Nowosad gospodarki i Europy środkowo-wschodniej, ale lubił też kraje byłego Związku Radzieckiego i ich transformacje ustrojowe. Brzmi nudno, ale on po nazwiskach znał wszystkie wpływowe rodziny w Uzbekistanie, mówił 15 językami i - uwaga - rozumiał Bałkany. Mój ojciec, urolog, mawiał, że wybrał tę specjalizację, bo przynosi dużo kasy i jest najtrudniejsza, bo podbrzusze to „Bałkany organizmu”. Jeśli więc mój zastępczy, uczelniany tata znał Bałkany, to oczywiście mi imponował, do tego stopnia, że zapragnąłem dostać się do jego koła naukowego.
Ciekawe czy dzisiaj są, i czy w ogóle mogą być tacy wykładowcy? Nowosad mówił na „ty”, zapraszał do domu na prywatne imprezy, gdzie mogliśmy tańczyć na bosaka, do muzyki serbskiej, na trawie, w jego wielkim ogrodzie z wykładowczyniami w których się na codzień podkochiwaliśmy. Przy pierwszym spotkaniu dawał swój prywatny numer telefonu, że gdybyśmy czegoś nie wiedzieli, to możemy zapytać. Zapytałem więc od razu, idiotycznie, czy można dzwonić również w nocy, bo ja głównie w nocy pracuję, na co odparł „lepiej, żeby to było coś ważnego, bo się wkurwię. Ale zaraz mi przejdzie” po czym roześmiał się na cały instytut.
W końcu przyszło to „coś”. Zadzwoniłem z pytaniem o planowany korytarz transportowy „via intermare”, w założeniu łączący Gdańsk z Odessą. Chciałem wiedzieć co myśli o tym Rosja. Obudzony Nowosad westchnął, powiedział „kurwa, Tadeuszu, jest druga w nocy”, po czym do czwartej rano opowiadał o Naddniestrzu, Mołdawii, Ukrainie, rurociągach gazowych które były i jeszcze miały powstać.
Wszystko co przewidywał z wielkim przekonaniem w 2001 roku się sprawdziło. „Związek Radziecki, jak każde upadłe imperium będzie chciało się odrodzić”, „Jedźcie póki co na Ukrainę, bo nie wiadomo kiedy wybuchnie tam wojna, albo dojdzie do jej rozbioru”, „trzeci świat, jest i będzie areną wojny dwóch pierwszych światów dopóki Chiny nie urosną w siłę”.
Zabrał mnie i jeszcze dwóch innych studentów na wycieczkę do Kaliningradu, po czym przemycił do swoich znajomych w zamkniętej bazie w Bałtyjsk (nie do końca zresztą legalnie) po to, żeby tam pić wódkę, pływać w morzu, rozmawiać z Rosjanami i zrozumieć jak myślą, kim są, gdzie możemy się mentalnie spotkać, a gdzie nigdy nie.
Bon vivant, bezczelny geniusz, mąż, gej, mason, którego wszyscy kochali. No, może poza tymi, których irytował swoją erudycją. Andrzeju, zadzwonię. Nie wiem kiedy, ale na pewno!
