Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarł wykończony 9-letnim śledztwem?

Marta Paluch
Pogrzeb Witolda Szybowskiego odbył się we wtorek w Krakowie. 52-latek zmarł w wyniku wylewu
Pogrzeb Witolda Szybowskiego odbył się we wtorek w Krakowie. 52-latek zmarł w wyniku wylewu Adam Wojnar
W 2003 roku aresztowany, ograbiony z firmy i dobrego imienia. Był ofiarą 11-miesięcznego aresztu wydobywczego. Niestety, nie zdążył zmazać piętna prokuratorskich zarzutów, które całkowicie, na wszystkich płaszczyznach, zrujnowały Mu życie. Nekrolog tej treści, jak krzyk rozpaczy, zamieścili w Gazecie Wyborczej koledzy i przyjaciele 52-letniego Witolda Szybowskiego, byłego rajdowca i prezesa Polmozbytu Kraków, oskarżonego wraz z 15 innymi osobami m.in. o wyprowadzanie z tego przedsiębiorstwa kilkudziesięciu milionów złotych. Pozbawiony firmy, pracy i dobrego imienia Szybowski zmarł dwa tygodnie temu na wylew.

- Chcemy, by media nagłośniły tę sprawę. Trwające dziewięć lat śledztwo i proces wykończyły Witolda - mówi Paweł Rey, również oskarżony w sprawie Polmozbytu. Przekonuje, że Szybowski był niewinny. Jest pewny, że przed sądem dowiedzie także własnej niewinności.

W 2003 r. w sprawie Polmozbytu oskarżono 16 osób, zostały aresztowane. Teraz to oni oskarżają prowadzącego sprawę prok. Andrzeja Kwaśniewskiego (dziś w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie) o zastraszanie i manipulację podczas przesłuchań. Miał to robić w poszukiwaniu dowodów ich winy. - Dlatego proces ciągnie się tak długo. Podobnie jak w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych - mówi Paweł Rey. Był oskarżony w obu sprawach, w obu też oskarżycielem był prok. Kwaśniewski. Śledztwo w sprawie Krakmeatu po 6 latach zostało umorzone, a oskarżeni dostali zadośćuczynienie.

- Teraz chcemy przywrócić dobre imię Witoldowi. Żeby sprawa wobec niego została umorzona nie z powodu śmierci, ale dlatego, że był niewinny. To formalnie niemożliwe, ale chociaż symbolicznie chcielibyśmy to zaznaczyć - podkreśla Rey.

Afera w Polmozbycie wybuchła w 2003 r. Do firmy wszedł wtedy Jerzy Jakielarz, naczelnik Urzędu Skarbowego Kraków-Śródmieście. Zawiadomił prokuraturę o nadużyciach przy prywatyzacji firmy. Do aresztu trafili członkowie zarządu, rady nadzorczej i główny akcjonariusz. Szybowski miał wtedy 50 proc. akcji spółki, 10 proc. podarował córce Kindze na urodziny, jako zabezpieczenie jej przyszłości. To miało być jej zabezpieczenie na przyszłość.

W śledztwie cały ich majątek zajęła prokuratura. Kinga Szybowska miała wtedy 20 lat, była studentką. - O szóstej rano wpadają do mieszkania policjanci, zakładają mi kajdanki, wiozą na komendę, a potem do prokuratury. Tam słyszę, że jestem podejrzana o wyprowadzenie 26 mln zł ze spółki i pytają mnie, gdzie są pieniądze. Nie wiedziałam, co się dzieje - wspomina.

Potem był areszt. Mówi, że przez dwa tygodnie nie miała kontaktu nawet z adwokatem.

- A prokurator Kwaśniewski powiedział na przesłuchaniu: "Ojciec już opowiedział, jak to było, jak to wymyśliłaś. Teraz ty mi opowiedz". Kłamał, żeby mnie złamać. Mówił, że moi nieletni brat i siostra mogą mieć kłopoty. Zrobił mi pranie mózgu, uwierzyłam mu, bo chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Miałam 20 lat i byłam przerażona- opowiada Szybowska.

Podobnie jak sześć innych osób podpisała wniosek o dobrowolne poddanie się karze (które zakłada przyznanie się do winy). Jako naprawienie szkody oddała swoje akcje. - To był warunek wyjścia z aresztu i dobrowolnego poddania karze. Zostałam zmanipulowana, a moje relacje z ojcem zniszczone na wiele lat - mówi.

Grzegorz Nicia w 2003 r. był prezesem dwóch spółek, które miały ok. 40 proc. akcji Polmozbytu. Jego żona została sama z dwójką dzieci, właśnie miała rodzić trzecie. - Prokurator proponował, bym się przyznał, to szybko wyjdę. Kiedy odmówiłem, złożył wniosek o umieszczenie moich dzieci w domu dziecka - opowiada.

W 2005 r. ruszył proces, który trwa do dziś. W międzyczasie Polmozbyt, po przejęciu przez inne osoby, wyzbył się cennych działek w centrum miasta i nie przedstawia praktycznie żadnej wartości. Majątek Szybowskiego, m.in. obrazy i stare auta, zniknął. Inni też stracili majątki. Prok. Kwaśniewski w wyniku tej sprawy zaś awansował z prokuratury rejonowej do okręgowej, a potem - apelacyjnej.

W czwartek nie chciał komentować sprawy. O wspomniany w nekrologu areszt "wydobywczy", czyli (potocznie) taki, który ma doprowadzić do przyznania się do winy od podejrzanego, zapytaliśmy Janusza Hnatkę z Prokuratury Okręgowej, w której Kwaśniewski pracował w czasie śledztwa ws. Polmozbytu. - U nas nie ma aresztów wydobywczych - oburza się Hnatko.

Krakmeat. 6 lat i po sprawie

Śledztwo dotyczące Krakowskich Zakładów Mięsnych trwało 6 lat. Wszczął je prok. Andrzej Kwaśniewski.

W 2003 r. członkowie zarządu (w tym Paweł Rey) zostali aresztowani pod zarzutem prania brudnych pieniędzy w ramach grupy przestępczej. Za kratkami spędzili 9 miesięcy, choć ręczył za nich m.in. były minister sprawiedliwości.

W czasie, gdy siedzieli w areszcie, KZM podupadły, potem trzeba je było zamknąć. W 2009 r. inny prokurator sprawę umorzył, nie doszukawszy się przestępstwa. Byli podejrzani dostali od Skarbu Państwa po 10 tys. zł zadośćuczynienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska