Orzeczenie jest już prawomocne, bo krakowski sąd odwoławczy II instancji właśnie nie uwzględnił apelacji lekarza. On sam chciał dla siebie niższej kary.
W lipcu ub. roku rzecznik odpowiedzialności zawodowej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Krakowie mówił nam, że Wacław K. został zawieszony w prawach wykonywania zawodu i toczy się przeciw niemu postępowanie. Przesłuchano pokrzywdzone pacjentki, ale rzecznik czekał na prawomocny wyrok w sprawie karnej. Ponieważ ten właśnie zapadł, rzecznik odpowiedzialności zawodowej także będzie mógł zakończyć postępowanie dyscyplinarne.
Z ustaleń prokuratury, a teraz i sądu, wynika, że w czerwcu ub. r. młoda kobieta przyszła do przychodni przy ul. Ciepłowniczej. Czekała na mierzenie ciśnienia, siedziała przed gabinetem nr 113, z którego wyszedł laryngolog dr Wacław K. Pytał, czy ktoś przyszedł do niego po poradę, a potem sam zagadnął kobietę, która wcale do niego się nie wybierała. - Pani ma powiększoną tarczycę. Zapraszam do siebie - nalegał. Po badaniu tarczycy kazał się pacjentce położyć na kozetce i wtedy dopuścił się tzw. innych czynności seksualnych.
Wzburzona kobieta wyszła na korytarz, gdzie podeszła do niej inna młoda dziewczyna i przyznała, że w trakcie jej badania też doszło do sytuacji, która nie powinna się wydarzyć. Obie kobiety zawiadomiły kierownictwo przychodni.
Lekarz w rozmowie z przełożonymi zaprzeczał, by dopuścił się nadużyć natury seksualnej. Mówił, że jedną z pań badał tylko laryngologicznie, a druga nawet nie była jego pacjentką. Pokrzywdzone nie zgodziły się na konfrontację z lekarzem i poinformowały, że już o sprawie powiadomiły policję.
Kilka dni później dr Wacław K. w obawie przed ukaraniem podjął próbę zmiany zeznań jednej z pań. Najpierw z dokumentacji lekarskiej dowiedział się, gdzie pracuje i pojechał tam, by się upewnić, że to prawda. W portierni zakładu dopytywał się, czy kobieta jest tam zatrudniona. Następnie ustalił adres kobiety i podjechał pod jej dom. Mimo letniej pory był w kurtce, czapce z daszkiem, w okularach, na rękach miał rękawiczki. Zdaniem prokuratury to miało świadczyć o tym, że chciał ukryć tożsamość.
Podszedł do kobiety, gdy wysiadała z samochodu i prysnął gazem pieprzowym w twarz. - Teraz się przejedziemy- rzucił zdesperowany. Próbował pokrzywdzoną zaciągnąć do swojego auta, ale był wyraźnie zaskoczony oporem, jaki stawiała. Dlatego bił ją i kopał. Potem postanowił uciekać, ale pokrzywdzona starała się go zatrzymać, znów był agresywny. Lekarza ujęli przechodnie.
Przy zatrzymanym znaleziono spreparowane oświadczenie, w którym kobieta odwoływała swoje pogrążające go zeznania. Mężczyzna posiadał także nóż, taśmę samoprzylepną i tłuczek do mięsa. Początkowo nie przyznawał się do winy, potem zmienił zdanie.
- Byłem u tej kobiety, bo moja żona odebrała z policji wezwanie w sprawie jakichś nieprawidłowości. Chciałem to wyjaśnić. Pytałem kobietę, czemu niszczy moje dobre imię- tłumaczył się. Wtedy kobieta miała go szarpać, a on w odwecie użył gazu pieprzowego. Sąd nie uwierzył w tę wersję oskarżonego i go skazał.
Dr Wacław K. już w 2006 r. miał jeden wyrok półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za seksualne wykorzystanie trzech pacjentek w przychodni przy ul. Komorowskiego. Badając pacjentki ze schorzeniami laryngologicznymi przekonywał je, że mogą one mieć związek z kłopotami ginekologicznymi.
Mężczyzna został wtedy zawieszony w wykonywaniu obowiązków na trzy lata. W środowisku lekarskim określano go jako "larynginekologa".
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+