Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zofia Kilanowicz. Sopranem idzie przez życie

Maria Mazurek
Roześmiana, rozgadana, energiczna. Ma dużo siły na walkę z chorobą. Wierzy, że jeszcze będzie tańczyć
Roześmiana, rozgadana, energiczna. Ma dużo siły na walkę z chorobą. Wierzy, że jeszcze będzie tańczyć Wojciech Matusik
Zagraniczne koncerty, błyskotliwa kariera, światowa sława. Potem diagnoza jak wyrok: stwardnienie rozsiane. O Zofii Kilanowicz pisze Maria Mazurek

Czytaj także: Anna Grodzka: wreszcie nie muszę niczego udawać

Czemu pani tak na mnie patrzy, jakby rozpłakać się miała? - pyta śpiewaczka operowa. Patrzę w ten sposób, bo wzrusza mnie siła, z jaką drobna sopranistka walczy ze stwardnieniem rozsianym. Choruje od dekady. Porusza się na wózku, ale wciąż śpiewa. Nie poddaje się. Wierzy, że jeszcze zatańczy. - No proszę tak nie patrzeć, to ja jestem chora, nie pani! - strofuje. I zaraz dodaje: - Na nogę mi siadło, ale nie na poczucie humoru.

Rzeczywiście, pogodą ducha mogłaby obdarować dziesięć innych osób. Do wszystkiego - swojej pracy, choroby, życia - podchodzi z niewyobrażalnym dystansem. Roześmiana, rozgadana, energiczna, nieco szalona. - W młodości, gdy słyszałam operę, wyłączałam radio. Proszę mi wierzyć, nie mogłam tego słuchać - zdradza już na wstępie. Dość nietypowe oświadczenie, jak na jedną z najbardziej cenionych śpiewaczek operowych na świecie.

Tej niechęci do opery oczywiście musiała szybko się wyzbyć, gdy okazało się, że los obdarzył ją niesamowitym głosem. - Nie miałam wyjścia, byłam skazana na studiowanie na Akademii Muzycznej - wspomina ze śmiechem. Przeprowadziła się więc z rodzinnego Nowego Targu do Krakowa. Na jej talencie szybko poznali się akademiccy nauczyciele - w Teatrze im. Słowackiego występowała już na drugim roku. Wygrywała niemal każdy konkurs, na którym się pojawiła - Ady Sari w Nowym Sączu, Szymanowskiego w Łodzi, Dworaka w Karlowych Warach.

Szybko zaczęły się zagraniczne koncerty. Śpiewała w Belgii, Stanach Zjednoczonych, Austrii, Kanadzie. Była solistką w Warszawskiej Operze Kameralnej. Prowadziła zajęcia ze studentami na Akademii Muzycznej. Piękna, młoda, utalentowana, ceniona na całym świecie. Miała niemal wszystko.
I wtedy lekarska diagnoza, która zabrzmiała jak wyrok: stwardnienie rozsiane. - Aż za dobrze zdawałam sobie sprawę, co to oznacza - wspomina. Ciotka pani Zosi też zmagała się z tą przewlekłą, wyniszczającą układ nerwowy chorobą. Teraz padło na nią.

Początki były koszmarem. - Jeszcze pięć lat temu nie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi powiedział, jaka dziś będę silna - zamyśla się. Bo wtedy chciała się poddać. Zrezygnowała z pracy. Zamknęła się na ludzi. Nie odbierała telefonów.

Przyszły też najgorsze chwile w chorobie. - Dziś rozmawia pani ze mną normalnie, ale kilka lat temu nie pamiętałam, jak jest okno, a jak kwiatek, jak różaniec - wspomina. Choroba była tematem tabu. Nie rozmawiała o niej nawet z przyjaciółmi. Rodzinie powiedziała bardzo późno.
Przełomowy był rok 2006. - Zadzwonili z Filharmonii Bydgoskiej, czy nie zaśpiewam - opowiada.

Zaśpiewała. Wróciła na scenę. Najpierw w Bydgoszczy, a później w innych miastach.
Dziś śmieje się, że śpiewanie na wózku to bułka z masłem. - Przed chorobą koncertowałam w Brukseli jako Drusilla oskarżona o zamordowanie Poppei. Swoją partię wykonywałam z nogami do góry, niby że na gilotynie. Skoro da się w takiej pozycji śpiewać, to czemu nie na wózku? - pyta roześmiana.

Odbiła się od dna. I nie chodzi tylko o koncertowanie. W codziennym życiu również. Odnalazła pasje - zbiera anioły, uwielbia gotować, przygotowuje młodzież do egzaminów na studia muzyczne.

Wprawdzie wciąż potrzebuje pomocy przy zakupach czy poruszaniu się, ale radzi sobie jak może. Dużo czasu spędza na rehabilitacji. Czeka na operację, dzięki której być może będzie znów chodzić.
Czy czegoś się boi? Nagłego pogorszenia choroby? Tego, że kogoś z jej rodziny spotka to samo? Przecież to choroba, która ma podłoże genetyczne. - Odsuwam od siebie wszystkie złe myśli. Wystarczy, że już na mnie padło - odpowiada. I dodaje, że jak kogoś miało to spotkać, to lepiej, że właśnie ją. Bo rodzina jest najjaśniejszym punktem w jej życiu.

A śpiewanie? Czy sprawia, że czuje się wyjątkowa? - A czemu miałabym się tak czuć? Staram się śpiewać jak najlepiej, ale tak samo szanuję pracę makijażystki, która maluje mnie do koncertów. Ona wykonuje swoją pracę dzięki mnie, ja swoją dzięki niej - stwierdza z charakterystyczną dla niej skromnością.

Wybierz najpopularniejszego wójta i burmistrza Małopolski! Trwa głosowanie!

Wybieramy najpiękniejszy rynek w Małopolsce! Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!

Wielka galeria! Zobacz archiwalne zdjęcia strojów Wisły Kraków z ostatnich stu lat!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska