Oskarżenia w pozwie
Z naszych ustaleń wynika, że fiakrzy w pozwie stwierdzają, że Anna Plaszczyk była jedną z osób kierujących komitetem wyborczym Janusza Majchra - kandydata na burmistrza Zakopanego w 2014 roku.
Piszą, że analiza wypowiedzi Plaszczyk pozwala stwierdzić, że jej działania w okresie kampanii wyborczej miały na celu zdyskredytowanie osoby Andrzeja Gąsienicy Makowskiego.
Zobacz też: Wozak z Morskiego Oka ukradł animalsom cenne nagrania? Zdecyduje sąd! [WIDEO]
W tamtym czasie Makowski był starostą tatrzańskim i liderem Jedności Tatrzańskiej, czyli ugrupowania konkurencyjnego w wyborach wobec Komitetu Wyborczego "Twoje Zakopane", które z kolei desygnowało na burmistrza Janusza Majchra.
Jak zaznaczają fiakrzy, w takiej sytuacji należy krytycznie ocenić zorganizowanie 9 listopada 2014 r. protestu obrońców praw zwierząt m.in. przez Annę Plaszczyk. Akcja stała się również manifestację przeciwko decyzjom starosty tatrzańskiego.
Fiakrzy argumentują, że sprawa koni w Morskim Oku była "doskonałym pretekstem do uzyskania celów politycznych".
Wskazują, że pośrednio udało się to wykonać, bo Andrzej Gąsienica Makowski nie jest już starostą, zaś Jedność Tatrzańska ma dwóch przedstawicieli w 21-osobowej Radzie Miasta Zakopanego. Z kolei "Twoje Zakopane" Janusza Majchra, posiada 4 radnych.
W pozwie fiakrzy zaznaczają, że na potwierdzenie swych słów chcą powołać kilku świadków, w tym polityków z Podhala. Oni mają podtrzymać twierdzenia górali o politycznym tle sporu o zdrowie koni jeżdżących do Morskiego Oka.
Adwokat nie komentuje
Sprawy nie chciał wczoraj komentować mecenas Michał Kuźmicz - pełnomocnik fiakrów z Morskiego Oka.
- Byłoby to nieprofesjonalne, bo jeszcze nie wszystkie strony postępowania dostały kopię pozwu - dodał.
Plaszczyk: słuszna sprawa
Anna Plaszczyk, była dziennikarka stacji TVN, w ubiegłym roku pracowała dla sztabu Janusza Majchra.
- Trudno mi się odnieść do tego, co jest w pozwie, bo go jeszcze nie dostałam - mówi. Wyraża oburzenie, że pozew jest już w rękach dziennikarzy, nim jego treść poznały strony postępowania.
- W związku z tym, co usłyszałam od dziennikarza "Gazety Krakowskiej", rozważam wytoczenie powództwa o naruszenie dóbr osobistych przeciwko autorom tego pozwu - nie kryje. Dokument fiakrów określa słowem "dzieło beletrystyczne". Kobieta potwierdza, że wykonuje różne prace, np. redaguje teksty.
- Moja działalność prozwierzęca nigdy nie była przez nikogo opłacana - ani przez polityków, ani przez lobby producenta wózków elektrycznych, co mi zarzuca wiele osób - opowiada. Nie kryje, że walczy o prawa koni, ponieważ to słuszna sprawa.
- Te zwierzęta cierpią. Obecnego starostę Piotra Bąka też krytykuję za brak reakcji na to, co się dzieje na drodze do Morskiego Oka. Mam w tym polityczny cel? Jaki? Takie zarzuty w moim kierunku tylko odwracają uwagę opinii publicznej od meritum problemu - przeciążania koni z Morskiego Oka opowiada.
Jednoznacznie nie zaprzeczyła i nie potwierdziła faktu, że udzielała się w sztabie Janusza Majchra. Zapytaliśmy więc o to byłego burmistrza.
- Tak, pani Plaszczyk pomagała nam w kampanii - mówi Majcher. Redagowała teksty na stronę internetową, ale robiła to nieodpłatnie.
- Przez długi czas nie wiedziałem, że to ta sama osoba, która walczy o prawa koni w Morskim Oku. Gdy się o tym dowiedziałem, poprosiłem ją, by na okres kampanii trochę z tą działalnością stonowała. Czułem, że ktoś mógłby to źle odebrać - mówi Majcher. Odrzuca sugestie, by Anna Plaszczyk atakowała Andrzeja Gąsienicę Makowskiego z jego polecenia.
- Ja startowałem w wyborach na burmistrza Zakopanego, Makowski chciał ponownie być starostą, rywalami więc nie byliśmy - tłumaczy Majcher.
Makowski to przeczuwał
Inaczej sprawę widzi były starosta tatrzański. Według niego, jego ugrupowanie i Majchra wystawiały walczących z sobą kandydatów do rady miasta Zakopanego i rady powiatu.
- Coś więc mogło być na rzeczy - mówi Makowski. - Proszę zwrócić uwagę, że protesty w sprawie koni nasilały się w trakcie finału kampanii wyborczej - mówi Gąsienica Makowski. Już wtedy czuł, że to element kampanii oraz próba dyskredytacji Jedności Tatrzańskiej. Mimo tego przekonania były starosta nie zamierza składać własnego pozwu w sprawie. - Nie chcę wchodzić do sądu z odrębną sprawą. Jednak będę uczestniczył w tym procesie i powiem co czuję i wiem - zapowiada.
Fiakrzy: nie odpuścimy!
W świetle tych nowych faktów inaczej wygląda sprawa twierdzeń, że znęcamy się nad końmi - mówią dziś fiakrzy.
Ich lider Stanisław Chowaniec, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka, dodaje, że tak on jak i inni wozacy nie spoczną dopóki nie obronią swego dobrego imienia. - My nie chcemy niczego innego, jak tylko pracować w spokoju - kończy.
A konie dalej z trudem ciągną ciężkie fasiągi. Czy zbyt ciężkie?