WIDEO: Pieprz wrócił do barów mlecznych
Autorka: Karolina Gawlik, Gazeta Krakowska
Zobacz także: Kraków. Pieprz wrócił do barów mlecznych [ZDJĘCIA, WIDEO]
Oficjalnie w awanturze o bary mleczne poszło o to, że Ministerstwo Finansów wydało niewydarzone zarządzenie. W myśl tego oprotestowanego przepisu, w dotowanych z budżetu państwa barach mlecznych nie wolno było stosować przypraw innych niż cukier, sól i ocet.
Jakże jednak bez pieprzu ugotować żurek czy pierogi? Bez przypraw byłby naprawdę kłopot. Minister uwzględnił więc słuszne protesty ludu i już teraz liście laurowe można stosować bez obawy o utratę państwowej dotacji. Brawo! Minister finansów zrobił naprawdę niezły interes. Tanim kosztem odniósł sukces wizerunkowy i powiększył zasoby społecznego zaufania do rządu. Czyżby to zatem minister Szczurek był zwycięzcą?
Chyba tak, bo przecież los ludzi, którzy szukają najtańszych obiadów, wcale się nie zmienił. Sytuacja ekonomiczna w kraju jest taka sama, a strefa ubóstwa nawet nie drgnęła.
Minister finansów zjadł zupę, ale może powinien zająć się czymś innym?Może powinien postarać się, żeby wyższa była kuriozalnie niska suma rocznego dochodu zwalniającego z płacenia podatku dochodowego? Może powinien walczyć o to, żeby podatkiem dochodowym objęci byli wszyscy Polacy?
To tylko przykłady działań bardziej odpowiednich do rangi pierwszego finansisty Rzeczypospolitej. Powinien raczej zabiegać o to, żeby obywateli stać było na normalne jedzenie i żeby nie musieli szukać posiłków dotowanych przez państwo. Przecież klienci barów mlecznych to nie są społeczni wykolejeńcy, których trzeba żywić, bo inaczej będą umierać na ulicach. To zwykli biedni ludzie, którym minister finansów powinien zapewnić przysłowiowa wędkę, a nie szczyptę pieprzu.
Długo można by jeszcze wymieniać, co powinien robić minister finansów, ale jego rola na pewno nie może ograniczać się do jedzenia zupy i wydzielania majeranku. Z resztą jego poświęcenie przy jedzeniu tej zupy pomidorowej wcale nie było takie wielkie, bo jak mówi redakcyjna koleżanka, która z reporterskiego obowiązku jadła wraz z ministrem - ta pomidorowa to była prawdziwa petarda!