https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

5-letni Artur potrzebował pilnej operacji. Dostał termin za dwa lata

Bogusław Kwiecień
5-letni Arturek z bratem Konradem
5-letni Arturek z bratem Konradem Bogusław Kwiecień
Rodzice Artura Grinke z Laskowej (pow. oświęcimski) w październiku ub. roku usłyszeli od lekarza, że ich synek zmagający się z rozszczepem kręgosłupa musi być poddany operacji wydłużenia ścięgien Achillesa w obu nóżkach.

- Miał za krótkie te ścięgna i przez to robiły mu się przykurcze pod kolankami. Arturek nie mógł wyprostować się i cały czas chodził w pochylonej postawie - opowiada Adam Grinke, tata chłopca. - Trzeba było szybko zrobić operację, bo takie skurczenie ciała mogło powodować nieodwracalne zmiany - wyjaśnia.

Otrzymali skierowanie w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Okazało się, że termin operacji wyznaczono na 10 grudnia 2018 roku, czyli za ponad dwa lata. Nie mogli tyle czekać. Wśród rodziny i znajomych udało im się zebrać 9 tys. zł. Sami zapłacili za operację nóżek chłopca.

Arturek jest radosnym pięciolatkiem, chociaż od urodzenia cierpi na poważną chorobą. - O tym, że nasz synek ma przepuklinę oponowo-rdzeniową, dowiedzieliśmy, gdy byłam w 27 tygodniu ciąży - mówi Agnieszka Grinke, mama chłopczyka.

Nie znana jest przyczyna choroby. Nie było to zresztą wtedy najważniejsze. Istotne było podjęcie walki o zdrowie dziecka. I tak walczą od ponad pięciu lat. Tej chorobie towarzyszy wodogłowie, przepuklina spowodowała również porażenie lewej nogi.

Chłopiec ma już za sobą cztery operacje i na tym nie koniec. Pierwszą zamknięcia przepukliny przeszedł już w drugiej dobie po urodzeniu. Kolejną, gdy miał dwa i pół miesiąca. Lekarze musieli założyć mu w głowie specjalną zastawkę odprowadzającą nadmiar płynu rdzeniowego. W maju 2015 r. konieczne było odkotwiczenia rdzenia kręgowego.

Czwarta operacja
W październiku ub. roku rodzice Arturka usłyszeli od lekarza, że ich synek musi być znów poddany operacji. Tym razem kolan oraz wydłużenia ścięgien Achillesa w obu nóżkach. Otrzymali skierowanie w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia.

Lekarz mówił im, że terminy w przypadku ortopedii mogą być odległe. Spodziewali się, że może trzeba będzie czekać kilka miesięcy, w najbardziej pesymistycznym wariancie rok. Gdy nadeszła odpowiedź, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Termin operacji Arturka wyznaczono na 10 grudnia 2018 roku, czyli wówczas za ponad dwa lata.

Byli podłamani, bo w tym przypadku czas odgrywa ogromną rolę. - Pogłębiające się przykurcze pod kolankami oraz skrócenie ścięgien powodowały, że Arturek nie mógł wyprostować nóg, a to z kolei wpływało na jego pochyloną postawę podczas chodzenia - podkreśla Adam Grinke, tata chłopca. - W przypadku małego dziecka tak długi czas oczekiwania mógł spowodować nieodwracalne zmiany. Nie mogliśmy czekać.

Ratunkiem był tylko prywatny zabieg. Rzecz w tym, że to koszt 9 tys. zł. Skąd wziąć w krótkim czasie tak ogromne pieniądze? Wielkim wysiłkiem udało im się zebrać potrzebną kwotę.

Dwa tygodnie temu chłopczyk przeszedł udaną operację w Klinice Grunwaldzkiej w Poznaniu.

- Bardzo go bolało, serce się krajało, gdy było widać, jak cierpi. Miał nawet do nas pretensje, ale jest takim naszym małym twardzielem i dzielnie wszystko wytrzymał do końca - uśmiecha się Agnieszka Grinke.

Teraz przez sześć tygodni obie nóżki będzie miał w gipsie. To dla niego bardzo trudna sytuacja, bo mimo ograniczeń, jest bardzo energicznym dzieckiem.

Dzielny braciszek

Adam Grinke opowiada, że gdy jeszcze Arturek nie miał specjalnych lasek do chodzenia i ortez, to czołgał się zawzięcie po ziemi.

Nie może więc doczekać się, kiedy znów będzie mógł wsiąść na swój rowerek, aby jeździć razem ze starszym bratem. 9-letni Konrad chwali Arturka, że jest bardzo dzielny. Bardzo za nim tęsknił i martwił się, gdy był w Poznaniu na operacji. - Czekam, kiedy znów będziemy mogli zagrać w piłkę - mówi Konrad, który długo tulił się do braciszka, gdy wrócił do domu.

Pięciolatek nie może natomiast doczekać się, kiedy pójdzie znów na pływalnię. - Najbardziej lubię nurkować. Mam do tego specjalne okularki - chwali się.

Mama podkreśla, że razem z mężem starają się traktować Arturka w miarę możliwości jak pełnosprawne dziecko. Stąd zabierali go już na basen, gdy miał ledwie pół roku. Niedawno był także na łyżwach.

Lubi także z tatą wędkować. Rodzice Arturka nie ukrywają, że to wszystko razem to także dla niego dodatkowa forma rehabilitacji.


Walczą każdego dnia

- Nie wiemy, co nas jeszcze czeka. Na pewno konieczne będą kolejne operacje, ale nie ma wątpliwości, że zrobimy wszystko, aby Arturek mógł twardo stąpać po ziemi na własnych nogach - podkreślają rodzice pięciolatka.

Nie mają pretensji do losu, po prostu każdego dnia walczą z determinacją o zdrowie swojego dziecka. Nie ukrywają przy tym, że przerasta to ich możliwości finansowe. Same koszty dalszych zaplanowanych operacji nóżek, zakup nowych ortez i rehabilitacja daje kwotę ok. 40 tys.zł.

Na refundację z NFZ w wielu przypadkach nie ma co liczyć lub stanowi ona skromną część kosztów. Tak na przykład było z ortezami. Pierwsze, które otrzymał Arturek kosztowały 17 tys. zł z czego NFZ przekazał 2 tys. zł.

Teraz, gdy chłopczyk podrósł potrzebne są następne. To wydatek w granicach 10 - 12 tys. złotych. Tego, że kolejki czekających na operację w ramach NFZ będą krótsze, także trudno się spodziewać. Nie pozostanie nic innego, jak znów zapłacić. Bardzo kosztowna jest także rehabilitacja. Część zajęć Arturek ma w przedszkolu „Szczęśliwy Karpik” w Łowiczkach, gdzie Fundacji „Przywołaj uśmiech” udaje się zdobyć pieniądze na ten cel z różnych projektów.

Dodatkowo rodzice wożą go do Tomic. Tutaj jedna godzina rehabilitacji kosztuje 70 zł, ale by zajęcia dały efekt, muszą trwać półtora do dwóch godzin dwa razy w tygodniu. Specjalny wózek dla Arturka kosztował 6,5 tys. zł, z czego NFZ pokrył 4 tys.zł.

Jak wesprzeć Arturka?

Każdy, kto chciałby wesprzeć chorego chłopczyka i jego rodziców, może przekazać darowiznę w formie przelewu lub wpłaty na poczcie na konto Fundacji Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym, ul. Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa, numer rachunku: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001, tytuł wpłaty: Grinke, 5365.
Można też wysłać SMS pod numer telefonu 75165, w treści wpisując „POMOC” 5365 (koszt SMS to 5 zł netto - 6,15 zł brutto).
Ponadto można przekazać 1 procent, wpisując w rubryce cel szczególny Grinke, 5365, Fundacja Avalon KRS: 0000270809.

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

L
Luk
Ludzi wszystko boli żenada!
T
Tata Artura
Widzę że ktoś pisze komentarz ale nie ma pojęcia o czym mówi! Jeśli już piszesz to zorientuj się troszkę w temacie jeśli chodzi o 1% i przekazywaniu darowizny i wykorzystywaniu środków z subkonta a nie obgaduj za plecami i wypisuj głupoty na mój temat! A jeśli już chcesz wiedzieć to na tatuaż dostałem od siostry na urodziny!!! Tata Artura
S
Szkoda dziecka tylko
Niech tata mi wydaje ma tatuaże daj na dziecko!!!
j
jar
Skandalem jest również 4 tysiące za urodzenie dziecka. W przypadku choroby rodzice zostają sami z problemami. Skąd mają brać pieniądze na kosztowne leczenie, rehabilitacje, ortezy i na wszystko, co wiąże się z opieką nad chorym dzieckiem? Rządzący udaja, że coś robią, a sami wydają ogromne pieniądze na swoje fanaberie.
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu 5-letni Artur potrzebował pilnej operacji. Dostał termin za dwa lata
r
realny
jak na takie rzeczy może nie być kasy ? ludzie za 2 lata operacja dla dziecka ? paranoja
.. do sądu z tym i walczyć o zwrot kasy + odszkodowanie za narażenie życia i zdrowia !

Wybrane dla Ciebie

V LIGA, ZACHÓD. Jeden gol przesądził o wyniku meczu lidera z wiceliderem w Nowej Wsi

V LIGA, ZACHÓD. Jeden gol przesądził o wyniku meczu lidera z wiceliderem w Nowej Wsi

Spinka Krakowska w Mogilanach. Folklor w kulturze, czyli tańce, śpiewy i zabawa

Spinka Krakowska w Mogilanach. Folklor w kulturze, czyli tańce, śpiewy i zabawa

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska