Od 1 kwietnia przyszłego roku w Krakowie czeka nas śmieciowa rewolucja. Miasto bedzie wtedy zobowiązane do wprowadzenia w życie nowych zasad segregowania odpadów. Będziemy m.in. oddzielać i wyrzucać do osobnego, brązowego kubła „bio” odpady kuchenne. Od grudnia trwa pilotażowy program odbioru bioodpadów obejmujący 485 lokali w mieście. Jak na razie pokazuje, że to raczej zawracanie głowy...
Rozporządzenie ministra środowiska z grudnia 2016 r., do którego musimy się dostosować, wprowadza we wszystkich gminach w Polsce nowy, jednolity model zbierania odpadów. W altanach śmietnikowych przybędzie kubłów, a w naszych mieszkaniach będziemy musieli znaleźć miejsce na więcej worków.
Do niebieskiego pojemnika będziemy od początku kwietnia przyszłego roku wyrzucać papier, do żółtego - metale i tworzywa sztuczne, do zielonego - szkło. Odpady zmieszane będą trafiały do innych pojemników niż do tej pory, a dodatkowo pojawi się pojemnik brązowy - na bioodpady z kuchni.
Kłopotliwe odpady. Do którego pojemnika je wrzucać?
Ten ostatni testują już mieszkańcy niespełna pół tysiąca mieszkań w Krakowie, w różnych lokalizacjach: na Prądniku Białym, Grzegórzkach i w Nowej Hucie. W sumie do 10 pilotażowo ustawionych kubłów o pojemności 240 litrów powinni wyrzucać resztki żywności (kości - nie), obierki z owoców i warzyw, skorupki jaj, fusy po kawie, zużyte torebki herbaty ekspresowej, zwiędłe kwiaty cięte i doniczkowe. Jak im idzie?
- Segreguję suchą frakcję do żółtego kubła, pozostałe do niebieskiego, szkło do zielonego. Stoi u nas ten brązowy, ale ja z niego nie korzystam. Mamy tak małe kuchnie, że gdybym chciała mieć pięć worków ze śmieciami, to nie mogłabym do tej kuchni wejść - mówi nam mieszkanka ulicy Mogilskiej, z bloku objętego pilotażem. - To dla kogoś, kto ma dom z pomieszczeniem gospodarczym. Może na wsi się to sprawdzi - dodaje.
Nasza rozmówczyni mieszka samotnie, zbieranie kuchennych odpadków do osobnego woreczka i czekanie, aż się więcej uzbiera - to udręka. Dodatkowo trzeba zmagać się z przykrym zapachem. Nieco inne podejście ma 58-letni pan Waldemar mieszkający z rodziną w bloku ze 120 mieszkaniami przy ul. Kieleckiej. Tu też trwa pilotaż. - Jest nas trójka, zwykle zostają nam resztki surówek i ziemniaki. Zbieramy do woreczka i częściej go wynosimy niż resztę - relacjonuje. Jak zaobserwował, brązowy kubeł w śmietniku zapełnia się w ciągu tygodnia do jednej trzeciej lub do połowy. Pan Waldemar ma satysfakcję, że jedzenie nie trafia do typowych śmieci, liczy, że jako kompost użyźni ziemię. - Ale nie wyobrażam sobie, jak ma selekcjonować resztki jedzeniowe osoba mieszkająca samotnie - zaznacza.
Jakie pierwsze obserwacje z pilotażu ma MPO? Na jego podstawie na razie szacuje, że z całego Krakowa w skali roku uzbiera się 2-3 tys. ton wysegregowanych kuchennych odpadków. To niedużo, biorąc pod uwagę, że w 2017 r. wszystkich śmieci mieszkańców Krakowa było 335 tys. ton. - Nie ma jak dyskutować z odgórnymi przepisami. Będą komplikacje dla mieszkańców, więcej pracy dla nas - przyznaje Piotr Odorczuk, rzecznik prasowy MPO. - Jednak chodzi o ideę segregacji i o to, żeby zasady były spójne wszędzie - dodaje.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Dlaczego warto dbać o środowisko?
Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news
Follow https://twitter.com/dziennipolski