Okazuje się, że kilka lat temu pod Giewontem chodziła specjalna komisja, która na oko wpisywała budynki na listę. Zakopiańczycy żartują, że teraz nawet na wbicie gwoździa we własnym domu będą potrzebować zgody konserwatora zabytków.
Zobacz także: Zakopane: zobacz, ile górale zarobili na feriach
Sprawę doskonale znają zakopiańscy radni miejscy Jan Gąsienica Walczak oraz Andrzej Hyc, do których zaczęli zgłaszać się oburzeni mieszkańcy. Według tego drugiego, pokrzywdzonych w ten sposób może być nawet dwa tysiące osób.
- To skandal, by tak traktować ludzi - mówi Hyc. - Znam przypadki 30-letnich murowanych domów, które ktoś uznał za zabytkowe. Przecież to nonsens. Rozumiem potrzebę ochrony stylu zakopiańskiego, ale wpisy do rejestru zabytków powinny odbywać się rzetelnie.
Jak dodaje radny, irytujące jest, że o wpisie do rejestru nikt właścicieli nie poinformował. Często o zmienionym statusie swojej nieruchomości dowiedzieli się dopiero przez przypadek.
Taka historia spotkała Marka Króla z Harendy. - Poszedłem do urzędu, by sprawdzić coś na mapkach ewidencyjnych, i zdębiałem - opowiada Król. - Przy moim domu postawiony był jakiś dziwny znaczek. Gdy zapytałem urzędników, co on oznacza, wyjaśnili, że dom jest zabytkiem... Po prostu ręce mi opadły. Mój dom ma zaledwie 30 lat. Jest murowany. Jedynie szczyty są obite drewnem.
Jak dodaje Król, mimo że jest absolwentem studiów artystycznych i miał zajęcia z architektury, nie jest w stanie zrozumieć, czym kierowała się komisja wpisująca domy w rejestr. Paradoksalnie bowiem, na liście nie ma budynków które powinny się tam znaleźć. Jak choćby willa w stylu zakopiańskim "Płazówka", której - mimo że również pochodziła z lat 70. - w rejestrze nie było. Kilka miesięcy temu została rozebrana.
Zobacz także: Zakopane: zobacz, ile górale zarobili na feriach
Na szczęście urzędnicy biją się w piersi i obiecują jak najszybciej rozwiązać problem. W najbliższym czasie powstanie specjalna komisja kierowana przez Tamarę Rzucidło - miejską konserwator zabytków - która postara się rozwiązać kłopotliwą sytuację.
Burmistrz obiecuje zbadać sprawę
- Wpis do gminnego rejestru zabytków nie skutkuje żadnymi sankcjami - uspokaja mieszkańców Wojciech Solik, wiceburmistrz Zakopanego. - To coś innego niż wojewódzki rejestr zabytków. Dopiero ten drugi ma realne znaczenie dla właściciela budynku. Zapewniam wszystkich mieszkańców, że mogą dokonywać wszelkich remontów czy przebudów bez żadnych obaw. Co więcej, budynek widniejący na gminnej liście można nawet wyburzyć. Gminny rejestr zabytków to bowiem taka "poczekalnia". Obiekty do niego wpisane mogą się stać prawdziwymi, chronionymi zabytkami.
Obiecuję jednak, że w najbliższym czasie ponownie zbadamy, czy dane budynki nadają się na listę zabytków. Zapewniam również, że będziemy to robić jawnie, a nie tak jak odbywało się dotychczas.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy