Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Michalec, astronom: Liczę, że to Polacy odkryją nowe życie we kosmosie

Redakcja
W niebie jest coś przejmującego, smutnego i pięknego zarazem - mówi astronom Adam Michalec Marii Mazurek.

Lubi Pan patrzeć w niebo?
No pewnie. To darmowy teatr, który dała nam natura. Jest w patrzeniu w niebo coś przejmującego, pięknego i smutnego zarazem. Magia. Moja przygoda z astronomią zaczęła się właśnie od obserwacji nieba. Zawsze zachęcam swoich uczniów, żeby spojrzeli w gwiazdy.

W mieście ich wiele nie zobaczymy.
Mamy konflikt interesów pomiędzy tymi, którzy chcą oświetlonych ulic, a tymi z zamiłowania zapatrzonymi w niebo. Im światło przeszkadza. Ale powstają tzw. parki nieba ciemnego, obszary ochrony przed zanieczyszczającym niebo światłem. U nas w Polsce powstał w Bieszczadach. Fajna sprawa. Wyłączają w pobliżu uliczne latarnie o 21 i koniec, kropka.

Wierzy Pan, że tam, w kosmosie, kryje się odpowiedź na pytania, po co tu jesteśmy i czy istnieje Bóg?

I czy jesteśmy w tym kosmosie sami.

A jesteśmy?

Odpowiem w ten sposób: w 1992 roku polski astronom, Aleksander Wolszczan, odkrył pierwszą planetę pozasłoneczną, przy innej gwieździe niż Słońce. Do dziś zresztą wszyscy czekamy, aż dostanie za to Nagrodę Nobla, bo to było rewolucyjne odkrycie. Od tego czasu naukowcy zaczęli szukać, z powodzeniem, innych planet poza naszym układem. Znaleźli ich tysiące. Stworzyli odpowiednie teleskopy, teraz budują tzw. Ogromnie Wielki Teleskop Europejski na pustyni Atakama w Chile. Jego zwierciadło ma mieć średnicę 39 metrów, będzie kosztował miliard euro. Wszystkie te poszukiwania są skupione na znalezieniu życia poza Ziemią.

Po co chcemy wiedzieć, czy jesteśmy sami?
Po pierwsze: wiedza jest wartością. Po drugie, trudno stwierdzić, czy cywilizacja, która być może gdzieś tam żyje, nie jest bardziej rozwinięta niż my. Może być tak, że będziemy musieli się przed nią bronić. Jeśli chodzi o rozwój astronomii, większość ludzi nie zdaje sobie nawet sprawy, w jakim tempie to postępuje. Że już w kosmosie, poza ziemskim polem magnetycznym, prowadzone są badania nad lekami na AIDS, cukrzycę. Wystarczy spojrzeć zresztą w bezchmurne niebo, żeby zobaczyć okrążające Ziemię satelity. Bezustannie z nich korzystamy, nie ma dziś świata bez komórek, nawigacji. Kto by o tym pomyślał kilkadziesiąt lat temu?

Polacy nie zdają sobie z tego sprawy?
Z jednej strony mamy wybitnych astronomów w Polsce. Być może, na to liczę, to my będziemy narodem, który odkryje to inne życie we wszechświecie. Ale też Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie nie ma w szkole astronomii. A szkoda, bo prowadząc zajęcia w Młodzieżowym Obserwatorium Astronomicznym w Niepołomicach widzę, jak młode pokolenie chłonie wiedzę, pyta o zagadki wszechświata, o jego powstanie. Lubią astronomię, bo widzą, że do tej nauki trzeba fantazji, kreatywności.

Ponoć wśród naukowców największy współczynnik ateistów stanowią biolodzy. Wierzących, a nawet nawróconych - astronomowie i fizycy.
To mnie w ogóle nie dziwi. Wystarczy spojrzeć na ks. Michała Hellera.

W astronomii jest coś boskiego?
Patrząc na wszechświat trudno nie wierzyć w istnienie potężniejszej od nas siły. Astronomia uczy pokory, pozwala spojrzeć na nas, tutaj na Ziemi, z dystansem. No i te odległości w kosmosie. Jeśli uzmysłowimy sobie, że promyk słońca, który czujemy na naszej skórze, pędził do nas przez osiem minut, to robi to wrażenie. A pędził przecież niewyobrażalnie szybko - 300 tys km na sekundę. Albo że jeśli patrzymy na najbliższą gwiazdę poza naszym Słońcem - zresztą z Polski jej nie widać - to naprawdę widzimy coś, co miało miejsce ponad cztery lata temu. A inne galaktyki... to są miliardy lat! To zresztą jest największy problem w astronomii - niewyobrażalne odległości. Obserwując gwiazdy, galaktyki, widzimy coś, co miało miejsce miliony, miliardy lat temu. A jak to wygląda dzisiaj - nie mamy pojęcia. I na razie nie mamy możliwości, żeby to zmienić.

Pan całe naukowe życie poświęcił Słońcu.
Konkretniej: wybuchom radiowym na Słońcu. Wszyscy uwielbiamy, jak Słońce pieści promieniami naszą skórę, a naprawdę to piekło (śmiech).

Jak to zajmowanie Słońcem się zaczęło?
W zasadzie trochę przez przypadek. W zakładzie astronomii optycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie byłem asystentem, w latach 60. rozpoczęto badania radiopromieniowania Słońca na nowej, innej niż dotychczas częstotliwości. Potrzebni byli ludzie, którzy codziennie mogliby się tym zajmować punkcie obserwacyjnym na Bielanach. Więc zacząłem te badania prowadzić, a potem już tak zostało.

Co to są te wybuchy na Słońcu?
W skrócie - na Słońcu się kotłuje. Na tej niespokojnej gwieździe występują różnego rodzaju erupcje. W ich wyniku w przestrzeń kosmiczną zostaje wyrzucona chmura plazmy słonecznej, czyli naładowana elektrycznie, zjonizowana materia, przypominająca w konsystencji gaz, o bardzo wysokiej temperaturze sięgającej 6 tys. stopni Celsjusza.

Dociera w okolice Ziemi i co?

Powierzchnia Ziemi tworzy rodzaj wnęki rezonansowej. I teraz jeśli dociera do nas wiatr słoneczny z wyrzutem plazmy, to on zgniata tę wnękę rezonansową i silnie oddziałuje na pole magnetyczne Ziemi. Wtedy występują zorze polarne, zakłócenia radiowe, satelitarne, zwiększają się napięcia w skorupie ziemskiej. Te wiatry słoneczne korelują więc z wybuchami wulkanów i innymi dziwnymi zjawiskami na Ziemi.

Wpływają też na ludzi?
Częstotliwości rezonansowe na Ziemi są podobne do tych, na których pracuje nasz mózg. Jeśli zachodzą zmiany we wnęce rezonansowej, zachodzą też zmiany w pracy naszego mózgu i ciała w ogóle. Zakłóca się rytm pracy naszego serca, sposób percepcji świata, nasze samopoczucie.

Czyli jeśli wybuchów na Słońcu jest więcej, to się zmieniamy?

Wszyscy są podnieceni, skłonni do agresji, jest wtedy na świecie jakieś globalne podniecenie, nie wiadomo z czego. Wybuchy na Słońcu obserwujemy w około 11-letnim cyklu. Są maksima i minima aktywności Słońca. W stanach mniejszych wybuchów wzrasta w ludziach poczucie zagrożenia, strachu, apatia. Ale jeśli nanieść by ważne wydarzenia historyczne na wykres aktywności Słońca, okazuje się, że rewolucje, zrywy powstańcze itd. działy się w trakcie maksimów, kiedy Słońce było bardzo aktywne.

Przykład z ostatnich lat?
2001 rok. Niektórzy zwiększonej aktywności Słońca przypisują zamach na World Trade Centrer.

Kiedy kolejne maksimum?
Trwa teraz, od końcówki zeszłego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska