Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Stoch: góral podobno najbogatszy (1)

Marek Bartosik
W szeregach małopolskiej Platformy Obywatelskiej to nazwisko budzi teraz reakcje jeśli nie paniczne, to silnie lękowe.

Wszystko dlatego że jego właściciel pogadał sobie przez telefon z Ryszardem Sobiesiakiem, tym od Mira, Grzecha i bandytów jednorękich.

Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego dialog ów nagrali, a redaktor Przeciek upublicznił jego stenogram. Wtedy wszyscy się dowiedzieli, że pogaducha była o Platformie, i to - dokładnie - tej małopolskiej. No i że z Rychem rozmawiał Andrzej Stoch. Wtedy w Zakopanem dał się słyszeć jęk: "Jędrek?! A cóż on znowu wymyślił?".

Pod Tatrami trudno o bardziej znanego biznesmena. Andrzej Stoch od lat cieszy się sławą najbogatszego górala. Pierwszy raz w setce najbogatszych Polaków znalazł się 15 lat temu. W 2007 roku tygodnik "Wprost" ulokował go nawet w pierwszej pięćdziesiątce rankingu. Przypisano mu wtedy majątek o wartości 620 milionów złotych.

To oznacza, że postęp musiał robić wtedy kolosalny, bo rok wcześniej obliczano go na prawie 400 milionów mniej. W biznesowy geniusz Andrzeja Stocha najtrudniej było uwierzyć właśnie na Podhalu, gdzie ludzie z bliska obserwują, jak prowadzi interesy. - To jakaś paranoja - dziwi się tej pozycji Stocha w rankingu pewien znający go od lat zakopiańczyk. - Musiałby przez cały rok, dzień w dzień, zarabiać ponad milion dziennie. Może ktoś to potrafi, ale Jędruś? Niemożliwe...

Rok później, razem z setkami swoich milionów, Andrzej Stoch zniknął z zestawienia najbogatszych, fama jednak pozostała. Zwłaszcza że kiedy popatrzeć na listę majętności przypisywanych góralowi, można stracić oddech. Na jej prestiżowym szczycie znajduje się słynny hotel Morskie Oko przy Krupówkach.
Zaraz po sąsiedzku stoi zawsze pełna turystów restauracja Kolorowa. Jest jeszcze restauracja na szczycie Gubałówki i kilka innych lokali gastronomicznych. Do Andrzeja Stocha należy też dawna zakopiańska siedziba PZPR przy ul. Grunwaldzkiej, gdzie zamierzał umieścić swoją rezydencję.

Do tego dochodzi ponad 20 hektarów ziemi nad samym Zalewem Czorsztyńskim, prawie 300 hektarów dawnego wojskowego lotniska pod Częstochową i prawdziwa perła, czyli niemal 4 hektary w centrum Krakowa. No i jeszcze wielki ośrodek wypoczynkowy w Kościelisku czy restauracja przy placu Szczepańskim w Krakowie. Razem, tak na oko, akurat gdzieś na połowę stawki listy najbogatszych Polaków.

Jednak w Zakopanem coraz częściej słychać, że Stochowy majątek to w dużej mierze pic, a coraz większą realną wartość mają długi najbogatszego górala. Plotka, że sięgają kilkunastu milionów złotych, staje się uporczywa. Ale miana najbardziej barwnego zakopiańskiego biznesmena nikt mu nie odbierze. Zasłużył na nie przez minione 35 lat jak nikt inny.

W Zakopanem wielu ciągle pamięta, jak w latach 70. między tamtejszymi domami wczasowymi kursował dostawczy żuk. Na skrzyni w wiadrach chlupały pomyje, a za kierownicą samochodu siedział Andrzej Stoch. Wiózł odpadki do Zębu, do swojej wielkiej tuczarni świń. W najwyżej położonej polskiej wsi 56-letni dziś Stoch urodził się i tam robił pierwsze interesy.

Hodowla świń parę kilometrów od Zakopanego, wiecznie wtedy głodnego schabowych, golonek, boczków i kiełbas, to był złoty interes. Stoch pracował ciężko, co przyznają nawet ludzie dziś go lekceważący. Do dziś bywa nazywany Świniarzem, choć w późniejszych latach przecież niejednym porsche czy mercedesem po Krupówkach jeździł. Hodowla przynosiła mnóstwo pieniędzy, a także mnóstwo kontaktów. To one miały stanowić największy kapitał w końcówce lat 80.

Andrzej Stoch finansowo był już wtedy kimś. Jego późniejsi zakopiańscy konkurenci dopiero zbierali swoje kapitały. Na przykład myjąc szyby w samochodach stojących w olbrzymich kolejkach do przejścia granicznego na Łysej Polanie. A potrafili wyciągnąć sporo, bo nawet 20 dolarów dziennie, czyli więcej niż warta była w walucie ówczesna przyzwoita miesięczna pensja.
- Panie... Partyzant z niego, i nic więcej. To było dobre na dawne czasy, lecz nie dziś - tak mówi jeden ze znajomych Stocha o sposobie prowadzenia przez niego interesów.

- Ja bym już w takiej sytuacji dawno kiwnął na serce, a on nic. Jest niesamowicie odporny na stres - opowiada o nim ktoś inny. - Potrafi kontrahenta wziąć krzykiem. Gdy mu się uda, idzie do przodu. Jeśli trafi na mocnego, to się wycofuje. Jeden z jego dłużników zmiękł, kiedy stoliki w jego lokalu obsiadło kilku barczystych mężczyzn i skutecznie przez dłuższy czas odstraszało innych klientów. Niedawno sam się znalazł w podobnej sytuacji. Kiedy wrócił z urlopu, zastał w dzierżawionym przez siebie sklepie z butami drzwi zabite deskami.

W Zakopanem otacza go dziwna aura. Po mieście krążą opowieści o jego związkach z mafią, oczywiście sycylijską. Sam Stoch zaprzecza, jednak jakoś tak słabo.

Według podobnych opowieści, ludzie, którzy próbowali go zmusić do różnych rzeczy, kilka razy porywali jego małżonkę. Ratować ją miał w sposób specjalny. - Zabijcie ją, to wam jeszcze zapłacę - odpowiadał szantażystom. I kobieta zawsze wracała do domu cała. - On lubi, jak się o nim mówi - tłumaczy jego znajomy narastanie tej lekko zbójnickiej legendy.

Ale z drugiej strony budzi lęk. - Nie chcę o nim mówić publicznie, pod nazwiskiem. Boję się o bezpieczeństwo własne i rodziny. Gdy ostatnio trochę go przycisnąłem, zacząłem dostawać dziwne telefony... - opowiada urzędnik jednej z podhalańskich gmin. I rzeczywiście wygląda na przestraszonego

- Ma taki stały numer: namawia kogoś do transakcji, wpłaca część pieniędzy i obiecuje, że szybko wpłaci resztę. A potem ludzie latami dochodzą od niego należności - tak o sposobie prowadzenia interesów przez Andrzeja Stocha opowiada jeden z jego kontrahentów.
Andrzej Stoch, według Krajowego Rejestru Sądowego, jest prezesem kilkunastu spółek, przez które zarządza swoimi interesami. Ciągle coś się w nich dzieje. Na przykład dwie z nich zarejestrował w styczniu tego roku, a w sierpniu już zawiesiły działalność.

Niewątpliwie Stoch ma duży talent do przejmowania kontroli nad wartościowymi nieruchomościami. Znacznie gorzej wiedzie mu się, jeśli przychodzi uczynić dochodowym interes z ziemi, która - jak wiadomo -"jeść nie woła", lecz podatki od niej płacić trzeba. Przykładów jest mnóstwo. Przejęta kiedyś przez Andrzeja Stocha Osada Turystyczna nad Jeziorem Czorsztyńskim wyraźnie niszczeje. Przez pięć lat nie udało mu się nawet zacząć zabudowy wielkiej działki w centrum Krakowa. Ośrodek wczasowy Salamandra w Kościelisku od dawna świeci pustkami itd.

Jedną z pierwszych spektakularnych transakcji Stocha był zakup hotelu Morskie Oko przy Krupówkach. Kilkanaście lat temu obiecywał, że odremontuje znajdującą się tam salę teatralną. Dotąd nie wyremontował. Dawny dom PZPR miał zamienić na swoją luksusową rezydencję. Zdołał obić budynek drewnem, na szczycie umieścić orła. Potem roboty stanęły i stoją do dziś.

Ostatnio, kiedy dziennikarka "Tygodnika Podhalańskiego" pytała go, na tle afery hazardowej, o jego długi, to je zbagatelizował. Mówił o stu tysiącach złotych. I nazwał to bułką z masłem. Samym samorządom na Podhalu jest winien przynajmniej kilkakrotnie więcej. Rozmawialiśmy z biznesmenem, który na mocy prawomocnego wyroku domaga się od Stocha 200 tysięcy złotych.
Sam Stoch kilka tygodni temu publicznie zaprzeczył, że w styczniu przepisał swój majątek na dzieci (ma dwie córki i syna). Tymczasem na początku sierpnia powiedział dla naszej gazety o swej własności nad Jeziorem Czorsztyńskim: "Obiekty te nie należą już do mnie, tylko do mojej córki, a ona z kolei dzierżawi je komuś innemu".

Z kolei w połowie roku poinformował oficjalnie jedną z rządowych instytucji, że darował swojej młodszej córce większość udziałów w spółce, do której należy m.in. wspomniana nieruchomość w centrum Krakowa. Sobie zostawił jeden udział i stanowisko prezesa firmy, która nieruchomością zarządza.
Kiedy więc Andrzej Stoch deklaruje publicznie, że Ryszarda Sobiesiaka, którego Polska kojarzy dziś z Mirem i Zbychem, zna tylko z dawnych, wspólnych, a nieudanych planów inwestowania w wyciągi narciarskie w Zieleńcu, to można mu uwierzyć.

Kiedy jednak twierdzi, że z hazardem nie ma nic wspólnego, to uwierzyć trudniej. Bo całe życie Andrzeja Stocha pełne jest hazardowych zagrywek. Udało mu się nawet brawurowo rozbić "bank". Państwowy, oczywiście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska