Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Walentynowicz - kobieta, rzucona w wir historii. O spektaklu "Nazywam się Anna Walentynowicz" w Łaźni Nowej

Anna Piątkowska
Anna Piątkowska
Agnieszka Przepiórska jako Anna Walentynowicz
Agnieszka Przepiórska jako Anna Walentynowicz Anna Kaczmarz
Magazyn „Time” nazwał ją „matką polskiej niepodległości”, nadając tytuł Kobiety Roku 1980. Legenda "Solidarności", podziwiana i piętnowana. Anna Walentynowicz powraca w spektaklu Anny Gryszkówny „Nazywam się Anna Walentynowicz”. Tuż przed premierą o słynnej robotnicy Stoczni Gdańskiej rozmawiamy z Agnieszką Przepiórską, która wciela się w tę postać na scenie. Premiera 1 września w Teatrze Łaźnia Nowa.

Legendarna bohaterka Sierpnia '80, inicjatorką "Solidarności". Magazyn „Time” nadał jej tytuł Kobiety Roku 1980. Pod koniec życia budziła kontrowersje swoimi wypowiedziami. Jaką Annę Walentynowicz zobaczymy na scenie?
Staraliśmy się pokazać pełny obraz Anny Walentynowicz i jako działaczki, i matki. Legendę i zwykłą kobietę. Na scenie pojawia się jako kobieta schorowana, już pod koniec swojego życia. Wciąż mieszka w 38 m, które dostała przy ul. Grunwaldzkiej w Gdańsku. W scenariuszu znalazły się najistotniejsze momenty z jej życia. Naszym zdaniem przełomowe. Przeszłość przywoływana zostaje we wspomnieniach: pojawia się i wieś Sienne, gdzie się urodziła, pierwsza praca spawacza w Stoczni i moment, kiedy przeszła na suwnicę. Przywołujemy początki "Solidarności", mszę w Stoczni, podczas której klęczała obok Lecha Wałęsy. Pojawiają się flesze z całego jej życia. Rzeczywiście Walentynowicz budziła negatywne skojarzenia w związku z tym, co głosiła pod koniec życia. Pojawia się moment, kiedy rodzi się w niej poczucie odrzucenia i gorycz, ale my pokazujemy ją jako działaczkę.

Opowieść o Walentynowicz to też oddanie głosu kobietom "Solidarności". Działaczkom sprowadzonym do dostarczycielek prowiantu strajkującym. Co zdecydowało o tym, że Walentynowicz nie znalazła się wśród tych kobiet, którym odebrano nazwisko, jest rozpoznawalna, nie stała się jedną z wielu kobiet "Solidarności"?
To od niej zaczął się strajk, od postulatu przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy. Jej nazwisko od początku bardzo mocno zafunkcjonowało i trudno je było potem wymazać. Ale w spektaklu przywołujemy też moment, kiedy jej zdjęcie pojawia się na okładce niemieckiego "Sterna" podpisane jako anonimowa robotnica. Może więc jednak jest tak, że Anna Walentynowicz istnieje w polskiej świadomości, ale w tej światowej pozostała jedną z wielu. W jakiś sposób tym spektaklem też chcemy przywrócić pamięć o niej, choć nie budujmy jej pomnika. Na pewno nasza opowieść nie jest czołobitnym oddaniem hołdu Annie Walentynowicz.

Walentynowicz jest legendą "Solidarności", ale przecież jej losy: osierocona w dzieciństwie, samotna matka bez własnego kąta mierząca się heroicznie z losem to opowieść, w której może się przejrzeć wiele kobiet.
Na pewno nasza opowieść ma też wymiar uniwersalny. Nie umniejszamy jej działalności społecznej, ale pokazujemy ją tak właśnie, jako samotną matkę. Mówimy o zmaganiu z losem, o doświadczeniu wspólnym dla wszystkich matek: rozdźwięku między obowiązkami macierzyńskimi a pracą zawodową, związanym z tymi wyborami i konfliktami wewnętrznymi. Pokazujemy Walentynowicz w podeszłym wieku, kiedy zastanawia się, kto usłyszy jej głos, komu będzie potrzebna. Opowiadamy o losach kobiety rzuconej w wir historii.

Kanwą spektaklu jest biografia „Anna szuka raju” Doroty Karaś i Marka Sterlingowa. Jak przekłada się tak długie i bogate życie na kilkadziesiąt minut spektaklu?
Z Piotrem Rowickim, autorem scenariusza, współpracuję już ponad 10 lat. „Nazywam się Anna Walentynowicz” to kolejna nasza współpraca nad herstoriami - rozumiemy się już w tych opowieściach, wiemy, co chcemy w nich uwzględnić, a biografia "Anna szuka raju" jest porywającą książką - jedną z najlepszych biografii jakie czytałam. To bardzo dobry materiał do adaptacji scenicznej. Jest w niej i Anna kobieta, i matka, jest "Solidarność", są rozbudowane konteksty, opisane osoby, które spotykała na swojej drodze. Adaptacja tej książki była jak podróż przez życie Walentynowicz: bogate w wydarzenia, skomplikowane i niesprawiedliwe. Po jej przeczytaniu wiedziałam, że chcę opowiedzieć o Annie Walentynowicz ze sceny.

Prapremiera spektaklu odbyła się 14 sierpnia ubiegłego roku w Stoczni Gdańskiej. Spektakl nosił wówczas też bardziej uniwersalny tytuł "Anna". W Krakowie zobaczymy go po raz pierwszy na scenie, a tytuł „Nazywam się Anna Walentynowicz” wskazuje już na konkretną bohaterkę.
Spektakl w Stoczni był związanym z obchodami wydarzeń sierpniowych. Premiera teatralna będzie miała miejsce dopiero teraz. Natomiast jeśli chodzi o tytuł to zmieniał się on w trakcie prac nad spektaklem wielokrotnie. Przyznaję, że bałam się nazwiska Walentynowicz w tytule właśnie ze względu na te negatywne konotacje. Zdarzało się, że kiedy zapraszałam na spektakl, słyszałam, że kogoś ta postać w ogóle nie interesuje. Tytuł "Anna" sugeruje, że jest to opowieść o kobiecie po prostu. Po tamtym pokazie uznaliśmy jednak, że chcemy, by spektakl wskazywał na jego bohaterkę - Annę Walentynowicz. Opowiadamy już bez obaw o niej i jej historii.

Anna Walentynowicz sama opowiada w przedstawieniu swoją historię?
Na scenie jest ze mną reżyserka Anna Gryszkówna. Wciela się w dziennikarkę towarzyszącą mojej bohaterce. Wspiera mnie w opowiadaniu tej historii i czuwa nad całą opowieścią. Nie chciałyśmy, żeby Anna Walentynowicz była sama na scenie.

Ostatnie zdanie należy rozumieć technicznie czy metaforycznie?
Z jednej strony rzeczywiście nie chciałam być sama na scenie, ale nie chcieliśmy też, by Anna była osamotniona. Przez całe swoje życie doświadczała samotności, dlatego też zależało nam na tym, żeby w naszym spektaklu ktoś przy niej był. Surowa i wspaniała przestrzeń Łaźni Nowej jest też częścią świata, który opowiadamy, ogromu przestrzeni i tej małej-wielkiej bohaterki.

Anna Walentynowicz jest kolejną bohaterką pani monodramu. W Krakowie widzieliśmy pani Zuzannę Ginczankę, Simonę Kossak, Wisławę Szymborską, matkę Grzegorza Przemyka. Jakim kluczem wybiera pani bohaterki?
Nie ma jednego klucza. Nie planuję tych opowieści, to bohaterki pojawiają się na mojej drodze. Czasem poprzez czytaną biografię, jak w przypadku Anny Walentynowicz, czasem - jak przy Barbarze Sadowskiej – pretekstem jest artykuł w gazecie. Ginczankę zaproponował Piotr Rowicki - nie było wówczas jeszcze jej biografii, a zaledwie skrawki pamięci o niej. Motywy są różne, ale na pewno to one mnie znajdują.

Jest wspólny mianownik tych historii?
Tak. Myśląc o nich, dochodzę do wniosku, że jest to moment konstytuowania się moich bohaterek. Wszystkie poszukują swojej tożsamości, zmagają się z jakimś rodzajem niezaspokojonej miłości w dzieciństwie – wyjątkiem jest Szymborska, która poza tym, że wcześnie osierocił ją ojciec, miała szczęśliwe dzieciństwo, była kochana. Myślę, że z tego trudnego dzieciństwa wyrastają kolejne historie w ich życiorysach, a one same starają się udowodnić sobie, że są coś warte. Chcą poczuć się uprawnione do istnienia.

A jak została odebrana Anna Walentynowicz w Gdańsku?
Spektakl w Stoczni był dla mnie bardzo silnym przeżyciem. Był wówczas obecny syn Walentynowicz - Janusz, co dla mnie miało ogromne znaczenie, były suwnicowe - koleżanki z pracy, które podały mi mnóstwo przepisów na leczo, więc chyba dobrze odebrały mnie w tej roli. Była prezydent Dulkiewicz. Było też dużo wzruszenia i zrozumienia dla mojej bohaterki. Mam nadzieję, że w Krakowie też ta historia zaistnieje pozytywnie. Cieszę się, że znowu możemy ją opowiedzieć. Zwłaszcza, że z moich obserwacji wynika, że to są też swego rodzaju lekcje historii.


Spektakl "Nazywam się Anna Walentynowicz" w reżyserii Anny Gryszkówny 1, 2 i 3 września w Teatrze Łaźnia Nowa. Po spektaklu 2 września, o godz. 20.30 odbędzie się spotkanie z reżyserką i odtwórczynią roli Anny Walentynowicz oraz autorami biografii "Anna Szuka raju" Dorotą Karaś i Markiem Sterlingowem. Na spotkanie wstęp wolny.

Jak nauczyć dziecko języka obcego - oto porady eksperta

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska