Ostatni raz 15-metrowy krzyż na Giewoncie był konserwowany dwanaście lat temu. Wtedy ograniczono się do wyczyszczenia i pomalowania stalowej konstrukcji. Wczoraj śmigłowcem TOPR przetransportowano na szczyt ekipę naukowców oraz 200 kg potrzebnego sprzętu - m.in. agregat prądotwórczy - aby dokonać mikrowierceń.
Już od kilku lat było jasne, że fundamenty krzyża nie są w najlepszym stanie z powodu ekstremalnych warunków pogodowych i natężenia ruchu turystycznego w tym miejscu.
- Sam stalowy krzyż jest raczej w dobrym stanie - prognozuje Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. Ale dla pewności do badań laboratoryjnych zostanie pobrany jego mały fragment,
a w betonowym posadowieniu będą wywiercone niewielkie otwory, aby sprawdzić, w jakim ono jest stanie.
Andrzej Ciszewski ze specjalistycznej firmy AMC pomaga krakowskim naukowcom i porównuje stan krzyża na Giewoncie ze stanem konstrukcji sprzed 10 lat, kiedy jego firma wykonywała tam doraźne prace konserwatorskie.
- Wydaje mi się, że jest dużo gorzej, bo fundament pod krzyżem traci stateczność. To efekt przebywania tam stale sporej liczby turystów, którzy nieświadomie powodują odłupywanie się fragmentów skał. Do tego dokłada się jeszcze naturalna erozja skały - mówi Ciszewski.
We wrześniu naukowcy metodami geodezyjnymi zbadają, czy krzyż stoi prosto. Użyja też georadaru
do analizy zatopionych w kamieniu stalowych elementów monumentu. Wyniki badań i wnioski z nich zostaną przedstawione Radzie Naukowej TPN i wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków.
Wczoraj pod Giewontem doszło też do odkrycia z zupełnie innej dziedziny. Ratownicy TOPR znaleźli tam najpierw dokumenty, a potem zwłoki mężczyzny, który zaginął kilka lat temu. Ciało było w stanie daleko posuniętego rozkładu. Sprawę zbada zakopiańska policja.