W Siedlcach długo pachniało sensacją. Na początku spotkania gospodynie wyszły na prowadzenie 10:2 i to był pierwszy sygnał dla mistrzyń Polski, że nie mają co liczyć na łatwy mecz. Po wiślaczkach było widać zmęczenie ostatnimi starciami w Eurolidze i ekstraklasie. To siedlczanki więcej biegały i grały agresywniej.
W końcu krakowianki włączyły wyższy bieg, odrobiły straty i pierwszą kwartę wygrały 18:16. Ale to nie był koniec ich kłopotów. Mniej, niż zwykle zespołowi dawała Ewelina Kobryn. Po środkowej najbardziej chyba było widać wyczerpanie napiętym terminarzem. W kosz nie umiała się w pierwszej połowie wstrzelić również Amerykanka Meighan Simmons.
Do przerwy najlepiej punktującą wiślaczką była Agnieszka Szott-Hejmej, która na tym etapie miała na koncie 11 oczek. Polka w ostatnich meczach miała mniej szczęścia w ataku, ale akurat w Siedlcach odblokowała się w ważnym dla drużyny momencie.
Gospodynie nie odpuszczały jednak i cały czas realizowały założenia trenera Teodora Mołłowa. Do przerwy na tablicy wyników widniał remis - 34:34.
Starcie w Siedlcach było okazją do debiutu w barwach Wisły dla Olivii Szumełdy - Krzyckiej. Pozyskana przez "Białą Gwiazdę" 26-latka była aktywna, dużo biegała i walczyła w obronie, ale sprawiała wrażenie, jakby bała się rzucać do kosza. Do przerwy miała na koncie 2 asysty i 2 przechwyty.
Wydawało się, że Wisła powinna zmobilizować się i po wyjściu z szatni przejąć kontrolę nad spotkaniem. Stało się odwrotnie. To siedlczanki lepiej zaczęły trzecią kwartę i niebawem prowadziły już różnicą ponad 10 punktów! Mistrz Polski był w niemałych opałach.
W końcówce jednak Wiśle udało się wyrwać rywalkom zwycięstwo. W samą porę przebudziła się Simmons, która kończyła mecz z 23 punktami na koncie.
PGE MKK Siedlce - Wisła Can-Pack Kraków 66:72
(16:18, 18:16, 17:9, 15:29)