Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez skalpela. Kardiolog INTERWENCYJNY

Katarzyna Kojzar
Andrzej Banaś
Dostał niedawno prestiżowego „Oscara Kardiologii” za opracowanie nowoczesnych metod leczenia zawału serca . Organizuje Kluby Pacjenta, wykłada na UJ, jeździ i szkoli na całym świecie. Kiedy ma chwilę wolnego, siada do auta i rusza na tor wyścigowy.

Kiedy wchodzi się do gabinetu profesora przy ulicy Kopernika 17 w Krakowie, wszystko staje się jakby spokojniejsze. Cicho i schludnie. Meble i dekoracje do siebie pasują, półki uginają się pod ciężarem opasłych ksiąg medycznych. Po korytarzu nikt nie biega ani nie krzyczy. Zupełnie jakby to nie była część szpitala.

Ten adres - ulica Kopernika towarzyszy Dariuszowi Dudkowi od zawsze. Dosłownie - tutaj się urodził, tutaj studiował, tutaj zaangażował się w koło naukowe, tutaj zaczął pierwszą pracę, tutaj kieruje Oddziałem Kardiologii i Interwencji Sercowo-Naczyniowych.

Cofnijmy się o 20 lat. Osiemnastoletni Darek jest obiecującym informatykiem. Pasjonuje go też fizyka i matematyka, jeździ na olimpiady, świetnie się uczy. Nauczyciele wróżą mu karierę. Może zostać programistą, mieć świetną pracę, dobrze płatną, a do tego pracować nad innowacjami. Bo w głowie Darka jest milion pomysłów na minutę. Jednym z nich okazuje się pójście na przekór. Składa papiery na medycynę w Collegium Medicum UJ.

- To były takie czasy, że każdy, kto nie szedł na studia, musiał iść do wojska - uśmiecha się profesor. -Ja chciałem od razu studiować, co dawało dodatkową motywacją, żeby dobrze zdać maturę. Na medycynę przyjęli mnie z drugą lokatą - dodaje.

Kardiologia to jest to
Po trzecim roku już wie - kardiologia to jest to, co chce robić w życiu. To taka dziedzina, w której bardzo ważne są zasady fizyki, czyli to, co lubi najbardziej.

Kiedyś uważano, że w sercu jest dusza. Może jest w tym kawałek prawdy, bo kiedy ono przestaje działać, stają wszystkie narządy

Ma ścisły umysł, więc świetnie się odnajduje podczas ćwiczeń na otwartym sercu. W tym zawodzie niezbędna jest wyobraźnia, która pozwala na dokładne zaplanowanie, jak ma przebiegać operacja. - Przydaje się myślenie matematyczne, logika. W kardiologii trzeba opracować kilka wersji, żeby później móc wybrać tę najbezpieczniejszą i najlepszą do pacjenta - tłumaczy Dudek.

Swoją pierwszą operację pamięta doskonale, jak chyba każdy lekarz. To było w szpitalu Jana Pawła II, pod okiem profesora Krzysztofa Żmudki. Na stół operacyjny trafił pacjent po bypassach, trzeba było mu poszerzyć tętnice i dokonać niewielkiej korekty. Mimo, że nie jest to najtrudniejszy zabieg, emocje były ogromne. Ktoś wtedy zrobił młodemu Dariuszowi zdjęcie. Ma je do dziś, na pamiątkę.

Ale chyba najbardziej pamięta się te spektakularne operacje, takie, których nie próbował nikt nigdy wcześniej - mówi prof. Dudek.

Liczą się sekundy
Na sali operacyjnej musi panować pełne skupienie. Jeden fałszywy ruch, jedna drobna pomyłka mogą spowodować katastrofę. Liczą się dosłownie sekundy.

To był 2008 rok, kiedy profesor Dudek po raz pierwszy w Polsce dokonał implantacji zastawek serca bez otwierania klatki piersiowej.

Cały zabieg trwa dosłownie chwilę, ale pomaga ratować pacjentów, którzy balansują na granicy życia i śmierci.

Zadanie brzmi na bardzo proste - w miejsce starej, niedziałającej zastawki trzeba wszczepić nową. Trzeba dokładnie wyczuć, w którym miejscu można to zrobić.

Malutka zastawka jest umieszczana na końcu cewnika, a ten wszczepiany przez pachwinę. Praca serca na tę chwilę jest przerywana specjalnymi lekami po to, by pacjent nie poczuł momentu rozprężania nowej zastawki i miażdżenia starej. Tutaj nie ma miejsca na pomyłki, szansa jest tylko jedna. Lekarz w ciągu kilkudziesięciu sekund, patrząc na monitor , rozszerza zastawkę i szybko wycofuje cewnik. Serce znowu działa. Jeśli wszystko jest w porządku, pacjent za chwilę jest wybudzany przez anestezjologa.

Operacje zastawek nie są jednak pierwszym pionierskim zabiegiem, który wykonał prof. Dudek.

- Równolegle z zabrzańskim ośrodkiem, w 1999 roku, rozpoczęliśmy wprowadzanie interwencyjnych metod leczenia zawałów serca. To było niesamowite, bo jeszcze chwilę wcześniej, na studiach, słyszałem, że pacjentowi z zawałem trzeba podać leki, zalecić leżenie w łóżku i absolutnie nigdzie nie transportować - mówi Dudek i dodaje: - Ale już sześć lat po skończeniu studiów jestem w zespole profesora Krzysztofa Żmudki, który wprowadza zasady kompletnie odwrotne: transportuje pacjenta, a zawał leczy za pomocą zabiegu interwencyjnego.

To jest właśnie to, co kocha w swoim zawodzie najbardziej: wyzwania i adrenalina. - Co roku, mniej więcej na Boże Narodzenie, podsumowujemy, co udało się osiągnąć. Przełom następuje mniej więcej co pięć lat. Mam takie poczucie, że możemy dokonywać rzeczy niemożliwych.

Właśnie wdrożenie nowych metod ratowania pacjentów z zawałami przyniosło Dudkowi kardiologicznego Oscara, czyli zabrzańską nagrodę „Kroki Milowe”.

Skomplikowana, ale pompa

Jednak profesor nie osiada na laurach. Kolejny cel: praca nad zabiegami hybrydowymi.

To dopiero jest przygoda! - uśmiecha się Dudek. - W trakcie zabiegu spotykają się różni specjaliści, planując drogę dotarcia do serca - taką, która w jak najmniejszym stopniu będzie zagrożeniem dla pacjenta.

Niedawno jeden z pacjentów zapytał go, czy profesor potrafi patrzeć na człowieka normalnie, czy automatycznie mapuje u niego drogę dojścia do serca. Dudek się zaśmiał, ale po chwili uświadomił sobie, że tak jest rzeczywiście - przynajmniej przez sekundę przez jego głowę przemyka myśl, jakby to wyglądało na sali operacyjnej.

Z tej pracy trudno jest wyjść. Ona wciąż jest gdzieś z tyłu głowy. - Z definicji mam wolne weekendy , ale jeśli akurat pracuję nad nową metodą albo mam na oddziale trudny przypadek to siłą rzeczy myślę o nim. Nie potrafię się wyłączyć - mówi Dudek.

To mu jednak nie przeszkadza. Dopóki praca jest pasją, myślenie o niej nie męczy. Wręcz przeciwnie - daje sporo satysfakcji.

Kiedyś uważano, że w sercu jest dusza. Może jest w tym kawałek prawdy, bo przecież kiedy ono przestaje działać, stają wszystkie narządy - profesor zawiesza głos, jakby zastanawiając się, jak dobrze ubrać w słowa dalszą część opowieści.

- Ale dla mnie, kardiologa z 20-letnim doświadczeniem, to jest już tylko pompa. Niezwykle skomplikowana i przez to piękna, jednak wciąż pompa. Lekarz musi ją dobrze zrozumieć i poznać, żeby móc w pełni operować.

Ktoś kiedyś powiedział, że kardiochirurdzy i kardiolodzy muszą mieć w sobie żyłkę sportowca - szybko podejmować decyzje, nie dać się emocjom i dążyć do sukcesu. Te same zasady obowiązują zarówno na sali operacyjnej, jak i za kierownicą, podczas rajdów samochodowych. Właśnie to, obok medycyny jest jego ogromną pasją.

Szybka jazda
Zaczęło się z przypadku, kiedy zaproponowano mu kurs doskonalenia jazdy. Bonusem były krótkie zajęcia z Krzyszofem Hołowczycem. -Po raz pierwszy zobaczyłem, że można tak szybko jechać i panować nad autem. Przekładać je na lewo i prawo - mówi.

Od tego momentu zaczyna trenować, czuje tę samą ekscytację, co przed nowym zabiegiem. Wygrywa mistrzostwa amatorskie, jeździ w rajdach. Jeśli tylko ma wolną chwilę, jedzie do Skandynawii, gdzie łatwo można ćwiczyć odcinki specjalne.

***

Kardiologia interwencyjna
wkracza dziś tam, gdzie kiedyś nie można się było obejść bez otwarcia klatki piersiowej. Jej celem jest rozwój technik, które pozwolą leczyć choroby serca bez użycia skalpela. Zapewnia to większy komfort chorym, krótszy pobyt w szpitalu, zmniejsza koszty leczenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska