Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Bez Światowych Dni Młodzieży tak cicho i tak pusto"

Anja Persvold
Anja (w różowej bluzce) pochodzi z Norwegii, kraju, gdzie tylko 2  procent społeczeństwa to katolicy. Zdjęcie sprzed szkoły w Krakowie gdzie mieszkali  skandynawscy pielgrzymi
Anja (w różowej bluzce) pochodzi z Norwegii, kraju, gdzie tylko 2 procent społeczeństwa to katolicy. Zdjęcie sprzed szkoły w Krakowie gdzie mieszkali skandynawscy pielgrzymi fpt/ Anna Kaczmarz
Miesiąc temu setki tysięcy radosnych uczestników Światowych Dni Młodzieży wracało do domów. Rozmawialiśmy wtedy m.in. z Anją Persvold z Norwegii. Teraz przysłała ona „Krakowskiej” garść refleksji. Oto one.

Miesiąc po. W domu. Jest tak cicho w autobusie i ulice są puste. Po dwutygodniowym pobycie na największym festiwalu na świecie, przejście do codziennego życia może być brutalne.

W ciągu dwóch tygodni podróżowałam środkami komunikacji publicznej, w których odbywały się koncerty muzyki i piosenek chrześcijańskich na żywo. Poznałam wielu ludzi, rozmawiałam z zupełnie nieznajomymi młodymi osobami, zaznajomiłam się z chrześcijanami z innych kontynentów, wymieniłam przypinki, opaski, naklejki, tańczyłam nowe tańce, śmiałam się, śpiewałam, a także robiłam wiele innych rzeczy, których na co dzień nie robię. Kościół jest pełen życia i radości, spotkałam wielu młodych ludzi, którzy nie są tymi „młodymi emerytami”, o których mówił papież Franciszek.

***

Byłam wraz z grupą pielgrzymkową Norges Unge Katolikker (NUK) na Światowych Dniach Młodzieży (ŚDM) w Krakowie.

Spotkaliśmy się w poniedziałek 18 lipca jako około 170-cio osobowa grupa pielgrzymów w niedawno ukończonym kościele St. Gudmund kirke w Jessheim.

Podekscytowani, pełni oczekiwań uczestnicy i organizatorzy, znani i nieznajomi, starzy i nowi przyjaciele.

Biskup Bernt przewodniczył mszy posłania w czwartek i wylecieliśmy. I wiesz, że jesteś na pielgrzymce z NUK gdy o. Pål śpiewa do mikrofonu modlitwę przed jedzeniem na pokładzie samolotu!

Już wtedy rozpoczęło się wspólne śpiewanie.

***

W pierwszym tygodniu pobytu w Polsce mieszkaliśmy w diecezji tarnowskiej, i po tym czasie wszyscy zgodnie stwierdzili: polska gościnność jest nie do pobicia! Jedliśmy tradycyjne dania kuchni polskiej i dowiedzieliśmy się, że każdy obiad składa się z przynajmniej dwóch dań i deseru. Staliśmy się mistrzami tańca tańczonego w okręgu, wystarczy tylko spytać kogoś z nas czy możemy pokazać jak się tańczy belgijkę.

Diecezja na terenie której mieszkaliśmy jest znana jako region, w którym mieszka bardzo wielu ludzi wierzących.

Dla wielu z nas Norwegów spotkanie z miejscowością, w której mieszkają sami katolicy było czymś nowym i zrobiło na nas ogromne wrażenie to, że większość mieszkańców, młodzi i starsi, była tak mocno zaangażowana w bezinteresowną pomoc w parafii, a bycie praktykującym chrześcijaninem jest czymś zupełnie naturalnym w społeczeństwie.

Spotkałam się z naturalną, codzienną wiarą, która dodała mi odwagi, by zaufać Bogu i pamiętać o Nim nie tylko w trudnych sytuacjach ale także w pozornie nieistotnych chwilach.

Po tygodniu w goszczącej nas parafii musieliśmy ze smutkiem w oczach pożegnać się z przyjmującymi nas rodzinami. Ale byliśmy pełni radości wypływającej z ich hojności, a nasze bagaże zostały wypełnione prawdziwymi polskimi smakołykami.

***

W ostatnim tygodniu Światowe Dni Młodzieży rozpoczęły się na poważnie. Większość z nas mieszkała w Krakowie, w szkole, a niektórzy zatrzymali się w domach parafian.

Przed południem odbywały się katechezy, jednego dnia katechezę dla nas prowadził biskup Kopenhagi Czesław Kozon, a w pozostałe dni o. Hallvard Hole i o. Khiem.

Popołudniami udawaliśmy się w grupach 6-7 osobowych do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we wspólnym programie, mszach św., posiłkach i zaznajamialiśmy się z pielgrzymami z innych krajów. Ulice Krakowa wypełnione były śpiewem i tańcem oraz tysiącami pielgrzymów, i miało się wrażenie, że stare miasto „odmłodniało”.

Towarzyszyłam kilku osobom podczas wizyty u lekarza i słyszałam jak pielęgniarz powiedział „złóż swoje cierpienia w ręce Boga”.

Nie jestem pewna czy było to sarkazm, czy nie, ale byłam poruszona tym ścisłym związkiem dnia codziennego i tym, aby szukać pomocy u Boga.

Ojciec Święty Franciszek powiedział podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, że powinniśmy budować mosty, że musimy trzymać się razem. Aby pozostać razem jako duchowa wspólnota, ważne jest, aby trzymać się mocno Boga. Aby ufać w Boże miłosierdzie, jego niewyczerpaną miłość do nas, musimy po prostu mieć odwagę powiedzieć: „Jezu, ufam Tobie!”.

Refren hymnu Światowych Dni Młodzieży zaczerpnięty został z Kazania na górze: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”. Nauczyliśmy się go śpiewać po polsku.

To spotkanie niosło za sobą silny znak Bożego Miłosierdzia w osobach św. Faustyny i św. Jana Pawła II, apostołów miłosierdzia w naszych czasach, którzy byli silnie związani z Krakowem. Wielu z nas znało tę modlitwę już wcześniej, a wiele osób podczas tej pielgrzymki nauczyło się modlić koronką do Miłosierdzia Bożego pośród tłumu na ŚDM; może to być ciężkie do pojęcia, co jest w stanie połączyć ze sobą ponad dwa miliony ludzi.

Szliśmy w pielgrzymce do Campus Misericordia - to ogromne tereny porośnięte trawą i położone poza Krakowem, gdzie odbywała się wieczorna modlitwa i adoracja Najświętszego Sakramentu. W sobotę, tam nocowaliśmy i w niedzielę uczestniczyliśmy w mszy św. wraz z papieżem Franciszkiem.

***

Podczas wieczornej modlitwy wszyscy mieli zapalone świece. Wokół zapanowała cisza i spokój, ciemność została rozświetlona tysiącami świec - pielgrzymi klęczący przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie, byliśmy zmęczeni, ale zjednoczeni we wspólnocie.

Podczas niedzielnej Mszy św. z udziałem papieża było bardzo gorąco, wszyscy wypatrywali i modlili się o deszcz.

Zaraz po skończonej mszy św. zaczął padać ulewny deszcz!

Droga powrotna do szkoły w której mieszkaliśmy okazała się o wiele dłuższa niż zakładaliśmy, szliśmy przez wiele godzin w deszczu, podczas błyskawic, piorunów i wiatru.

Można by sobie wyobrażać, że młodzi ludzie w dzisiejszych czasach zaczęliby narzekać i skarżyć się na taką pogodę, ale powiem, że mimo zmęczenia byliśmy w bardzo dobrym i radosnym nastroju. Nawet po przejściu 13 kilometrów opowiadaliśmy sobie nawzajem dowcipy i dobrze się bawiliśmy. Po powrocie do szkoły zjedliśmy posiłek, ogrzaliśmy się i zaczęliśmy wspominać tę niesamowitą powrotną wędrówkę, która właśnie się zakończyła.

Teraz gdy idę cichymi ulicami i jadę pustymi autobusami, uśmiecham się do siebie i wracam myślami do tych niesamowitych i błogosławionych tygodni w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska