Mistrz Polski zainaugurował ligowy sezon w bardzo obiecującym stylu. Nowe gwiazdy krakowskiej ekipy pokazały kibicom próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności w ofensywie. Było to, czego oczekiwali fani - wysoki wynik i momentami efektowna gra.
Wiślaczki zaczęły od mocnego uderzenia. Już w pierwszej kwarcie starcia z MKK Siedlce rzuciły rywalkom aż 30 punktów. To było niczym szybko strzelone bramki w futbolu, które ustawiają mecz.
Dzięki temu, że krakowianki już na starcie wypracowały sobie tak wysoką przewagę, trener Jose Hernandez już w pierwszej połowie mógł wpuścić na parkiet rezerwowe, np. Magdalenę Puter. To było ważne tym bardziej, że trener Wisły nie miał na inaugurację komfortowej sytuacji kadrowej. Uraz leczy jeszcze Ziomara Morrison, a Magdalena Ziętara dopiero wraca do pełnej dyspozycji po zaleczeniu problemów zdrowotnych.
Mimo nieobecności chilijskiej środkowej, wiślaczki i tak miały kim postraszyć rywalki pod koszem. Dzięki zbiórkom w ataku Eweliny Kobryn, krakowianki mogły liczyć na punkty z ponowienia. W efekcie nowe rozgrywające Wisły – Hind Ben Abdelkader i Sandra Ygueravide - nie bały się rzucać za trzy. Nawet jeśli któryś rzut z dystansu odbijał się od obręczy, Kobryn była na posterunku. Tymczasem po jednej z trójek Ben Abdelkader na tablicy było już 50:31 dla Wisły.
Po zmianie stron MKK nadal nie miało pomysłu na odwrócenie losów meczu. Tymczasem wiślaczki trafiały nawet przy podwojonym przez rywalki kryciu. Jak wtedy, gdy Ygueravide zapunktowała z niełatwej pozycji pod koszem. Za moment dorzuciła jeszcze trafienie z dystansu. Hiszpanka przywitała się z kibicami przy Reymonta bardzo udanym występem. Podobnie, jak reszta nowych gwiazd Wisły.
Tymczasem trener MKK i jednocześnie selekcjoner kadry Polski Teodor Mołłow nie krył irytacji. - Taka strata! – wściekał się, widząc grę swoich zawodniczek. – To jest skandal! Macie pokazać charakter – apelował w trzeciej kwarcie.
W końcówce wiślaczki już trochę zwolniły obroty, czując, że mają mecz pod kontrolą. – Nie mogliśmy podejmować tym razem pełnego ryzyka w defensywie, żeby nie narażać się na wyfaulowanie - tłumaczył trener Hernandez.
- Ważne, że mogłyśmy pograć w końcu „pięć na pięć” zawodniczek, przećwiczyć pewne zagrywki. Przed nami cały sezon i mam nadzieję, że gdy wróci Magda Ziętara i Zio Morrison będziemy mogły to wszystko fajnie poustawiać – podkreślała kapitan drużyny Agnieszka Szott-Hejmej.
Trener Mołłow mógł się pocieszać tym, że jego ekipie udało się przekroczyć barierę 70 zdobytych punktów. - Wynik i tak jest lepszy, niż nasza gra. Ale to normalne, że młode zawodniczki płacą na początku frycowe. Mogę tylko życzyć Wiśle takiej skuteczności w Eurolidze – skwitował selekcjoner.
Wisła Can-Pack Kraków - PGE MKK Siedlce 91:72
(30:16, 22:18, 20:16, 19:22)
Wisła: Ben-Abdelkader 20, Misiuk 20, Kobryn 17, Pop 14, Ygueravide 14 - Szott-Hejmej 6, M. Puter 0, D. Puter 0.
MKK: Kisiłowa- Mołłowa 18, Schmidt 18, Naczk 13, Parysek 4,Żukowska 0, - Trzeciak 11, Parzeńska 6, Poboży 2, Wajler 0.