Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Serwiński: Zostaję w Muszynie, nadal będę menedżerem

Krzysztof Kawa
Rok 2011 hala w Sopocie. To wtedy siatkarki z Muszyny po raz ostatni zdobyły tytuł mistrzyń Polski pod wodzą Bogdana Serwińskiego (obok Aleksandra Jagieło)
Rok 2011 hala w Sopocie. To wtedy siatkarki z Muszyny po raz ostatni zdobyły tytuł mistrzyń Polski pod wodzą Bogdana Serwińskiego (obok Aleksandra Jagieło) Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
Bogdan Serwiński od wtorku nie jest trenerem siatkarek Polskiego Cukru Muszynianki Enea, już w środę zajęcia z zespołem poprowadził Ryszard Litwin. To jednak nie znaczy, że były trener usuwa się w cień. To nadal od niego w dużej mierze będzie zależało, jak poradzi sobie klub z Muszyny w Orlen Lidze.

Zaskoczył Pan swoją decyzją wiele osób. Czy także same siatkarki z Muszyny?

One były przygotowane na tę chwilę od dawna, bo moja decyzja nie zapadła pod wpływem nagłego impulsu. Już od pewnego czasu wspominałem im, że może to nastąpić. Wychodzę z założenia, że jeżeli wymaga się od siatkarek odpowiedzialności, to trzeba takie kryterium wartości zastosować przede wszystkim wobec siebie. Nie byłem usatysfakcjonowany ani tegorocznymi wynikami, ani poziomem gry, a mam zasadę, że honor trenerski jest najistotniejszy. Odpowiedzialność ponosi w pierwszym rzędzie trener, stąd moja decyzja. Co oczywiście nie jest równoznaczne z tym, że kończę z pracą w siatkówce, bo nadal będę pracował w klubie. Nie jest też powiedziane, że nigdy do pracy trenerskiej nie wrócę, chociaż trudno powiedzieć co będzie, bo może nowe życie bez ławki trenerskiej bardzo mi się spodoba? Nie chowam się za kwestie zdrowotne czy rodzinne. Po prostu zespół nie ma satysfakcjonujących wyników, a to jedyne kryterium oceny trenera.

W jakiej roli pozostanie Pan w klubie?

Przez całą karierę wykonywałem tyle różnych czynności, że można by zebrać z tego kilka etatów. Tak więc teraz odpadnie mi tylko ławka trenerska, a reszta jest do zrobienia. Nasz klub ma bardzo skromną obsadę personalną.

Czytaj też: Trener Bogdan Serwiński zrezygnował

Jaką Pan pełni funkcję formalnie, bo przecież bywał Pan i prezesem, i członkiem zarządu...
Obecnie jestem członkiem Rady Nadzorczej, natomiast wykonywałem też czynności czysto menedżerskie i nadal je będę wykonywał. Na mojej głowie jest szukanie zawodniczek do zespołu i kontakty z menedżerami, co więcej także z lekarzami, bo zajmuję się kontuzjami zawodniczek, ponadto wszelkie sprawy organizacyjne. Będę się starał, by trenerzy Ryszard Litwin i Marcin Wojtowicz, którzy mnie zastąpili, mieli spokojną głowę i mogli się skoncentrować wyłącznie na pracy sportowej.

Najpoważniejszy problem do rozwiązania na najbliższe dni to wygaśnięcie umowy sponsorskiej z Eneą?

To był roczny projekt, tak się umawialiśmy na wstępie, więc nie rozdzieramy szat. Nie było klauzuli o przedłużeniu umowy, więc musimy zrobić wszystko, by znaleźć w to miejsce taką firmę, która wypełni w nazwie drużyny trzeci człon.

Widzi Pan na to szanse?**

W naszym realiach gospodarczo-politycznych to nie są łatwe rzeczy. Kluby w siatkówce nie mają stabilności finansowej, to są z reguły doraźne działania i praca non stop, by uzyskać efekt. To często kwestia zwykłego szczęścia. Rozmowy się toczą, ale nie jestem upoważniony, by podać nazwę firmy.

Dokładnie 10 lat temu Muszynianka pod Pana wodzą zdobyła pierwsze mistrzostwo Polski. To symboliczne, że dokładnie po dekadzie zamyka Pan jeden z ważnych rozdziałów w swoim życiu.

Z siatkówką jestem związany od 30 lat. Najpierw był Poprad Muszyna i Kurier. Była to siatkówka młodzieżowa, połączona z moja pracą nauczycielską na początku lat 80. Fakt, że od pierwszego mistrzostwa, czyli mojego pierwszego wielkiego sukcesu minęło równo dziesięć lat, nie miał dla mojej decyzji znaczenia. Sądzę, że mam jeszcze w sobie dużo inwencji i nie pora na wspomnienia i pamiętniki.

30 lat w Muszynie to szmat czasu. Jakby Pan zareagował, gdyby teraz zadzwonił ktoś z ofertą pracy trenerskiej w innym klubie?

Nie zastanawiałem się nad tym. Wtedy, gdy odnosiłem sukcesy, graliśmy w Lidze Mistrzyń, miałem dużo intratnych propozycji z wielu klubów. Nie korzystałem z nich, pracowałem dla Muszyny. I pewnie już tak zostanie, chociaż nigdy nie można mówić, że nic takiego się nie wydarzy. Może skuszą mnie nowe wyzwania, ale nie pora, by o tym mówić.

Wracając do zespołu siatkarek z Muszyny. Jak duży wpływ na wyniki w Orlen Lidze miały kontuzje Anny Grejman i Małgorzaty Lis?

Cały problem tkwił w kontuzjach tych dwóch szóstkowych zawodniczek. Wprawdzie udało się, mówiąc trywialnie, załatać dziury w składzie, ale nie na tyle, żeby to dało skutek satysfakcjonujący. Ania Grejman miała odgrywać rolę liderki sportowej, a Gosia Lis rolę liderki mentalnej. Te plany zostały zniweczone i to źródło naszych niepowodzeń. Zespół stał się rozchwiany i nie był w stanie się ustabilizować, a to się przekładało na niepewną grę. Jak brakuje lidera, to zespół traci bardzo dużo na wartości. To nas bardzo dotknęło, ale nie można usprawiedliwiać niepowodzeń wyłącznie złośliwym zbiegiem okoliczności.

Kiedy te zawodniczki będą mogły wrócić do gry?
Mam nadzieję, że Grejman będzie mogła w pełni dołączyć do zespołu w połowie stycznia. Jest z nami w klubie, wykonuje końcowy etap rehabilitacji po ciężkiej kontuzji. Zobaczymy, z jakim skutkiem ten powrót nastąpi, bo każdy zawodnik po długiej przerwie ma traumę i powrót do gry wcale nie jest łatwy. Natomiast Lis rozpocznie pracę w klubie najwcześniej w marcu, więc ten sezon ma stracony, bo potrzeba będzie jeszcze dwóch-trzech miesięcy, by wróciła do pełnej dyspozycji.

Muszynianka zajmuje ósme miejsce, które Pana nie satysfakcjonuje. Jakie jest teraz zadanie dla trenera Litwina?
Żegnając się we wtorek z zespołem przypomniałem, że przed sezonem naszym celem, zakładając grę w pełnym składzie, było miejsce w pierwszej czwórce, która gra w play-off o medale. Natomiast na dziś nie jesteśmy zespołem gorszym od drużyny z Bydgoszczy, a więc miejsce piąte-szóste w dalszym ciągu jest całkowicie realne. To cel, do jakiego zespół pod wodzą nowych trenerów będą z determinacją dążyć.

Trener Litwin nie wzbraniał się przed podjęciem tego wyzwania?

Miał trochę dylematów. Długo to trwało, dotyczy to zarówno jego, jak i trenera Wojtowicza, a także prezesa Grzegorza Jeżowskiego, ale moja perswazja przyniosła skutek.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bogdan Serwiński: Zostaję w Muszynie, nadal będę menedżerem - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska