25-letni mistrz olimpijski z Londynu w wadze superciężkiej i wicemistrz świata, na zawodowym ringu demoluje kolejnych rywali. Niepokonany Joshua w 17. zawodowej walce rozprawił się z ambitnym, ale bezradnym Breazealem, który musiał przełknąć gorycz pierwszej zawodowej porażki.
Na takie rozstrzygnięcie zapowiadało się od początku pojedynku, zresztą wydawało się, że pojedynek skończy się już w drugiej rundzie. Amerykanin bardzo wyraźnie odczuł uderzenie Brytyjczyka i stracił równowagę, ale na jego korzyść zadziałał fakt, że nie jest (był?) rozbitym pięściarzem, dlatego bardzo szybko zdołał dojść do siebie i w kolejnych minutach walki był w stanie przyjąć jeszcze wiele potężnych uderzeń.
Nie każdy urodził się ze szczęką z betonu, jak Mariusz Wach, który przez 12 rund potrafił przetrwać nawałnicę Władimira Kliczki, więc Breazeale w końcu musiał skapitulować. Losy pojedynku rozstrzygnęły się w 7. rundzie, a początkiem końca był precyzyjny i mocny prawy prosty z rąk mistrza świata.
Pojedyncze uderzenie nie załatwiło sprawy, Amerykanin jeszcze zdołał wstać i próbował pokazać serce do walki, ale kolejny zainkasowany cios już przesądził sprawę. Warto dodać, że Amerykanin był potencjalnym przeciwnikiem dla krakowianina Andrzeja Wawrzyka podczas styczniowej gali na Brooklynie, na której w walce wieczoru Deontay Wilder potężnie znokautował Artura Szpilkę.