Jest już Pan spakowany przed podróżą do USA?
Nie, jeszcze nie [śmiech].
Ale wyjazd jest cały czas aktualny?
Tak. Do załatwienia zostały sprawy formalne. Myślę, że nie będzie problemu z otrzymaniem wizy turystycznej. Jak tylko ją dostanę, od razu wsiadamy z Pawłem Głażewskim [pięściarzem grupy Babilon Promotion, który niedawno walczył z Royem Jonesem Jr. - ŁM] w samolot. Tam już na nas czekają.
W Detroit będzie Pan trenować pod okiem samego Emanuela Stewarda, aktualnego trenera Władymira Kliczki.
No tak, od niego mamy zaproszenie. Będziemy pracować w słynnym Kronk Gym. To supersprawa. Cieszę się niesamowicie. Duże wyróżnienie, a poza tym będzie można nabrać doświadczenia i wiele się nauczyć.
Po takim wyjeździe będzie o Panu bardzo głośno. Jest Pan gotowy na zamieszanie?
Szczerze mówiąc, nie brałem tego pod uwagę [śmiech]. Chcą mnie wysłać, to korzystam z okazji. Trudno, żebym powiedział, że nie jadę, bo coś tam...
Pobyt za oceanem ma być głównym etapem przygotowań przed kolejną walką?
Zgadza się. Będziemy tam do października. Mamy zaplanowane treningi i sparingi. Jeśli wyjazd dojdzie do skutku, wszystko będzie robione pod kątem następnego przeciwnika.
A pobić Pana w październiku będzie starał się niepokonany Dennis Ricky Pow.
Wiem, że ma na koncie osiem walk i wszystkie wygrane. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać w ringu. Z tego, co się orientuję, mamy walczyć osiem rund. Wyzwanie duże. Osiem, a w sumie nigdy nie przeboksowałem sześciu. Motywuje mnie to do ciężkiej pracy.
W sobotę pokonał Pan Steve'a Kroekela. Rzeczywiście był tak mocny, jak Pan przewidywał?
Ciężki strasznie do rozbicia. Ma szczelną gardę. Trzeba było się naprawdę mocno napracować żeby go trafić, to naprawdę kawał roboty.
Rywal po walce wylądował w szpitalu ze złamanymi żebrami.
Zawsze jest tak, że jak się celuje w jedno miejsce cały czas, to zawodnik się przyzwyczaja. Chroni tamto miejsce, podnosi ręce w górę, a wtedy jest luźniej na dole. Nie jest to możliwe, żeby wszystko było zasłonięte idealnie. Zawsze jest jakaś luka, na którą można zapolować.
Schodząc w Międzyzdrojach z ringu, był Pan szeroko uśmiechnięty.
Dzięki Bogu, nic mi się nie stało. Nie otrzymałem żadnych mocnych ciosów. Mam tylko jakieś obtarcie od rękawic. Dobrze się czuję. Taktykę trenera zrealizowałem. Miałem w ogóle nie dopuszczać rywala do siebie. Kiedy tylko się zbliży, miałem trzymać określony dystans, tak żeby nie zdążył nic zrobić ani nie był w stanie pomyśleć, że może coś zdziałać.
Rozmawiał: Łukasz Madej
Krakowski szybki tramwaj na pięciu nowych trasach - sprawdź!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!