- Nie wierzę, w to, co się dzieje. To jakiś koszmar. Bałam się, że znowu wszystko stracimy - mówi Ewelina Brończyk.
Przed godz. 10. odrabiała z najmłodszym synem Emilem lekcje. Starsi synowie Klaudiusz i Kuba szykowali się do kościoła. To oni zauważyli wychodzące spod elewacji holenderskiego budynku dymy.
- Zaczęli krzyczeć, że się pali. Wybiegliśmy na bosaka na zewnątrz - opowiada pani Ewelina.
Jej mężowi i synom udało się ugasić zarzewie ognia.
- Chyba prąd był źle podpięty, bo dymy szły od instalacji - relacjonuje pani Ewelina.
Gdy strażacy przyjechali na miejsce sytuacja była już opanowana.
- Spaliły się dwa arkusze elewacyjne domku. Część elewacji trzeba rozebrać i dogasić. Środek domku nie został naruszony - mówi Paweł Motyka, zastępca komendanta PSP w Nowym Sączu.
Na miejscu zdarzenia są strażacy i policja. Czekają na pogotowie energetyczne.
Nie wiadomo, czy rodzina będzie mogła wrócić do domku.
- Dzisiejszą noc spędzimy pewnie na budowie – mówi roztrzęsiona pani Ewelina.
Nowy dom państwa Brończyków jest już w stanie surowym zamkniętym.
Autor: Damian Radziak
KONIECZNIE ZOBACZCIE: