Jan Kiepura w Krakowie. Tu witały go tłumy
"Wawelski triumf Jana Kiepury" donosił "Ilustrowany Kurier Codzienny" 26 czerwca 1936 roku. Na okładce piątkowego wydania ogólnopolskiego dziennika duża fotografia przedstawiająca tłumy na wawelskim dziedzińcu i rozśpiewanego mistrza - dwa dni wcześniej, wieczorem 24 czerwca, słynny tenor wystąpił na Wawelu na zakończenie trwających dwa tygodnie pierwszych Dni Krakowa. Kiepura, jak podaje IKC, zgromadził 12 tys. słuchaczy, którzy do Krakowa przyjeżdżali specjalnymi pociągami z różnych zakątków kraju.
Kiedyś to były koncerty, można powiedzieć, kilka dni temu najpopularniejsza dziś artystka na świecie Taylor Swift potrzebowała aż trzech występów, by zgromadzić 195 tys. publiczności... Gdyby Kiepura żył w czasach mediów społecznościowych, relacje z koncertu zalałyby internet.
Jerzy Waldorff w biografii Jana Kiepury pisze: " Zarzucano Kiepurze "wygłupy", owe śpiewy z hotelowych balkonów, z dachów aut, jaskrawe kokietowanie motłochu. Odpowiedź: był w tym nikim innym, jak prekursorem dzisiejszych idolów do czarowania tłumu - nie setek, a milionów ludzi! - jest dziś mały ekran TV".
Był jednym z pierwszych idoli kultury masowej.
Jasiu, śpiewaj!
Jan Kiepura w okresie międzywojennym był tak popularny, że gdziekolwiek się pojawił, chciano by śpiewał. Śpiewał więc z okien pociągów, balkonów hotelowych pokoi, z dachów samochodów - jak wspomina Waldorff. Śpiewał wszystko, co miało zwiększyć jego popularność, i opery, i filmowe szlagiery, co wielu poważnych melomanów miało mu zresztą za złe.
Po latach szkolni koledzy wspominali, że Janek śpiewał bez przerwy, nawet w toalecie, gdzie chłopcy szli "na dymka", na szkolnych akademiach śpiewał arie operowe, ale jako scena służyła mu nawet odwrócona beczka, czym zyskał sobie już wówczas pseudonim "Caruso". Do legendy przeszedł jego debiut na scenie, kiedy to młody Kiepura - do niedawna jeszcze student prawa, który w tajemnicy przed ojcem ćwiczył śpiew - miał jedynie odśpiewać krótką solówkę na czele chóru Górali w III akcie "Halki". "Wtedy to ambitny Jan, nie mogąc się nacieszyć, że jest wreszcie przy solowym głosie, wszelkimi zabiegami wokalnymi tak przedłużył i uwypuklił swój debiucik, że aż zgromił go prowadzący spektakl Młynarski." - dyrektor Teatru Wielkiego w Warszawie.
"Na ten skromny debiucik zeszła się cała masa jego kolegów z wydziału prawa Uniwersytetu Warszawskiego" - wspomina w innej biografii pióra Bogusława Kaczyńskiego wieloletni inspicjent w Teatrze Wielkim, Apoloniusz Kowalski. W loży zasiadł też dziekan prawa prof. Eugeniusz Jarra, w charakterze szefa klaki. "Po zaśpiewie Kiepury nie dopuszczono chóru do głosu. Zerwała się owacja, jak gdyby to był występ Carusa!"
"Carusem" okrzyknęła go zresztą Europa, gdy tuż po prawdziwym debiucie operowym we Lwowie, gdzie w styczniu 1925 r. wystąpił w tytułowej roli w "Fauście" Charlesa Gounoda, wyjechał na podbój zagranicznych scen.
Umiejętnie podsycał zainteresowanie swoją osobą nie tylko podczas debiutu - dziś zajmują się tym całe sztaby gwiazd. Dość powiedzieć, że gdy po wojnie po raz pierwszy mógł przyjechać do kraju w 1958 r. mimo szkalowania go w mediach, nazywania "byłym Polakiem" czy "podstarzałym chłopcem z Sosnowca", na lotnisku witały go tłumy z okrzykiem na ustach: "Jasiu, śpiewaj!", nie pozwalając nawet zejść na płytę. Śpiewał więc na stopniach schodów podstawionych do samolotu.
A 3 września 1966 roku na Aleję Zasłużonych na Powązkach odprowadzało go 200 tys. żałobników.
Waldorff w biografii przytacza taką anegdotkę:
"Jan Kiepura prosi do telefonu swojego brata (przyp. red. młodszy brat Władysław również był śpiewakiem). Ten, chcąc zrobić kawał, odpowiada:
- Hallo! Tu największy polski tenor!
Chwila milczenia w aparacie, wreszcie głos Jana Kiepury:
- Tam do licha, połączyłem się sam z sobą!"
Wspomniany wawelski koncert transmitowało radio - "Ruch w całym mieście niemal zamarł. Wszyscy skupili się przy głośnikach w domu czy po lokalach słuchając koncertu" - pisz IKC.
Całkowity dochód z koncertu Kiepura przeznaczył na budowę powstającego wówczas gmachu Muzeum Narodowego w Krakowie. Nie pierwszy to raz i nie ostatni, kiedy swoim śpiewem wspierał ważne narodowe sprawy. Rok wcześniej w Teatrze Miejskim w Krakowie odbyło się przedstawienie „Toski”, z którego dochód Kiepura również przeznaczył na Muzeum Narodowe. Jego ostatni występ - 13 sierpnia 1966 r. to koncert, który zaśpiewał wyłącznie po polsku dla Polonii w Port Chester w Stanach Zjednoczonych. Dwa dni później zmarł na atak serca w swojej rezydencji w Harrison, nieopodal Nowego Jorku.
Kraków pod znakiem Kiepury
"Burza oklasków wita Jana Kiepurę", "Kraków pod znakiem Kiepury", "Mistrz śpiewa!", "Jak okiem rzucić - morze głów", "Dziś cała Polska słucha z Wawelu koncertu Jana Kiepury" - relacjonuje wawelski koncert IKC.
Na początek aria z "Halki". "Tłum zasłuchany, wybucha niemilknącemi oklaskami po zakończeniu pieśni. Sypią się wiązanki kwiatów, rozlegają się okrzyki "Niech żyje!" Mistrz dziękuje serdecznym uśmiechem". Potem sztandarowy repertuar "polskiego Caruso": aria z "Janka", dwie arie z "Toski" w tym jedna bisowana, arie z "Rigoletta", "Aidy", "Strasznego dworu", piosenki filmowe: "O sole mio", "Kocham wszystkie kobiety", "Ninon". "Cudowny głos Jana Kiepury uderza potężnym echem o mury Wawelu. Publiczność jest porwana koncertem." Tego wieczoru artyście akompaniowała orkiestra opery krakowskiej pod dyrekcją Bolesława Wallek-Walewskiego.
Ale prawdziwy szał musiał nastąpić kiedy Kiepura przemówił do publiczności:
"Występuję w różnych krajach, muszę śpiewać w rozmaitych językach, ale w jakimkolwiek śpiewam języku - wiedzcie, że przeze mnie śpiewa dusza polska". Prawdziwy entuzjazm wybuchł po słowach: "Słuchacie mnie w radiu czasami, gdy śpiewam w języku włoskim czy francuskim, ale wiedzcie, jestem waszym chłopakiem z Sosnowca!"
Około północy - koncert rozpoczął się ok. godz. 20.00 - Kiepura skończył bisować, rozdawać autografy, udało mu się przedrzeć przez tłum do samochodu. Zanim jednak dojedzie do hotelu, tłum zatrzymuje auto i zmusza artystę do śpiewania już na Bernardyńskiej, na Stradomiu, Grodzkiej i Sławkowskiej.
Podobnie krakowianie witają "chłopaka z Sosnowca", kiedy dzień wcześniej wysiada z pociągu na Dworcu Głównym. Mimo późnej pory (spóźniony pociąg przyjechał grubo po północy) na peronie oczekiwał przybycia śpiewaka parotysięczny tłum wielbicieli, mediów, artystów. Na sąsiedni tor wjeżdża pociąg z harcerkami, te dowiedziawszy się, na kogo czeka tłum, "urządzają na jego cześć gorącą manifestację". Tłum porywa Kiepurę i podrzuca w górę. "Powitanie Jana Kiepury przybywającego do Krakowa na koncert wawelski przybrało charakter manifestacyjny" - donosiła prasa.
Tłum żądał, by śpiewał jeszcze na schodach pociągu. "Dopiero gdy Kiepura dał słowo honoru, że będzie śpiewał ze stopni samochodu, tłum rozstąpił się, dając mu przejść. Artysta odśpiewał pieśni "Twoją jest noc" i arię z kurantami ze "Strasznego dworu" po czem w gronie przyjaciół udał się do hotelu odprowadzany długo niemilknącymi brawami".
Po wawelskim koncercie i krótkiej wizycie w Warszawie, Kiepura jedzie odpocząć do Krynicy.
Krynica Jana Kiepury
Pochodził z Sosnowca, zadomowił się na największych światowych scenach operowych, ale to Krynicę wybrał na miejsce, gdzie kiedyś będzie mógł odpocząć. Zbudował tu najnowocześniejszy hotel, jakiego w Polsce dotąd nie było, zaprojektowany przez Bohdana Pniewskiego. Uroczyste otwarcie "Patrii" odbyło się 24 grudnia 1933 roku, a jednym z pierwszych gości była przyszła królowa Holandii.
Kiedy będący wówczas u szczytu sławy Jan Kiepura postanowił w Krynicy wybudować hotel, nie wiedział, że wybierając modny kurort na zawsze połączy z nim swoje nazwisko. Tu planował spędzić jesień życia, jednak los zdecydował inaczej - słynny tenor zmarł na obczyźnie.
W Krynicy jednak pamięć o śpiewaku jest wciąż żywa za sprawą powołanego przez Stefana Półchłopka - kierownika działu kulturalnego uzdrowiska, który osobiście poznał Kiepurę - i kontynuowanego przez kolejnych organizatorów i dyrektorów artystycznych Festiwalu, któremu patronuje "chłopak z Sosnowca".
Od 10 do 17 sierpnia w Krynicy po raz 57. odbędzie się Festiwal im. Jana Kiepury, podczas którego imię słynnego tenora przywoływane będzie wielokrotnie, począwszy od koncertów poświęconych Kiepurze, skończywszy na przedstawieniach, w których soliści wykonają kompozycje, które miał w swoim repertuarze słynny śpiewak, jak np. "Turandot" (16.08), opera, którą debiutował jako Kalaf na scenie mediolańskiej La Scali - w Krynicy publiczność usłyszy dzieło Pucciniego w mistrzowskim wykonaniu artystów Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej.
Nie zabraknie i słynnych hitów Kiepury podśpiewywanych do dziś, jak „Brunetki, blondynki", "Twoją jest noc" czy "Ninon, ach uśmiechnij się" w wykonaniu pięciu polskich tenorów młodego pokolenia: Adriana Domareckiego, Łukasza Gaja, Piotra Kalinę, Szymon Ronę i Tomasza Tracza w koncercie „Dla ciebie śpiewam – w kręgu przebojów Jana Kiepury”, który w Krynicy będzie można usłyszeć w rocznicę śmierci słynnego tenora, 15 sierpnia.
Muzyczny hołd Kiepurze złożą też młodzi soliści ze Szwajcarii, Gruzji, Wenezueli, Korei Południowej, Słowacji, Włoch i Polski koncertem "Świat dla Kiepury"(12.08).
Przez osiem dni trwania festiwalu na trzech scenach pojawi się blisko tysiąc artystów, a w programie, m.in. "Nabucco" i "Turandot", gale operowe i operetkowe, muzyka filmowa, koncerty kameralne, spotkania z artystami i występy muzyczno-wokalne. Po raz pierwszy coś dla siebie znajdzie także najmłodsza publiczność - "Pchła Szachrajka" wprowadzi dzieci w świat muzyki operowej.
Być może w okolicy będzie się unosił duch samego Jana Kiepury.
