Okazją do rozmowy na temat niezwykłych relacji, jakie ich łączyły, była debata "Jan Paweł II - ks. Józef Tischner: historia pewnej przyjaźni", która poprzedziła premierę filmowej biografii księdza profesora "Tischner - życie w opowieściach" Witolda Beresia i Artura "Barona" Więcka w krakowskim kinie Kijów.
Film, oparty na wspomnieniach bliskich księdzu profesorowi osób, stanowi prawdziwy klucz
do samego Tischnera.
O księdzu opowiadają w nim zarówno powszechnie znani ludzie, jak i postacie, o których wiemy niewiele, takie jak ksiądz Zoń z Łopusznej. Szkolny kolega Tischnera wspomina z uśmiechem,
że Józek jako mały chłopiec chodził do spowiedzi z kartką.
Z kolei góral Ludwik Maciasz mówi w filmie, że całe to myślicielstwo to Tischner od niego wziął,
że "on lubioł cosik tak dodać, nawet duzo dodawoł, bo umioł dodać, natomiast wszystko to z nos broł, cało to filozofie".
Twórcy nie pokazali jednak Tischnera jako wesolutkiego księdza, który opowiada dowcipy, chociaż
i tych w filmie jest sporo. Pokazali go jako wybitnego myśliciela, mistrza, nauczyciela. - We syćkim bracie właściwej miary sukoj, co by nie było za mało, ani za duzo, ino w som roz - zdaje się mówić obraz Więcka i Beresia.
Przede wszystkim jednak film przedstawia Tischnera jako duchownego, który szedł pod prąd, co nieraz było powodem jego wewnętrznego rozdarcia. Podkreślili to uczestnicy debaty na temat Jana Pawła II i księdza Tischnera.
Pretekstem do rozmowy stało się pierwsze spotkanie tych dwóch księży w 1954 na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i ostatnie w 1989 roku na Wawelu.
Papież powiedział wtedy do chorego na raka Tischnera - Trzymaj się Józek, będę się za ciebie modlił. Nawet wtedy ksiądz Tischner zachował pogodę ducha, i siedząc na wózku inwalidzkim żartował - Papież ma papamobile, a ja mam tischnermobile.
Owe wzruszające spotkania, świadczące o wielkiej przyjaźni, wspominali ich świadkowie - ks. abp Kazimierz Nycz, ks. Adam Boniecki, poseł PO Jarosław Gowin, prof. Władysław Stróżewski i pisarz Jerzy Pilch.
- Wiele razy widziałem, jak oni ze sobą współpracowali. To były twórcze spotkania, z których powstawały książki obydwu myślicieli - powiedział arcybiskup Nycz.
A co ich różniło?
- Wojtyła jest zgodny co do syntezy, a ja bardziej do polemiki - odpowiedzi na to pytanie słowami samego księdza profesora udzielił prof. Władysław Stróżewski.
Przede wszystkim różniło ich jednak postrzeganie świata. Jan Paweł II w Watykanie czuł się u siebie. Tymczasem księdzu Tischnerowi najlepiej było w jego górskiej bacówce.
- Nawet napisał do papieża taki list półżartem, że jakby był problem z następstwem na tronie Piotrowym, to żeby go przypadkiem nie brać pod uwagę - wspominał ks. Adam Boniecki. Najlepiej zobrazował to Jerzy Pilch, stwierdzając - Czym była Łopuszna dla Tichnera, tym była Polska dla papieża.
Z kolei miejsca obydwu mędrców w historii polskiego Kościoła znakomicie określił Jarosław Gowin, jak się okazuje, nie bez powodu nazywany jedynym politykiem w Polsce, który potrafi wygłaszać kazania. - Wojtyła był duchowym monarchą naszego narodu. Tischner jego nieustraszonym duchowym rycerzem - stwierdził Gowin.
Różnice, jakie dzieliły przyjaciół, wyraźnie widać nawet w ich filmowych biografiach.
- Można zrobić "Świadectwo", film o papieżu, na którym się płacze, ale nic po nim nie zostaje
w głowie. Można też zrobić taki obraz, który swoją głębią na długo daje do myślenia. To właśnie udało się stworzyć Beresiowi i Więckowi - podsumował debatę i film ksiądz Adam Boniecki.
A co na to twórcy filmu o Tischnerze? - My chcemy, żeby cały świat był z Tischnerów i z Wojtyłów
- podsumowali dyskusję z wrodzoną prostotą filmowcy.