Z tym naciąganiem to jest tak: małym baletnicom, które zaczynają przygodę z tańcem, w rozciąganiu mięśni i stawów pomaga nauczyciel. Dziecięce ciało jest bardziej elastyczne, co uda się osiągnąć wtedy, procentuje w przyszłości. - Jeśli nie masz idealnych warunków fizycznych do baletu, musisz pracować i jeszcze raz pracować - mówi tancerka.
Strasznie przeżywa najdrobniejsze swoje niedoskonałości. Mama baletnicy ma na to jedną odpowiedź: co z tego, że jedna z drugą machnie nogą? Liczy się przecież prezencja, wyraz artystyczny, to, co się przez taniec wyraża. A w tym Agnieszka jest świetna.
- Córka jest uparta i bardzo pracowita - opowiada Barbara Borowska-Jachym. - Jak coś sobie założy, to zrobi, i to dobrze. Nie miała idealnych warunków do baletu, wszystko osiągnęła ciężką pracą. To ona zaprowadziła córkę na lekcje baletu do Studia Baletowego przy Operze Krakowskiej. Musiała jakoś spożytkować energię małej, żeby ta nie rozniosła domu. Agnieszka zawsze była żywym dzieckiem, taniec od razu się jej spodobał. I to nie tyko przez to, że miała ładny kostium i baletki. Miała swoje zajęcie, czas po szkole planowała tak, żeby zawsze starczyło na lekcje baletu.
- Ponieważ nie da się od początku stwierdzić, jak dziecko tańczy, jakie ma predyspozycje, zostałam przydzielona do grupy "na oko" - opowiada. - Szybko przyszła pani, wybrała kilkoro dzieci, w tym mnie, i przeniesiono nas do starszej klasy. To był mój pierwszy awans - dodaje z dumą.
Tylko dla najlepszych
Na treningi dojeżdżała w godzinach szczytu i często się spóźniała. W domu ubierała rajstopy i kostium, żeby było szybciej. Jechała autobusem już w pełnym rynsztunku. - Bywało tak, że wpadałam na salę, kiedy wszystkie dziewczyny były po rozgrzewce - wspomina. - Bardzo to przeżywałam i kiedyś strasznie się popłakałam, że nie zdążyłam na czas.
Ciągle jest w biegu. Dokładnie planuje dzień, by nie zmarnować ani minuty. Ma wypełnioną każdą chwilę. Uczy się w liceum oo. Pijarów. W przyszłym roku zdaje maturę. Na dodatek zbliża się koniec roku: klasyfikacja, kartkówki. Nieraz bywało tak, że rodzina wyjeżdżała na weekend za miasto, odpocząć. A ona zostawała w domu, bo musiała iść na trening albo się uczyć.
Rozgrzewka, drążek, środek, skoki, puenty. Tak wygląda lekcja baletu. Najgorsze chyba ze wszystkiego jest rozciąganie: bolesne i nieprzyjemne. Ale Agnieszka nie odpuszcza. Uważa, że trzeba się dobrze spocić, aby uznać trening za udany. Dopiero wtedy wiadomo, że człowiek dobrze pracował. Nie uznaje żadnej taryfy ulgowej. Nieraz miała palce pozdzierane do krwi.
- Z klasyki wywodzą się wszystkie inne tańce, to ona określa kanon piękna - wyjaśnia swoje zaangażowanie. - Jest trudna i wymagająca, mogą ją tańczyć tylko najlepsi. Podziwiam rosyjskich tancerzy, są wzorem perfekcji.
Magdalena Malska, kierownik Studia Baletowego przy Operze Krakowskiej: Agnieszka jest niezwykle utalentowana. Ma wdzięk, jest mądra, inteligentna, wytrwała. Pracuje znakomicie, również głową. Słucha wskazówek trenerów i je realizuje. To najlepszy moment, żeby zaczęła karierę - dodaje.
Nauka odwagi
Wtorkowe popołudnie. Za chwilę rozpocznie się występ uczniów Studia, podsumowujący cały rok pracy. Taniec Agnieszki otwiera pokaz.
Delikatna, eteryczna, szczuplutka (za skarby świata nie powie, ile waży). Nosi długi blond warkocz, który przed występem spina w kok. W zależności od postaci, jaką staje się w tańcu, nakłada odpowiedni makijaż. Teraz jest Carmen, z ustami mocno podkreślonymi czerwoną szminką i czarnymi kreskami na powiekach.
Zaczyna od rozgrzewki: szpagaty, chodzenie na puentach, żeby nie złapał jej skurcz w stopie. Ciemny, pluszowy dres zdejmuje na sam koniec, kiedy mięśnie są już dobrze rozgrzane. Przyjmuje odpowiednią pozę i w skupieniu czeka na podniesienie kurtyny.
Kiedy tylko padają na nią światła reflektorów, na twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Nie widać już tremy, zdenerwowania. - Taniec daje wiele korzyści: świetną kondycję, aparycję, proste plecy - wylicza Agnieszka. - Uczy odwagi, daje pewność siebie. Obycie ze sceną ułatwia występowanie przed ludźmi w różnych sytuacjach. Nie paraliżuje mnie strach, kiedy w szkole muszę wygłosić referat.
Jak każdy sport zawodowy, balet ma też swoje złe strony i Agnieszka dobrze o tym wie. Może za parę lat kręgosłup będzie dawał się we znaki? Skarży się na to wielu starszych tancerzy. Może zrobi się płaskostopie, deformacja kostek, które ciągle są nienaturalnie wykręcone na zewnątrz? Po zakończeniu treningów bolą nieraz wszystkie mięśnie, nieprzyzwyczajone do bezruchu. Na razie Agnieszka stara się o tym nie myśleć.
- Taniec sprawia mi wielką frajdę - przyznaje baletnica. - Dla mnie to nie tylko hobby, ale pasja, całe życie. To, że mogę się pokazać na scenie, że zbieram brawa, daje mi ogromną satysfakcję. Może ten ból nie będzie taki duży?
Mama wspiera Agnieszkę. - Jestem chirurgiem dentystycznym i wiem, że kiedyś będzie mnie bolał kręgosłup - przyznaje pani Barbara. - To cena za wybrany zawód. Nie ma takiego, który nie miałby żadnych negatywnych skutków. Jeśli to, co się robi, sprawia radość, ból nie jest ważny.
Plan B
Przez ten brak en dehors Agnieszka postanowiła skupić się na tańcu współczesnym. I nieźle jej idzie. Jest dobra w skokach, kręceniu piruetów. W pierwszym konkursie, w którym wzięła udział, wygrała. Teraz będzie reprezentować Polskę na Sardynii, w światowym konkursie dla uczniów niepublicznych szkół baletowych Dance World Cup.
Agnieszka marzy, aby wyjechać kiedyś na Zachód i tam uczyć się tańczyć. Chciałaby spróbować samodzielnego, prawdziwego, artystycznego życia. Na razie musi jednak skończyć naukę w studiu. A później, eksternistycznie zrobić dyplom w warszawskiej szkole baletowej. Dopiero on da jej uprawnienia zawodowe i możliwość tańczenia w teatrach. Ale Agnieszka nie stawia wszystkiego na jedną kartę.
- Wiem, że taniec to niepewny zawód, zdarzają się kontuzje - ocenia trzeźwo. - Dlatego muszę mieć plan B. Chcę studiować ekonomię. Mogłabym w przyszłości zarządzać jakąś firmą.
Z powodzeniem mogłaby robić coś zupełnie innego, na przykład biegać. Na średnim dystansie świetnie jej idzie, wygrała kilka konkursów, zgłaszają się trenerzy z propozycjami. - Mówią, że Agnieszka ma talent - twierdzi pani Barbara. - To balet sprawił, że ma świetną kondycję. Oboje z mężem zastanawiamy się, co jej poradzić. Nie mamy takiej siły, żeby powiedzieć jej: zacznij biegać. Musi sama dojrzeć. Nie wiem, co jest dla niej lepsze - przyznaje.
Agnieszka: Mam chwile zastanowienia, czy dobrze robię. Może w innej dyscyplinie mogłabym odnosić większe sukcesy? Ale później myślę sobie, że nie można dobrze robić dwóch rzeczy naraz. A skoro taniec daje mi tyle radości, tyle już dla niego poświęciłam, to chyba dobrze wybrałam.