https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co piąty dolar już mieszka w Pekinie

Filip Ratkowski
fot. Filip ratkowski
Z Michałem Łojkiem z Szanghaju, prezesem firmy handlowo-konsultingowej MIMIC Corporation, rozmawia Filip Ratkowski.

Co tam. Panie. w gospodarce azjatyckiej? Chińczycy trzymają się mocno? __

Bardzo mocno! I to wcale nie koniec zabawy. Niesłychany potencjał gospodarki chińskiej my, Polacy, odczuwamy na własnej skórze. Z plusami i minusami tego potencjału.

To prawda. Na każdym rogu można za grosze kupić trampki, ołówki, zabawki, drobiazgi domowego użytku, nawet drewniane łyżki i widelce... Prosto z Chin! __

Za to drożeją benzyna, cement czy stal zbrojeniowa. Ba, nawet w fakcie, że drożeje chleb, mają swój udział Chiny! W ubiegłym roku chińska gospodarka rosła w tempie przekraczającym 11 proc.,
a przy jej ogromie musiało się to odbić na światowym bilansie surowców.

Szczególnie że ten chiński boom trwa już całe lata! __

Zaczął się na początku lat osiemdziesiątych. Najpierw nieśmiało, w specjalnych strefach ekonomicznych, a dziś obejmuje całe wschodnie wybrzeże, modernizującą się północ i oddziałuje wyraźnie na Chiny środkowe. To, w sumie, już blisko połowa terytorium tego kraju. Wedle ubiegłorocznych badań dotyczących Europy Zachodniej i USA, nie umiemy już przeżyć miesiąca bez produktów made in ChRL!

Efekt postępującej globalizacji. __

Nie tylko. Ale faktem jest, że komórki znanych europejskich marek wytwarzane są w Chinach. Tam reprezentowane są najlepsze światowe firmy, tam powstają na przykład buty i stroje Adidasa...

Nie zawsze autentyczne... __

Owszem. Przy handlu z Chinami pojawia się problem podróbek, problem jakości, dlatego dobrze mieć sprawdzone i długotrwałe kontakty. Na ostatnim spotkaniu w Krakowskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej zwracałem uwagę polskim biznesmenom na pewne odrębności, jakie charakteryzują przedsiębiorców chińskich. Wiadomo, na przykład, że na pół godziny przed szóstą
po południu o biznesie rozmawiać się nie da, bo wszyscy są już myślami przy stole. Lepiej przyjąć zaproszenie na biznesową kolację i wtedy porozmawiać. Podkreślałem, że ze strony polskiej powinien prowadzić sprawy ten sam partner, najlepiej znany osobiście stronie chińskiej.

Wspomniał Pan, że przez Chiny drożeje nam żywność... __

Nie tylko nam! Rozwój gospodarczy daje w Chinach co roku zatrudnienie kolejnym milionom ludzi,
a setki milionów czekają na swoją szansę. Gdy pojawia się zarobek, ludzie zaczynają jeść przyzwoicie. Zauważyły to światowe korporacje, także handlowe. W Chinach funkcjonują już Auchan
i Tesco. Są i inne sieci, miejscowe czy japońskie, które handlują nawet przez 24 godziny na dobę!

I pieniądze płyną! __

Płyną, ale do Chin! W ciągu ostatnich trzech lat nastąpiła prawdziwa rewolucja na światowym rynku finansowym. Powiem tylko tyle, że w Chinach, ku przerażeniu Waszyngtonu, jest dziś 22 proc. światowych zasobów dolarów amerykańskich! Drugi smok, czyli Japonia, ma 14 proc., a w kolejce ustawiają się kraje naftowe. Jeśli tylko chińska gospodarka będzie się rozwijać stabilnie, a wszystko na to wskazuje, to do 2030 roku dogoni USA!

Czy to znaczy, że centrum świata, które dotąd było na Atlantyku, w pół drogi między Europą
a USA, przeniesie się na Pacyfik? To już Japończycy w czasie II wojny światowej mówili o "pacyficznej strefie dobrobytu". Jakoś im się nie udało.
__

Wtedy nie, bo próbowali pomysł realizować środkami militarnymi. Dziś takie środki nie są już nikomu potrzebne, ale Chiny są jednak mocarstwem nuklearnym i potęgą wojskową. Przypomnę, że już
za Chruszczowa, w latach sześćdziesiątych, trwała poważna konfrontacja z ZSRR.

Mówi się, że chińskie twarde stanowisko wobec ZSRR uratowało polski Październik w 1956 roku. __

A widzi Pan! Już wtedy do Chin mieliśmy dość blisko, lecz najbliżej nam było w latach siedemdziesiątych, kiedy sprzedawaliśmy tam masowo nowoczesne technologie dla chemii
i przemysłu spożywczego, auta i maszyny. Dziś to już niestety przeszłość, bo polski eksport utknął
w połowie lat dziewięćdziesiątych. Najpoważniejszym polskim kontrahentem Chin jest dziś KGHM, który sprzedaje drut miedziany za ok. 0,5 mld USD rocznie. Potem długo, długo nic i pojawiają się firmy chemiczne oraz farmaceutyczne.

A więc przy niskim stanie współpracy jest szansa na sukces? __

Tak, jest! Polska, po swoich systemowych doświadczeniach, lepiej może zrozumieć specyfikę mieszanej gospodarki państwowo-prywatnej. Moim zdaniem, mamy szanse na sprzedaż nowoczesnych technologii, na pogłębioną współpracę. Największa w Europie chińska inwestycja
to fabryka telewizorów w Wałbrzychu. Według mnie, jest szansa, by pojawiły się kolejne, także
w Krakowie, czy generalnie rzecz biorąc, w Małopolsce. Na spotkaniu w IPH było ponad 20 firm, w tym na przykład Stomil z Wolbromia, Zakłady Chemiczne z Alwerni. By skutecznie eksportować, konieczne są badania rynkowe. Rynek chiński jest ogromnie chłonny, ale i konkurencja jest tam coraz większa, i poziom jakości miejscowej produkcji przemysłowej z roku na rok wyższy.

Czy może to oznaczać, że tanie chińskie drobiazgi wkrótce znikną także z Polski? __

Przypomnę, że pierwsze produkty japońskie na europejskich rynkach były wtórne i stosunkowo proste - budziki, długopisy, kalkulatorki, a dziś Japonia jest potentatem wyrafinowanych technologii. To samo obserwuję w Chinach, choć tam proces gospodarczy jest nieco inny, bo punkt startu był niższy. Trzeba też długo czekać na przekazanie tendencji rozwojowych do zapóźnionych rejonów tego ogromnego kraju.

I tu rodzi się dramatyczne pytanie o Tybet, o plac Niebiańskiego Spokoju... __

Żyję w Chinach już blisko dwadzieścia lat i ciągle mam poczucie, że moja znajomość tego kraju jest ułamkowa. Wiem, że jest tam wiele mniejszości o różnym stopniu zintegrowania i że nawet chińscy dysydenci nie ośmielą się wspierać żadnych separatyzmów. To chyba kwestia filozofii Państwa Środka.

Jakie są zatem te Pańskie Chiny? __

Jestem żonaty z przepiękna kobietą, Chinką z Hongkongu, i tam zarejestrowałem firmę, jednak
od chwili ukończenia studiów na Uniwersytecie Pekińskim mieszkam i pracuję w Szanghaju.
To miasto z okręgiem ma tyle ludności co pół Polski. To określa skalę zjawisk, z którymi mamy
do czynienia. Dla mnie porażającą wartością nie jest wielkość Chin, ale ich kultura, która nie uległa erozji przez 5 tysięcy lat. Chińczycy z tym samym szacunkiem co za Konfucjusza odnoszą się
do ludzi starych, z tą samą stałością kultywują pamięć przodków, która wokół konkretnych protoplastów jednoczy bardzo liczne grupy ludzi. Choć modernizują się od... 5 tysięcy lat. Warto o tym pamiętać!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska