Było miło - upał, a tu woda rześka, która schładzała nieco doznania. Ci, którzy musieli pracować, patrzyli z zazdrością: ja też bym tak chciał. Wszystko fajnie, tylko dlaczego po tych nadwodnych biesiadach i schładzaniu na brzegach zostały sterty śmieci, butelek, rozbitych opakowań po alkoholu, a nawet śpiwór, a nawet odzież. Na te znaleziska natrafili wędkarze na wysokości stopnia wodnego Arka.
- Cała wiosenna praca, mam tu na myśli sprzątanie brzegów rzek, poszła po prostu na marne. Nie mogę zrozumieć takiego pozbywania się śmieci, tym bardziej nie rozumiem, w jakim celu ktoś rozbija butelki na brzegu - mówi zdenerwowany Mirosław Nabożny, wędkarz.
Tak jak na zdjęciu jest też w wielu innych miejscach, między innymi nad Klimkówką. - Pytanie tylko, kto to posprząta i kto za to sprzątanie zapłaci - zastanawia się dalej Nabożny. Miejsca polecamy służbom porządkowym - ktoś musi być mądrzejszy.