Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się stało z piękną Bailą?

Redakcja
To historia o miłości. Być może i o zdradzie, okrutnej, bo odbierającej życie. O tułaczce, rozczarowaniach i rozpaczy. Ale też o szczęściu, choć tylko chwilowym - pisze Katarzyna Janiszewska.

Pewnych jest tylko kilka spraw. Dziewczyna była Żydówką i miała na imię Baila. Mieszkała w malowniczym, górskim miasteczku, Szczawnicy- Zdroju. Zakochała się w Polaku. Przez całą niemiecką okupację ukrywała się w jego piwnicy, tuż pod nosem gestapo, którego siedziba była w domu obok, tam gdzie dziś mieści się urząd gminy. W czerwcu 1943 r. urodziła syna, na imię dano mu Władek. Pod koniec okupacji wyszła z ukrycia.

Po raz ostatni widziano ją w Nowym Sączu. Reszta jest domysłem.

Miłość

Baila Hilowicz była piękną dziewczyną. Tak twierdzą świadkowie. Ale tych, którzy ją znali, nie zostało już wielu. Wysoka i szczupła, miała zielone oczy i jasne włosy. Ojciec - Israel Hilowicz - był biznesmenem-rolnikiem. Miał posiadłość w Pieninach - z sadami, ziemią uprawną i dom wypoczynkowy Temida w Szczawnicy. Na parterze były sklepy i pomieszczenia usługowe. Baila pomagała rodzicom w interesach. Może to w willi Temida poznała swoją wielką miłość - Michała Domiczaka? A może zwyczajnie na ulicy? Ich spojrzenia spotkały się i już wiedzieli, że są dla siebie stworzeni. Ona piękna, mądra, skromna. On przystojny, postawny brunet, miał powodzenie u dziewczyn. Rodzina Baili nie była zadowolona, że spotyka się z Polakiem. Pewnie ją napominali: "To katolik, inna religia, Ale miłość była silniejsza niż dzielące ich różnice.

Urodzony w piwnicy

Mały Władek urodził się w piwnicy, bez lekarza, akuszerki, za to pod samym nosem gestapo. Drewniany domek dzieliło od siedziby niemieckiej policji kilkadziesiąt metrów. Kiedy rodzice Władka zniknęli (matkę widziano ostatni raz w Nowym Sączu, ojciec trafił do obozu niemieckiego, uciekł i wyjechał do Ameryki), wychowaniem dziecka zajęła się babka, Polka.

Dlaczego wyszła

Jeszcze o Baili. Nie wiadomo dlaczego i jak znalazła się w Nowym Sączu. Czy wyszła z ukrycia, bo doskwierała jej samotność? Bo poczuła się pewniej i poszła na targ? A może znajomi dostali wiadomość, że Niemcy jej szukają i pomogli jej uciec ze Szczawnicy. Widziano ją, jak idzie piechotą, szlakiem turystycznym. Ale kiedy to było? Raczej nie zimą, bo wtedy zaspy i trudno przejść. To mogło być jesienią 1943 r. - po tym, jak urodziła syna, albo wiosną 1944 r. Czy po tym, jak ją rozpoznano siedzącą na ławce w Nowym Sączu, wywieziono do obozu? Czy rozstrzelano na miejscu? Czy był to przypadek? A może zorganizowana wcześniej akcja?

Spotkanie na kładce

Do 11. roku życia Władek rósł w przekonaniu, że jest Polakiem i katolikiem. Babka wychowywała go na gorliwego chrześcijanina. Miał zostać księdzem. Bardzo kochała wnuka. Była zapobiegliwa i kiedy czuła, że zbliża się koniec, zawarła układ. Spisała testament i w zamian za opiekę nad Władkiem oddała sąsiadowi posiadłość Hilowiczów. Wszelkie dodatkowe koszty i wydatki miał uregulować ojciec Władka, po powrocie ze Stanów.

Dziś wiemy już, że nigdy się w Szczawnicy nie pojawił. I tu pierwszy zgrzyt w romantycznej historii Żydówki i Polaka. Dlaczego nie wrócił po syna?

- Wyrzekł się mnie, nie chciał mnie znać - mówi Władysław Hilowicz. - Może bał się kłopotów z tego powodu, że ma dziecko z Żydówką? Myślę, że nie kochał mojej matki. Była piękna, więc na początku chciał z nią być. Ale gdy się urodziłem, źle ją traktował.
W nowym domu nie było Władkowi dobrze - sąsiad miał stadninę, kolekcję końskich biczów i mało cierpliwości do dzieci. Pewnego letniego dnia chłopiec spotkał na kładce starszego eleganckiego mężczyznę, który mu zaproponował: Chodź ze mną. Władek nie namyślał się długo. Nieznajomy nazywał się Stanisław Głowiak i szukał porzuconych, żydowskich dzieci.

- Zajął się mną jak ojciec, to był bardzo dobry człowiek - opowiada Hilowicz. - W domu dziecka przy ul. Ariańskiej w Krakowie, do którego mnie zaprowadził, miałem normalne życie. Po szkole pomagał mi odrabiać lekcje.

Pobożny Żyd

To było zimą, w grudniu, kiedy 12-letni Władek musiał dokonać pierwszego w życiu ważnego wyboru. - Mój opiekun zaprosił mnie do siebie - wspomina. - Była tam też grupka żydowskich dzieci. Zorganizował dla nas zabawy z okazji święta Chanuki.

Rano, przy śniadaniu, powiedział: Twoja matka była Żydówką, według naszej religii jesteś Żydem. Ale ojciec był Polakiem. Możesz wybrać...

Długo bił się z myślami. Rozumował tak: jeśli będę Żydem, znajdę się na uboczu. Ale ojciec, katolik, wcale się mną nie zajmował. Matka, gdyby żyła... Poszedł do wychowawczyni i oświadczył, że chce być Żydem.

Stanisław Głowiak nalegał: wyjedź, tu może nie być bezpiecznie. Urządził go i wysłał do Belgii, do rodziny ortodoksyjnych Żydów.

Wychowanie na pobożnego Żyda nie bardzo się 16-letniemu Władkowi podobało. Głównie dlatego, że kobiety są pięć klas niżej niż mężczyźni. - A w moim życiu kobiety zawsze były bardzo ważne - podkreśla Hilowicz. - Z żoną przeżyliśmy 32 lata jak w raju. Nie było żadnych problemów.
Poznali się w Kibucu. Pan Władysław pracował w kuchni i zauważył, że Dyna - bo tak jej było na imię - zawsze siedzi sama, na uboczu. Uczyła się hebrajskiego, zaproponował, że jej pomoże. - Miałem dużo szczęścia, że spotkałem taką dziewczynę.

Nie przyjeżdżaj

Wcześniej w Belgii, w sobotę rabin przyłapał Władka, jak palił papierosa. W szabas poszedł do sklepu, a to niedozwolone. Za karę wywieźli go do Izraela. Tam spotkał kuzyna matki. Przestało mu się podobać w szkole dla rabinów, do której chodził. A że miał już adres krewnego, związał dwa prześcieradła i uciekł oknem. Wujek powiedział mu o ojcu, który mieszka w Detroit. Władek postanowił go odwiedzić. Miał wtedy 28 lat. I tu kolejny zgrzyt w romantycznej, miłosnej historii Żydówki i Polaka.

- Nie będzie dobrze, żebyś przyjeżdżał - powiedział mu telefonicznie ojciec.

- Nic od ciebie nie chcę - odparł. - Chodzi mi tylko o to, żeby zbadać historię. I zobaczyć, jak wyglądasz.
Na lotnisku nikt na niego nie czekał. Miał adres, wsiadł w taksówkę i pojechał. Dom był niski, ale szeroki, otoczony pięknym parkiem. Duży, bogaty, katolicki. Z krzyżami i figurami Matki Boskiej. Jego ojciec opowiadał, ale głównie o sobie. O tym, jak to cierpiał w obozie. I nic konkretnego o Baili. Ciągle uciekał od tematu.

Hilowicz: Nie mam dowodów, ale czuję, że mógł mieć coś wspólnego ze śmiercią matki. To, co mówił, nie było szczere. Widziałem, że się czegoś boi.

Ważył każde słowo. Opowiadał o obozie, ale nie miał więziennego numeru. Może pozwolili mu uciec, bo był niemieckim informatorem? - zastanawia się.

Na koniec Michał Domiczak wyjął zdjęcie młodej Żydówki.

- Powiedział, że mam jej wygląd i charakter - wspomina syn Baili. - To była największa nagroda. Jakby mi dał tysiąc dolarów. Wiedziałem, że nic więcej się od niego nie dowiem. Odchodziłem z niczym.

Kto ja jestem?

Jako mały chłopiec był rudy. Dziś włosy jakby wypłowiały. Zostały za to piegi na rękach. Twarz starszego pana pokrywa siatka zmarszczek. Oczy, te zielone, po matce, też straciły kolor. Stały się przezroczyste, trochę rozmyte. Wygląda z nich dobroduszność i smutek. I tęsknota.

Władysław Hilowicz znów jest w Szczawnicy. W domu swojego przyjaciela, kilkanaście metrów od piwnicy, w której przyszedł na świat. Szuka korzeni, chodzi, zadaje pytania. Co stało się z piękną Bailą? A dziadkowie? Aresztowało ich gestapo, ale co dalej? Wywieźli do Oświęcimia? Rozstrzelali po drodze?

- Żona zmarła 10 miesięcy temu - mówi ze smutkiem pan Władysław. - Dopóki żyła, byłem zajęty tylko nią. Teraz obudziło się we mnie pragnienie, żeby poznać swoją historię. Nie wiem, kto ja jestem. Polak? Żyd? Ni tym, ni tym. Kiedy Beitar Jerozolima przegrał z Wisłą Kraków wszyscy byli smutni. A ja nie, bo to Polacy wygrali. I w porządku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska