Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek, który odważył się zostać byłym papieżem

Marek Bartosik
Odchodzenie Benedykta XVI i Jana Pawła II łączy wiele, ale dla mnie najważniejsza jest budząca szacunek odwaga. Jan Paweł II odchodził ze Stolicy Piotrowej na oczach całego świata. To, jak przyjmował cierpienie i śmierć, stało się wykrzyknikiem wzmacniającym przesłanie jego historycznego pontyfikatu. Benedykt XVI chce swoją niemoc ukryć gdzieś w klasztorze. Światu natomiast pokazał, że potrafi się zmierzyć ze swą słabością i zerwać z tradycją, która nakazywała papieżom trwać na watykańskim tronie do ostatniego tchu, czasem daleko poza świadome życie.

Polski papież miał przekonanie o znaczeniu swojej misji, która wypełniła całe jego dojrzałe życie aż po głęboką starość. Czuł bliskość dziesiątków, może nawet setek milionów ludzi, dla których był papieżem spotkanym w ich krajach. Miał odwagę prowadzić ich swoją drogą aż do pamiętnego godnego końca.

Kardynał Ratzinger zostawał papieżem jako człowiek prawie 80-letni. A więc siłą tych lat nieuchronnie zmęczonym. Już w 2005 r. wybór Benedykta XVI komentowano jako zapowiedź pontyfikatu przejściowego. Mimo starań nie udało się naznaczyć go entuzjazmem milionów wiernych. Pozostał pontyfikatem starszego, głęboko wykształconego teologa, którego konklawe postawiło przed zadaniem o wiele trudniejszym.

Sygnały o możliwej abdykacji pojawiały się już kilkakrotnie. To znaczy, że Benedykt XVI zapewne dojrzewał do ogłoszonej wczoraj decyzji wśród rozterek, przypływów i odpływów wiary w to, że da radę, że powinien i może kontynuować pontyfikat. Odpowiedź przecząca - zwłaszcza dla kogoś takiego jak Benedykt XVI, którego światem były teologiczne dylematy - musiała być szczególnie trudna. Bo przecież przekonanie, iż tylko śmierć może zakończyć pontyfikat, ugruntowana upływem setek lat i doświadczeniem dziesiątków jego poprzedników, było jedną z wartości, na której opierano ponadczasową trwałość i siłę Kościoła. Dla Benedykta XVI także. Ale musiało dojść do momentu konfrontacji między tymi przekonaniami a niemocą, zniechęceniem, poczuciem, że nie chcę i nie umiem podołać.

Benedykt XVI wyciągnął wnioski z perspektywy, że Kościołem przez lata pokieruje człowiek zmęczony, zniechęcony, znużony doczesnością, celebrą. To mogło trwać jeszcze wiele lat i owocować wieloma negatywnymi skutkami dla przyszłości Kościoła. Ten papież może nie umiał znaleźć odpowiedzi na wyzwania współczesności, ale musiał wiedzieć, że taka odpowiedź jest abolutnie konieczna. Otworzył więc kardynałom drogę do poszukania w swym gronie nowego człowieka, który włoży w tę misję energię i entuzjazm w poszukiwaniu dalszej drogi dla całego Kościoła.

Odwaga takiego czynu nie byłaby możliwa, gdyby nie inna cecha Benedykta XVI, jaką podkreślano od początku jego pontyfikatu. Skromność zachował żyjąc w splendorze Pałacu Apostolskiego czy Bazyliki św. Piotra. Zostając byłym papieżem, Benedykt XVI ryzykuje, że będzie musiał się mierzyć z nieuchronnie coraz śmielszymi ocenami swego pontyfikatu. I to też jest dowód wielkiej odwagi.

Wybierz najlepsze zdjęcie naszych fotoreporterów 2012 roku [GALERIA]


Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska