Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dagmara Gerasimuk. Mistrzostwa świata 2020 to jej ostatnie w roli prezesa Polskiego Związku Biathlonu [ROZMOWA]

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Dagmara Gerasimuk prezesem Polskiego Związku Biathlonu jest od 2014 roku. W 2018 została wybrana na kadencję, która miała trwać do 2022 roku.
Dagmara Gerasimuk prezesem Polskiego Związku Biathlonu jest od 2014 roku. W 2018 została wybrana na kadencję, która miała trwać do 2022 roku. Facebook/Polski Związek Biathlonu
Biathlon. Mistrzostwa świata w Anterselvie (13-23 lutego 2020 r.) dla Dagmary Gerasimuk będą ostatnimi w roli prezesa Polskiego Związku Biathlonu. Z początkiem marca obejmie funkcję dyrektora ds. rozwoju Międzynarodowej Unii Biathlonu. Czy to dlatego w listopadzie nie zdecydowała się na przyjęcie stanowiska ministra sportu w polskim rządzie? - Na odpowiedź złożyło się kilka czynników, m.in. możliwość pracy w międzynarodowej federacji - mówi dziś.

Czego - tak z ręką na sercu - spodziewa się Pani na mistrzostwach świata?

Dagmara Gerasimuk: - Spodziewam się dobrej dyspozycji Moniki Hojnisz-Staręgi. Po ostatnich jej występach w styczniu apetyt nam wzrósł i uważam, że jest gotowa walczyć o pierwszą dziesiątkę. Oczywiście w Polsce powinniśmy powiedzieć - pierwszą ósemkę, bo to daje możliwości różnego rodzaju stypendiów, bonifikat, nagród. Ale pierwsza dziesiątka, uważam, przy dobrym przygotowaniu nart, strzelaniu, jest tym, na co ją dzisiaj stać. Nie umniejszam również Kamili Żuk, która ostatnio pokazała świetną dyspozycję biegową. Jeżeli wypali strzelanie, które w tym momencie nie jest u niej zbyt stabilne, to również w jej zasięgu są miejsca w czołówce. I to jest jedna rzecz. Druga to sztafeta, na którą liczę już chyba od dziesięciu lat...

Biathlon: reprezentacja Polski na mistrzostwa świata - Anter...

Ale jej skład przez te dziesięć lat mocno się zmienił.

On cały czas ewoluował. Mieliśmy cztery świetne liderki, którym wieszałam medale na szyi przed każdymi mistrzostwami świata i igrzyskami olimpijskimi...

A one nigdy nie wdrapały się na podium.

No właśnie. Teraz mamy zespół bardzo różny: jest w nim doświadczona Magdalena Gwizdoń, najmłodsza w składzie Kamila Żuk, Monika z największymi w tym momencie osiągnięciami, i Kinga Zbylut, która potrafi się świetnie zmobilizować w takich krótkich biegach. Wiemy, że sztafety rządzą się swoimi prawami. Ja życzę dziewczynom pierwszej ósemki, ale w sercu wiem, że bez dobierania naboi - bo to jest dziś klucz w biegach sztafetowych - są w stanie walczyć również o pierwszą szóstkę. A jeżeli chodzi o męską reprezentację, to jeżeli sztafeta wdrapie się do pierwszej "12", będę uważała to za ogromny sukces.

2015 r., Duszniki-Zdrój. Od lewej: Weronika Nowakowska, Krystyna Guzik, Monika Hojnisz
2015 r., Duszniki-Zdrój. Od lewej: Weronika Nowakowska, Krystyna Guzik, Monika Hojnisz Dariusz Gdesz / Polska Press

Monika Hojnisz-Staręga siedem lat temu zdobyła brąz mistrzostw świata niepostrzeżenie, będąc talentem, na który nikt wtedy nie stawiał. Nie nawiązała potem do tego sukcesu, natomiast z czasem zupełnie zmieniła się jej rola w kadrze. Po tym, jak kariery zakończyły Krystyna Guzik i Weronika Nowakowska, w poprzednim sezonie to Monika stała się liderką reprezentacji.

Nie użyłabym określenia, że "nie nawiązała". Bo jednak od mistrzostw świata w 2013 roku z obu igrzysk olimpijskich wracała z piątym czy szóstym miejscem indywidualnie. W biathlonie często jeden niecelny strzał dzieli zawodnika od Top 6. Monika przez ten czas nawiązywała walkę o strefę medalową, jednak nie udało jej się powtórzyć tamtego wyniku z Novego Mesta. Ja będę trochę nieobiektywna, bo Monikę znam od dziecka i oceniając jej potencjał przez te wszystkie lata wiem, z jakim talentem mamy do czynienia. Moim zdaniem jest to kwestia niewykorzystanych szans. Jak zresztą w przypadku innych naszych zawodników - co obserwowałam też ostatnio na mistrzostwach świata juniorów w Szwajcarii. Nie potrafimy się wstrzelić w swój moment. Uważam, że jest to kwestia chłodnej głowy w momentach decydujących, kiedy możemy walczyć o dobre wyniki.
A Monika? Faktycznie, jej rola w reprezentacji bardzo się przez te lata zmieniła. Od juniorki, która wchodzi do kadry i za chwilę zdobywa medal mistrzostw świata, po ukształtowaną seniorkę. Można powiedzieć - liderkę tego zespołu, z różnymi perypetiami po drodze, ale również ze wspaniałymi momentami. Myślę, że dzisiaj jest to zawodniczka bardzo świadoma, spragniona powtórzenia po wielu latach tamtego sukcesu. Może jej droga kariery będzie podobna jak Tomasza Sikory? Liczymy na to. Może w polskim sporcie domeną jest to, że wyniki nie pojawiają się tak systematycznie, ale za to mamy bardzo cierpliwych zawodników i gotowych do osiągnięcia sukcesów nawet w takim długofalowym rozwoju?

Czy wśród czterech biegów indywidualnych, gdy ten najdłuższy ma dystans dwa razy dłuższy od najkrótszego, jest taki, w którym na Monikę Hojnisz-Staręgę można liczyć szczególnie? Czy to już jednak nie te czasy, gdy biathlonistów przyszeregowywano do poszczególnych konkurencji?

To nie te czasy. Nawet ostatnio w IBU (Międzynarodowa Unia Biathlonu – przyp. boch) podjęliśmy dyskusję, dlaczego bieg na 10 km mężczyzn i 7,5 km kobiet nazywa się sprintem, skąd ta nazwa się wzięła. Jednak dystanse w biathlonie to mimo wszystko długie dystanse. Owszem, poszczególne konkurencje to wysiłki o troszkę różnym charakterze, ale nie spotkałam się z czymś takim, żeby zawodnicy specjalizowali się w biegu trwającym 20 minut, czy biegu trwającym 40 minut.

Ale jest coś takiego jak "lubię - nie lubię".

Jasne, to jest na pewno. Jeśli mówimy o Monice, to jest to osoba drobnej konstrukcji, z bardzo wysoką wydolnością. Więc ona osiąga bardzo dobre wyniki w biegach dłuższych, na 15 km, 12,5 km. Biegi o takiej wysokiej intensywności jest w stanie wytrzymać przez dłuższy czas. Z okrążenia na okrążenie biegnie coraz szybciej, w przeciwieństwie do innych zawodniczek, których tempo np. spada lub je utrzymują.

Monika Hojnsz podczas igrzysk w Pjongczang
Monika Hojnsz podczas igrzysk w Pjongczang Pawel Relikowski / Polska Press

Potwierdzają to wyniki z ostatnich zawodów Pucharu Świata, pod koniec stycznia w Pokljuce. Hojnisz-Staręga miała na tych najdłuższych dystansach bardzo dobre czasy biegów.

Sprzyjają jej też trasy trudne, z podbiegami. Ona się na takich trasach lepiej czuje, niż na płaskich, gdzie przewagę daje zawodnikowi moc, w przeciwieństwie do wydolności tlenowej. Ale to jest Monika, a pamiętajmy, że mamy też Kamilę...

Która pod względem budowy fizycznej jest przeciwieństwem Moniki. Wygląda na silną fizycznie.

Tak, jest bardzo silna. To młoda dziewczyna, która wie, czego chce, ma poczucie swojej wartości. Jeszcze emocje u niej biorą górę podczas strzelania – w tym przypadku niezwykle ważne jest doświadczenie, zdystansowanie się do startu. Co jest bardzo trudne, bo teraz przed Kamilą mistrzostwa świata seniorów, a jeszcze w tamtym roku startowała w MŚ juniorów. Pamiętajmy o tym, chociaż moim zdaniem Kamila ma również szanse na świetne wyniki. Konstrukcja fizjologiczna, wysoki potencjał motoryczny, wysoka siła naprawdę wskazują na to, że w przyszłości albo nawet już teraz będziemy czerpali z jej występów ogromną radość. Wszędzie to podkreślamy, ale ja nie pompuję tu żadnego balonika, i wiem, że Kamila też ma tego świadomość. Nie wiem natomiast czy jej to przeszkadza czy pomaga.

Mówimy o zawodniczce, która jest dwukrotną mistrzynią świata juniorek, dwukrotna srebrną medalistką. Dla niej nie jest nowością walka o wysokie cele.

Jasne. Tylko ten krok, kiedy przechodzi się z kategorii juniorów do kategorii seniorów, to jest olbrzymi krok, milowy. To zderzenie z ukształtowanymi, doświadczonymi zawodnikami, sztabami technicznymi. Ja powiedziałabym, że wyniki z kategorii juniorów wykazują potencjał zawodnika. Jestem daleka od tego, żeby używać określenia talent, czy wybitny talent.

Praca, praca, praca?

Zdecydowanie. Uważam, że pomożemy młodym ludziom, jeżeli po juniorskich sukcesach będziemy mówili, że mają świetny potencjał, który po przejściu do seniorów trzeba rozwijać.

Kamila Żuk - dwukrotna mistrzyni świata juniorek
Kamila Żuk - dwukrotna mistrzyni świata juniorek
Dariusz Gdesz / Polskapress

A czy Kamili Żuk służy to, że co rok miała zmiany trenerów?

Nie chcę w tej sprawie odnosić się tylko do Kamili, zmiany trenerskie dotknęły całe nasze grupy szkoleniowe. Starałam się dziewczynom przekazać, i również utwierdzić siebie, że idziemy w dobrym kierunku. Wiadomo, że przez ostatnie lata trenerzy zmieniali się każdego sezonu. Każdy z nich wnosił coś nowego, coś pozytywnego. Zaczynając od Adama Kołodziejczyka, przez Tobiasa Torgersena, Nadię Biłową, po obecnego - Michaela Greisa. Moja rekomendacja dla dziewczyn była taka: wyciągnijcie z każdego z tych trenerów to, co było dla was najlepsze i próbujcie to wykorzystać w swojej dalszej pracy. Bo każdy z trenerów dołożył swoją cegiełkę do ich rozwoju. Teraz Greis jest w bezpośrednim kontakcie z trenerem Adamem Kołodziejczykiem (prowadzi reprezentację mężczyzn – przyp.), więc korzysta z jego doświadczenia, dyskutuje o tym, co można by usprawnić. Z kolei trener Tobias jest obecny na Pucharach Świata jako członek sztabu trenerskiego Chińczyków, jest osobą bardzo otwartą, także zerka na nasze dziewczyny i jest chętny do tego, żeby dyskutować. Najmniejszy kontakt mamy z trenerką Nadią, ale korzystamy z danych, materiałów, które pozostały z okresu jej pracy, z nich również można czerpać na przyszłość.

Jak to w ogóle było z zatrudnieniem Michaela Greisa? Jak udało się Pani zatrudnić człowieka z tak „dużym” nazwiskiem, trzykrotnego mistrza olimpijskiego?

To generalnie jest tak, że jak funkcjonuje się w międzynarodowym biathlonie, to wykonanie kilku telefonów, kiedy jest pilna potrzeba, jest moim zdaniem ułatwione. I też tak się stało w przypadku Michaela. My w tamtym czasie nie byliśmy gotowi na zmianę. Stało się tak a nie inaczej (na początku maja 2019 r. Nadia Biłowa z przyczyn zdrowotnych zrezygnowała z dalszego prowadzenia kadry – przyp. boch), była kwestia wykonania kilku telefonów, zebrania opinii, referencji. Aczkolwiek proszę pamiętać, że w świecie biathlonowym to nie jest jak w piłce nożnej, że trenerów dostępnych na rynku są tysiące. To ograniczone w zakresie środowisko, więc nie jest to łatwe. W tym przypadku bardzo szybko skontaktowaliśmy się z Michaelem Greisem. Już po kilku spotkaniach - biorąc pod uwagę sposób, w jaki rozmawiamy, jak odnosimy się do treningu, jakie pytania zadaje „Michał” odnośnie drużyny, czego potrzebuje i w jaki sposób chce pracować - miałam poczucie, czy może bardziej intuicję, że powinniśmy do siebie pasować. Jako związek i przede wszystkim jako drużyna. Greis na pewno jest indywidualnością, trenerem, który ma swoją filozofię, wizję. Ma ogromne oczekiwania wobec zawodników - i nie mówię tu o wynikach, tylko o sposobie pracy, który moim zdaniem jest nam w Polsce bardzo potrzebny, żeby zrozumieć czym jest profesjonalne uprawianie biathlonu.

Zacytuję Greisa z „Przeglądu Sportowego”: „W Polsce da się zauważyć typowo wschodnie podejście do treningu nie tylko dlatego, że wcześniej pracowali tu rodzimi trenerzy, lecz też ci pochodzący z Ukrainy. Chodzi o to, żeby zawodniczki robiły wszystko według wskazówek trenera. Ja chciałbym, aby ta wymiana informacji działała w obie strony. Żeby zawodniczki były na tyle samodzielne, by nie tylko czekały na wskazówki od trenera, ale rozumiały, co robią i dlaczego”. To są te oczekiwania?

Istotne są doświadczenia Greisa jako zawodnika. On bardzo długo walczył o miejsce w reprezentacji, długo przygotowywał się indywidualnie. My na końcu widzimy te jego sukcesy, walkę z Tomkiem Sikorą, ale prawda jest taka, że musiał kawał życia poświęcić, wykonać mnóstwo pracy indywidualnie, żeby w tamtym czasie wielkich nazwisk w niemieckim biathlonie w ogóle pozwolono mu wejść do reprezentacji.

Jako zawodnik funkcjonował w środowisku olbrzymiej konkurencji w kadrze. Nie ma takiej sytuacji w reprezentacji, którą teraz prowadzi.

Dokładnie tak. Ale chce dziewczynom przekazać to, że wszystko, co robisz, ma ogromny wpływ na wynik. Albo inaczej: to, czego nie zrobisz, ma jeszcze większy wpływ. I bardzo dużo w tym wszystkim zależy od pracy indywidualnej, dodatkowej, i własnej reakcji - czy mogę zrobić coś więcej, czy wręcz przeciwnie - mniej, czy sama mogę coś zaproponować treningu. Co do szkoły uprawiania sportu: ja uważam, że my jesteśmy wciąż jedną nogą w tym wschodnim kierunku działania, a chcielibyśmy być w zachodnim. Tylko nie wiem, czy jesteśmy gotowi. Bo model zachodni jest taki, że zawodnik ma wsparcie związku, wsparcie trenera, ale robi też coś sam, także m.in. samemu finansując, inwestując w siebie. Przykład Greisa: przeprowadził się do Ruhpolding, wynajął tam dom, bo tam w biathlonowym ośrodku chciał codziennie trenować.

Czy to, co wydarzy się na mistrzostwach świata w Anterselvie, ma wpływ na to - a jeśli tak, to jak duży – czy Greis pozostanie trenerem reprezentacji po obecnym sezonie? Czy w ogóle rozmawiacie o przedłużeniu współpracy?

Tak, rozmawiamy o przedłużeniu współpracy. Nawet nieświadomie. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, co zmienimy w okresie przygotowawczym, o planach dla kadry na czas przyszłych świąt Bożego Narodzenia. To takie naturalne rozmowy, ja traktuję jako bardzo pozytywne ze strony Greisa. Że nie myśli tylko o tym, co zdziałamy w Anterselvie, ale zastanawia się, co zrobić, żeby jak najlepiej przygotować się do igrzysk. Ja kończę swoją współpracę ze związkiem już bardzo niedługo, ale wierzę, że ta współpraca będzie kontynuowana.

2015 r., Duszniki-Zdrój. Prezes Dagmara Gerasimuk oraz Stanisław Kępka, wiceprezes PZBiath. Z prawej - Tomasz Sikora, najwybitniejszy polski biathlonista
2015 r., Duszniki-Zdrój. Prezes Dagmara Gerasimuk oraz Stanisław Kępka, wiceprezes PZBiath. Z prawej - Tomasz Sikora, najwybitniejszy polski biathlonista w historii Dariusz Gdesz / Polska Press

No właśnie – kiedy zaczyna Pani pracę w roli dyrektora ds. rozwoju Międzynarodowej Unii Biathlonu?

W praktyce - pierwszego marca. Teraz podczas mistrzostw świata, 17 lutego, oficjalnie zrezygnuję z bycia członkiem zarządu IBU, a z końcem lutego składam rezygnację z bycia prezesem Polskiego Związku Biathlonu i zwołuję walne zgromadzenie. Jego termin jeszcze oficjalnie nie został zatwierdzony, ale powinno się odbyć 28 marca. Do tego dnia formalnie będę jeszcze odpowiadać ze związek, ale fizycznie będę już w Austrii, w Salzburgu.

Na czym będzie polegała Pani nowa rola?

W ogóle to jest stworzenie od podstaw całego działu, zajmującego się różnymi działaniami pomagającymi w rozwoju federacjom biathlonowym. Wiadomo, że różne mają potrzeby, bo wśród tych 54 federacji są takie jak niemiecka, norweska czy szwedzka, będące na wysokim poziomie, i są takie, które możemy porównać do małych klubów sportowych. Druga i nadrzędna sprawa to stworzenie akademii międzynarodowej federacji w celu kształcenia trenerów, menedżerów na różnych poziomach, właśnie w celu rozwoju biathlonu na świecie. Będą też działania związane z równouprawnieniem, czy kwestie związane z ochroną środowiska, wdrażanie ich na potrzeby organizacji zawodów. Ale najważniejsze jest stworzenie IBU Academy, to będzie mój życiowy projekt.

Czy to z powodu pracy w IBU nie przyjęła Pani w listopadzie propozycji objęcia funkcji ministra sportu?

Tamta procedura rekrutacyjna już wtedy trwała. Kończyła się praktycznie równolegle z propozycją z Ministerstwa Sportu – ta propozycja generalnie też mnie bardzo ucieszyła. Na odpowiedź złożyło się kilka czynników, m.in. możliwość pracy w międzynarodowej federacji.

Dagmara Gerasimuk
Dagmara Gerasimuk Polski Związek Biathlonu
od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska