– Dość szybko wywalczył Pan sobie miejsce w podstawowym składzie Lecha. Aklimatyzacja w Poznaniu przebiegła błyskawicznie?
– Przebiegła szybko, choć z tym miejscem w podstawowym składzie to tak nie do końca je sobie wywalczyłem. Pierwszym wyborem był przecież Karol Linetty. Złapał jednak kontuzję i jak to bywa w życiu piłkarza, ja wskoczyłem na jego miejsce. Staram się wykorzystać szansę.
– Trener Maciej Skorża bardzo zmienił się od czasów waszej wspólnej pracy w Wiśle?
– Widać, że na pewno wyciąga wnioski. Przykłada ogromną wagę do detali. Wszystko jest ważne – dieta, trening czy nawet samo przygotowanie do zajęć. Wszystko robione jest pod takim kątem, żeby jak najlepiej wypaść w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
– Mówiąc o detalach, chce Pan powiedzieć, że w Wiśle trener Skorża aż takiej wagi do tego nie przywiązywał?
– Wtedy aż tak bardzo drobiazgowy trener Skorża nie był. Myślę, że ta zmiana wynika z doświadczenia trenera Skorży.
– Teraz w Poznaniu ciśnienie na Ligę Mistrzów pewnie jest bardzo duże, ale chyba gorzej wylosować na tym etapie nie mogliście. Basel to od lat bardzo solidny europejski średniak.
– Ciśnienie rzeczywiście jest, ale to normalna sprawa. Apetyty są duże, żeby awansować. A co do Basel, to nie jest już tak silna drużyna jak jeszcze niedawno. Szwajcarzy sprzedali swoich trzech najlepszych zawodników. Mają oczywiście drużynę, która grała bardzo dobrze w Lidze Mistrzów, to bardzo ciężki przeciwnik, ale nie ukrywam, że w tym, że trochę się osłabili, upatrujemy swoich szans w dwumeczu.
– Zaczynacie u siebie. Lepiej to czy gorzej?
– Uważam, że jednak lepiej jest grać pierwszy mecz na wyjeździe. Z drugiej strony to jest dwumecz. Możemy wypracować sobie zaliczkę w Poznaniu i w rewanżu dzięki temu będzie łatwiej. Najważniejsze, żebyśmy nie stracili u siebie bramki.
– Czasu na odpoczynek po środowym meczu mieć wiele nie będziecie, bo już w sobotę zagracie z Wisłą w Krakowie. Nie ma co ukrywać, że dla „Białej Gwiazdy” może to być pozytyw, że będziecie między dwoma najważniejszymi spotkaniami w europejskich pucharach. Pewnie nie uda się wam do końca odciąć od rywalizacji z Basel.
– Nie będę czarował, nie uda się. Tak już było w meczu z Lechią. Graliśmy z nimi w sobotę, a i tak dookoła słyszało się tylko o Basel. Na pewno trudniej jest w takiej sytuacji zmobilizować się na ligę, ale jednak w samej końcówce pokonaliśmy Lechię. Teraz oczywiście wszystko podporządkowane jest meczowi z Basel, ale ekstraklasa też jest ważna. Wisłę też potraktujemy bardzo poważnie. Dla mnie to będzie wyjątkowy mecz. Zawsze będę mile wspominał ten klub i chłopaków z drużyny.
– Koledzy z Wisły byli na Pana ostatnio trochę źli. Udzielił Pan wywiadu, w którym stwierdził Pan, że Legia chciała finansowo motywować „Białą Gwiazdę” przed jej ostatnim meczem minionego sezonu, w którym grała z Lechem. Wiślacy musieli się z tego gęsto tłumaczyć.
– Rozmawiałem już z wiślakami, wyjaśniliśmy sobie wszystko.
– To proszę teraz szczerze powiedzieć, jak to było z tą Legią?
– Nie chcę i nawet nie mogę się na ten temat wypowiadać, bo takie polecenie otrzymałem z klubu. Mogę powiedzieć tylko tyle, że złożyłem już stosowne wyjaśnienia przed Komisją Ligi i dla mnie temat jest zamknięty.
– Wróćmy zatem do Wisły, z której Pan odszedł. Jak podoba się Panu mocno przebudowana drużyna „Białej Gwiazdy”?
– Widać, że chłopaki potrzebują zgrania. Okres przygotowawczy nie był długi, sparingów było mało. Zespół potrzebuje czasu, choć już w derbach z Cracovią wyglądało to całkiem fajnie. Widać jeszcze brak Semira Stilicia, który posyłał mnóstwo podań do Pawła Brożka. Myślę, że już wkrótce ktoś go zastąpi.
– Sentymenty dla Pana pewnie skończą się równo z pierwszym gwizdkiem.
– Na 90 minut będę musiał zapomnieć o sentymencie dla Wisły. Poza boiskiem jednak zawsze ciepło myślę o Wiśle i Krakowie. Zresztą Kraków to jest miasto, gdzie prawdopodobnie zamieszkam na stałe, gdy już zakończę karierę piłkarską.
– Jakiego przyjęcia spodziewa się Pan ze strony kibiców Wisły?
– Pewnie tak jak wszędzie opinie na mój temat będą podzielone. Znajdą się tacy, którzy będą na mnie gwizdali. Mam jednak nadzieję, że w większości będą tacy, którzy będą pamiętać, że starałem się grać jak najlepiej dla Wisły, że zdobyłem z nią mistrzostwo Polski.
– Jest Pan już rozliczony finansowo z Wisłą?
– Jeszcze nie.
– Ustaliliście już przynajmniej, kiedy Wisła wypłaci Panu zaległe pieniądze?
– Jeszcze nie. Nie bardzo był na to czas pomiędzy sezonami.
- To może przy okazji sobotniego meczu spotka się Pan z prezesem Gaszyńskim?
– Nie, nie... To nie jest najlepszy moment na takie sprawy. Przyjeżdżam do Krakowa zagrać mecz. Po ostatnim gwizdku znajdę chwilę na sympatyczne rozmowy z chłopakami z Wisły, a później wrócę do Poznania.
– A jak Lech organizacyjnie wypada na tle Wisły? Różnica jest duża czy bardzo duża?
– Duża. W Lechu starają się układać wszystko w taki sposób jak na Zachodzie. Piłkarz ma przyjść tylko na trening i o nic się nie martwić. W Wiśle też oczywiście ludzie starają się, żeby piłkarze dobrze się czuli, ale wiadomo, jak jest... Wisła najpierw musi uporać się z problemami finansowymi, a dopiero później będzie mogła myśleć o drobiazgach.
– Pierwszy mecz z Górnikiem Zabrze Wisła zagrało słabo. Z Cracovią wypadła znacznie lepiej, więc jeśli dalej to będzie szło w tym kierunku, to w sobotę czeka was bardzo trudna przeprawa przy ul. Reymonta...
– Mecze Wisły z Lechem w ostatnim czasie zawsze były ładne. Pamiętam mecze, gdy Lech przyjeżdżał na Wisłę i był łatwo ogrywany. Pamiętam też jednak ostatnie spotkanie, kiedy to Lech dominował i nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Teraz pewnie Lechowi łatwo nie będzie, ale zagramy o trzy punkty.
– Obie drużyny lubią ładną dla oka techniczną piłkę. Myśli Pan, że więcej będzie takiego futbolu niż twardej, ligowej walki?
– Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Trener Skorża kładzie duży nacisk na realizowanie założeń taktycznych, a że preferuje ofensywną piłkę, to takiego meczu życzyłbym sobie w Krakowie. Choć teraz naprawdę myślę przede wszystkim o Basel. Wisła będzie następnym etapem.
– Jeśli jednak chcecie grać w fazie grupowej przynajmniej Ligi Europy, będziecie musieli potrafić godzić rozgrywki europejskie z ekstraklasą.
– W klubie zdają sobie z tego sprawę. Po to mamy tak liczną kadrę, żeby walczyć na trzech frontach. Poza Polską planem minimum jest faza grupowa Ligi Europy, w kraju chcemy walczyć o mistrzostwo i Puchar Polski. Mamy wystarczającą kadrę, żeby poradzić sobie we wszystkich rozgrywkach.
Lech gra dziś z Basel
Krzysztof Mączyński i Maciej Sadlok mają szansę zagrać z Lechem Poznań. Wszystko wskazuje na to, że wyleczą oni swoje urazy. Do dyspozycji trenera Kazimierza Moskala będzie już też Wilde-Donald Guerrier.
Lech tymczasem szykuje się na Basel. To dla „Kolejorza” kluczowy dwumecz, bo wyeliminowanie mistrza Szwajcarii pozwoliłoby Lechowi zrealizować cel minimum na ten sezon, czyli zapewnić sobie udział przynajmniej w fazie grupowej Ligi Europy. Nie wiadomo jeszcze, czy Maciej Skorża będzie mógł skorzystać z Karola Linetty’ego, który był ostatnio kontuzjowany. Trenuje on już z drużyną, ale trener Lecha nie chciał otwarcie przyznać, czy będzie mógł wystawić tego piłkarza czy nie.