Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Denis Popović i Boban Jović, dwaj Słoweńcy, przyjaciele z Krakowa

Justyna Krupa
Obaj urodzili się w Celje. Popović             - za czasów Jugosławii. Jović          -  w dniu, w którym Słowenia uzyskała niepodległość
Obaj urodzili się w Celje. Popović - za czasów Jugosławii. Jović - w dniu, w którym Słowenia uzyskała niepodległość Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Denis Popović to facet, któremu trudno przychodzi mówienie serio, dlatego wpada w tarapaty. Boban Jović to pozornie jego przeciwieństwo. Obaj Słoweńcy tworzą niepodrabialny duet w szatni Wisły Kraków

Znamy się 15 lat. Nasi ojcowie też grali razem w piłkę, ale halową - wspomina Denis Popović. - My, dzieciaki, kręciliśmy się wtedy obok boiska i tak się poznaliśmy.

Teraz znów grają razem, ale w profesjonalnym klubie. Jović trafił do Krakowa w lutym tego roku. A latem sprowadzono Popovicia.

26-letni Popović w Wiśle miał zastąpić gwiazdę - Semira Stilicia. Pewnie jednak szybko znienawidził to nazwisko. - Wszyscy powtarzali tylko „Stilić, nowy Semir Stilić”. Ale to nie ma znaczenia - macha ręką.

- Denis jest liderem naszej drużyny - uprzejmie komplementuje przyjaciela Jović, na co Popović wybucha śmiechem. - To nasz Andrea Pirlo - podpuszcza go dalej.

Na złośliwości kumpla „Pope” ma swoją ripostę: - Pamiętam Bobana z dzieciństwa jako małego chłopaczka. Zawsze chciał grać z nami, starszymi chłopakami, w piłkę. Miał potencjał, ale że był młodszy to kazaliśmy mu biegać po piłkę. I jak brakowało jakiegoś zawodnika, to Boban był na zastępstwo - za bramkarza na przykład - wspomina. - I tak mi już zostało, teraz też tylko ciągle biegam spod jednej bramki pod drugą - żartuje Boban.

Z miasta Celje

Obaj urodzili się w słoweńskim mieście Celje.

Popović - jeszcze za czasów Jugosławii.

Boban - w dniu, w którym Słowenia uzyskała niepodległość.

Wspominają, że grali na boiskach pod blokiem albo na ulicy. Potem jednak ich drogi się rozeszły, bo Popović dostał się do NK Celje. A Joviciowi zostało mniejsze NK Sampion.Nie wyklucza jednak, że kiedyś wróci do swojego dawnego klubu w roli… dyrektora sportowego. Teraz Sampion gra w III lidze.

Niedawno były gracz Wisły Ivicia Iliev został dyrektorem sportowym słynnego Partizana Belgrad, więc jest to jakaś ścieżka kariery.

Popović się rozmarza: - Ja to bym chciał być takim dyrektorem w Crvenej Zveździe. To mój numer jeden! Ale z drugiej strony to jest duży klub, to i problemy duże. Więc może lepiej bym został dyrektorem w NK Celje. A Boban może robić za mojego pomocnika - śmieje się.

Zaraz jednak dodaje, że na Bałkanach piłka jest skorumpowana. I że w polskim futbolu jest dużo lepiej.

- Są tu np. lepsze stadiony. Tego w Słowenii brakuje, bo tam masz tylko trzy stadiony tak dobre jak w Polsce - mówi Denis. - Brakuje nam takiej atmosfery, jak na trybunach w Polsce.

Popović ostatnio jest na cenzurowanym z racji wywiadu, którego udzielił słoweńskim mediom. Nie umknął on uwadze polskich kibiców. Bo też nawet jego tytuł był niecenzuralny.

Ile pije Polak

Na pytanie, czy Polacy mają jakieś nietypowe nawyki, piłkarz wyznał: „co trzecie ich słowo to k...”.

Później było tylko ciekawiej. Na uwagę dziennikarza, że Polacy są znani z picia dużej ilości alkoholu, Denis z rozbrajającą otwartością stwierdził, że nigdy nie widział, żeby ktoś pił tyle, co Polacy. Była nawet wzmianka o ludziach pijących piwo od 9 rano.

Gdy wywiad odkryły polskie media, piłkarz musiał się gęsto tłumaczyć. Niektórzy poczuli się urażeni i mówili: skoro ten człowiek przyjechał do Polski zarabiać, to dlaczego źle mówi o Polakach?

Ale Popović przekonuje, że nie chodziło mu o wszystkich Polaków, tylko słoweńscy dziennikarze poprzekręcali sens jego wypowiedzi.

- Ja nie mówiłem o wszystkich Polakach! - przekonuje. I dodaje: - Pytali na jednym z portali: „Denis, z kim ty się zadajesz?” No jak to z kim, z Bobanem się zadaję! - wypala. - Z najlepszym prawym obrońcą ligi!

- Tak. I to ja piję to piwo o 9 rano, jasne - śmieje się Jović. Jović podkreśla, że tak naprawdę ich odbiór naszego kraju jest zupełnie inny: - Czujemy się w Polsce bardzo dobrze, Polacy to fajni ludzie. Gdy tylko mam jakikolwiek problem, to od razu ktoś mi oferuje pomoc.

Choć odkąd do Krakowa trafił też Popović, jest mu trochę raźniej.

- Dużo czasu spędzamy razem. Po treningu jedziemy na obiad, czy na Rynek na kawę - mówi Jović. - Nasze ulubione miejsce? Prócz Rynku, to jeszcze restauracja nad Domem Handlowym Jubilat, gdzie jest wielki taras. Albo idziemy do Bobana do domu na obiad, bo jego żona gotuje - wyznaje „Pope”. - Efekt teraz jest taki, że mam jedno swoje dziecko i na dokładkę jeszcze drugie, Denisa - wzdycha Jović.

Inne rozrywki? Piłka ręczna. Kombinują, jak wykroić trochę czasu na obejrzenie na żywo mistrzostw Europy w piłce ręcznej, które odbędą się w Polsce już w styczniu.

- W Krakowie zagra Polska z Serbią, natomiast grupa Słowenii rozgrywa mecze we Wrocławiu - wylicza Jović.

W ich rodzinnym Celje piłka ręczna jest sportem numer jeden. - Mamy klub RK Celje Pivovarna Lasko, naprawdę świetny. Miasto nie jest duże, więc kiedy grają w Lidze Mistrzów, to wszyscy chodzimy na te mecze - podkreśla Jović. - Zwłaszcza, jak przyjeżdża Barcelona, PSG. Albo Vive Kielce - dodaje „Pope”.

Mają też sporo znajomych wśród grających w Polsce piłkarzy ręcznych.

- Jeden kolega, który wcześniej występował w Celje, gra w Wiśle Płock - Nemanja Zelenović. W Vive Kielce też mam znajomego - Urosa Zormana - wylicza Popović. - Jeszcze inny nasz kolega, którego znamy od małego, gra we Wrocławiu. To Igor Zabić.

Z kumplami ze Słowenii raczej w Krakowie jednak nie zabaluje. Bo Popović przyznał, że ma przewidziane wysokie kary w kontrakcie za włóczenie się po nocnych klubach.

- Wszystkie zespoły mają takie ograniczenia w kontraktach, nie tylko Wisła. W Słowenii też miałem podobny zapis. Jak jesteś piłkarzem, to nie możesz sobie iść do klubu się bawić, kiedy tylko zechcesz. Nie możesz, bo następnego dnia rano masz trening i musisz być w formie. To normalne, że za takie rzeczy są kary - podkreśla. -Trzeba wiedzieć, kiedy można się bawić. Np. jak jest przerwa między rundami.

Wspomina, że w byłym klubie miał też poważne obostrzenia dotyczące codziennej diety zawodników: - Była taka sytuacja, że zawodnik zjadł na obiad coś niewłaściwego i też dostał karę finansową. Bo wszyscy mieli jeść rybę, a on chciał frytki. I jak trener to zobaczył, to od razu chłopak musiał płacić, równowartość chyba z tysiąca złotych.

Drogie frytki i parówki

Drogie te frytki. Ale w zachodnim futbolu to norma, że dietę zawodników kontroluje się rygorystycznie. W Polsce też jest coraz większa świadomość w tej kwestii.

To już nie te czasy, kiedy śmiano się z Wernera Liczki bo chciał zakazać konsumpcji parówek.

Nie na darmo Anna Lewandowska kreuje się na tę, której świat zawdzięcza formę Roberta Lewandowskiego - bo układa mu dietę.

W tej sytuacji za formę Denisa Popovicia odpowiada… żona Bobana.

Śmieją się, że jak coś będzie nie tak z ich dietą, to ona zapłaci karę. - Ale ona gotuje rybę, rybę i jeszcze raz rybę - zaznacza Popović. - I skutkiem tego mam pięć kilo mniej - wzdycha.

Twierdzą, że w Wiśle nie ma kar za niewłaściwy jadłospis. - Ale mamy wagę. I jak masz ni z tego, ni z owego trzy kilo więcej, to musisz zapłacić - wyjaśnia Popović.

Ale do tego etapu, żeby fotki zdrowego jedzenia wrzucać na Instagrama, jak to robi „Lewy”, jeszcze nie doszli. I się na to nie zanosi.

- Nie mam oficjalnego konta ani na Twitterze, ani na Facebooku, ani na żadnym z portali - krzywi się Jović. - Raz, jeszcze za czasów gry w Słowenii, miałem słaby moment w karierze. Wtedy zablokowałem tego typu konta i radzę sobie bez tego. Nie korci mnie, żeby się tą drogą promować.

Zbliża się przerwa zimowa i lada moment obaj Słoweńcy na krótko wrócą do swojego Celje. Czy tam też będą spędzać czas razem?

- Przebywamy razem od pięciu miesięcy. Potrzebuję jakiejś przerwy od Bobana - śmieje się Popović.

Zresztą, Boban już planuje świąteczny czas spędzony z żoną i synkiem. - Synek ma dwa lata, jest jeszcze bardzo mały - wyjaśnia. Przyznaje, że poszuka jakichś tradycyjnych polskich prezentów dla rodziny.

Pytamy, czego chcieliby w prezencie, jako duże dzieciaki. Może jakieś ferrari albo inny wóz sportowy?

- A co to jest ferrari? - zgrywa się Popović. - Ja to bym chciał jeszcze jedno dziecko. Ale córeczkę, bo synek właściwie jest dla żony - uśmiecha się Jović.

- A ja chcę tylko zdrowia - zapewnia Popović. - I mistrzostwa Polski dla Wisły. Nic więcej.

Celje
to miasto w Słowenii. Znajduje się w środkowo-wschodniej części kraju, w Styrii, na drodze łączącej Lublanę z Mariborem. W starożytności nosiła łacińską nazwę Celeia. Leży w strefie klimatu umiarkowanego ciepłego.
Co roku w Celje odbywają się największe w Słowenii targi o międzynarodowym charakterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska