https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Deweloperzy w Krakowie: Mimo kryzysu ceny mieszkań nie spadną. Albo partnerski dialog z władzami gminy i dostęp do kredytów, albo dramat

Zbigniew Bartuś
- Podam przykład: jako związek zaproponowaliśmy jakiś czas temu wprowadzenie konkretnych stawek za budowę dróg oraz przyłączanie się do drogi publicznej w poszczególnych rejonach Krakowa. Marzą nam się jasne, transparentne, a więc przewidywalne reguły dla wszystkich – niezależnie od interpretacji, woli, czy sympatii urzędników. Usłyszeliśmy, że z prawnego punktu widzenia jest to niemożliwe. Rok później, w tym samym stanie prawnym, proponowane przez nas rozwiązanie wprowadzono w Warszawie: stawka wynosi tam od 125 zł do 200 zł za metr kwadratowy drogi, zależnie od dzielnicy. Płaci każdy deweloper przyłączający się do drogi publicznej. To skarbonka, z której samorząd może finansować swoje inwestycje. Rozwiązanie proste i przyjazne. Działa z sukcesem. A w Krakowie „nie da się”. Dlaczego? - pytała Małgorzata Nowodworska, prezes oddziału Krakowskiego Polskiego Związku Firm Deweloperskich, podczas 18 Forum Przedsiębiorców.
- Podam przykład: jako związek zaproponowaliśmy jakiś czas temu wprowadzenie konkretnych stawek za budowę dróg oraz przyłączanie się do drogi publicznej w poszczególnych rejonach Krakowa. Marzą nam się jasne, transparentne, a więc przewidywalne reguły dla wszystkich – niezależnie od interpretacji, woli, czy sympatii urzędników. Usłyszeliśmy, że z prawnego punktu widzenia jest to niemożliwe. Rok później, w tym samym stanie prawnym, proponowane przez nas rozwiązanie wprowadzono w Warszawie: stawka wynosi tam od 125 zł do 200 zł za metr kwadratowy drogi, zależnie od dzielnicy. Płaci każdy deweloper przyłączający się do drogi publicznej. To skarbonka, z której samorząd może finansować swoje inwestycje. Rozwiązanie proste i przyjazne. Działa z sukcesem. A w Krakowie „nie da się”. Dlaczego? - pytała Małgorzata Nowodworska, prezes oddziału Krakowskiego Polskiego Związku Firm Deweloperskich, podczas 18 Forum Przedsiębiorców. Anna Kaczmarz / Polska Press
Dlaczego w Warszawie czy Katowicach przyjazne, proste, przejrzyste rozwiązania są możliwe, a w Krakowie nie? – pytała Małgorzata Nowodworska, prezes oddziału Krakowskiego Polskiego Związku Firm Deweloperskich, podczas 18 Forum Przedsiębiorców. Liczba rozpoczętych budów spadła o 44 procent. Planowane inwestycje nie będą na razie realizowane. Jednym z głównych powodów jest zapaść na rynku kredytów mieszkaniowych. Możemy amortyzować skutki kryzysu, zwłaszcza w Krakowie, który jest miastem o ogromnym potencjale i dużej dynamice rozwoju, a więc i wielkich potrzebach mieszkaniowych. Te potrzeby są zaspokajane w zdecydowanej większości przez deweloperów. Powstrzymanie katastrofy wymaga jednak wspólnych wysiłków, zarówno na poziomie centralnym, czyli tworzenia systemowych rozwiązań, jak i na poziomie samorządowym: chodzi o uczciwy dialog między gminą a budowniczymi. - Tego dialogu w tej chwili brakuje - mówi szefowa PZFD w Krakowie.

- Deweloperzy alarmują, że jest źle.
- Spójrzmy na dane: Liczba rozpoczętych budów w Polsce spadła o 44 procent. Planowane inwestycje nie będą na razie realizowane. Jednym z głównych powodów jest zapaść na rynku kredytów mieszkaniowych.

- Z nowego raportu AMRON-SARFiN wynika, że w trzecim kwartale 2022 udzielono o prawie 70 proc. mniej kredytów hipotecznych niż w analogicznym okresie 2021. Ich wartość też spadła o 70 proc.
- Kredyt to dla wielu Polaków, zwłaszcza młodych, jedyne źródło finansowania zakupu mieszkań. Ale przy rekordowym wzroście stóp procentowych kredyt stał się dla większości chętnych niedostępny.

- A czy wy nie możecie wybudować taniej, żeby ludzi było stać na zakup?
- Zarzut rzekomo nadmiernych zysków deweloperów pojawia się regularnie. Tymczasem marża typowego dewelopera wynosi ok. 20 procent brutto. Trzeba z niej opłacić koszty administracyjne, marketing , pracowników biura obsługi, przez co realny zarobek spada do około 6 procent. Czyli na tle innych branż szału nie ma. Tym bardziej, że żyjemy w czasach niespotykanej niepewności i deweloperzy biorą na siebie olbrzymie ryzyko.

- Czy przy osłabionym popycie ceny mieszkań spadną?
- Paradoks polega na tym, że choć mamy kryzys – nikt nie mówi o obniżaniu cen, bo po prostu nie ma z czego. Przy tak wysokich zakontraktowanych cenach materiałów, a przede wszystkim rekordowych kosztach paliw i energii, obniżki oznaczałoby straty i upadłość deweloperów. Co więcej – wstrzymaliśmy inwestycje, więc za rok będzie na rynku wyraźnie mniej mieszkań. A to może oznaczać dalszy wzrost cen.

- Deweloperzy są wierzchołkiem piramidy zależności.
- Tak, pod nami są wykonawcy, dostawcy, producenci materiałów… Wszędzie tam widać kryzys. Prognozy dla rynku pracy i dochodów rodzin w Polsce są niewesołe. Kiedy kuleje branża deweloperska i ściśle powiązana z nią branża budowlana, to zaczyna kuleć wszystko.

- Czy te czarne scenariusze muszą się ziścić?
- Nie. Możemy amortyzować skutki kryzysu, zwłaszcza w Krakowie, który jest miastem o ogromnym potencjale i dużej dynamice rozwoju, a więc i wielkich potrzebach mieszkaniowych. Te potrzeby są zaspokajane w zdecydowanej większości przez deweloperów. Powstrzymanie katastrofy wymaga jednak wspólnych wysiłków, zarówno na poziomie centralnym, czyli tworzenia systemowych rozwiązań, jak i na poziomie samorządowym – mam tu na myśli uczciwy dialog między gminą a budowniczymi. Tego dialogu w tej chwili brakuje.

- Na poziomie centralnym jako PZFD zaproponowaliście kilka pilnych rozwiązań.
-Tak. Postulujemy m.in. wprowadzenie korzystnego oprocentowania dla osób zaciągających pierwszy kredyt mieszkaniowy. Bez tego młode pary pozostaną bez jakichkolwiek szans na własne lokum. Konieczne jest także poluzowanie warunków udzielenia kredytu – obostrzenia kryteriów przy badaniu zdolności kredytowej zamroziły rynek. Trzeba je jak najszybciej poluzować.

- A co powinno się zmienić na poziomie samorządu?
- Powtarzam: konieczny jest partnerski dialog – i on musi być stały, a nie doraźny, gdy coś się wydarzy i trzeba interweniować. Dialog wymaga zmiany podejścia. Deweloper jest traktowany jako zło wszelakie – i nagonka medialna nie pomaga. Pewnie, że są w środowisku – jak w każdym - czarne owce i trzeba je piętnować, eliminować. Ale nie wolno uogólniać patologicznych przypadków na całe środowisko, bo to niczemu i nikomu nie służy. A już najmniej rozwojowi Krakowa.

- Jak w praktyce miałby wyglądać ów uczciwy dialog?
- Na początek chcielibyśmy mieć możliwość regularnego spotykania się z urzędnikami i dyskutowania o aktualnych problemach. Wysłaliśmy taki postulat do prezydenta Jacka Majchrowskiego przekonując, że konstruktywny dialog, w którym inwestorzy, deweloperzy traktowani są po partnersku, przełoży się zarówno na ład przestrzenny, jak i na jakość realizowanych inwestycji. Może się także przełożyć na dostępność mieszkań. Dzisiaj inwestor w Krakowie czeka na decyzję o pozwoleniu na budowę najdłużej w Polsce. Mamy przypadki, gdy to trwa… 10 lat. To przygnębiający rekord. Tracą na tym krakowianie. A przecież mamy po sąsiedzku przykład Katowic, gdzie podejście jest całkiem inne, przyjazne, empatyczne – z korzyścią dla wszystkich. W Krakowie przydałoby się także więcej przejrzystości, prostoty.

- Czyli?

- Podam przykład: jako związek zaproponowaliśmy jakiś czas temu wprowadzenie konkretnych stawek za budowę dróg oraz przyłączanie się do drogi publicznej w poszczególnych rejonach Krakowa. Marzą nam się jasne, transparentne, a więc przewidywalne reguły dla wszystkich – niezależnie od interpretacji, woli, czy sympatii urzędników. Usłyszeliśmy, że z prawnego punktu widzenia jest to niemożliwe. Rok później, w tym samym stanie prawnym, proponowane przez nas rozwiązanie wprowadzono w Warszawie: stawka wynosi tam od 125 zł do 200 zł za metr kwadratowy drogi, zależnie od dzielnicy. Płaci każdy deweloper przyłączający się do drogi publicznej. To skarbonka, z której samorząd może finansować swoje inwestycje. Rozwiązanie proste i przyjazne. Działa z sukcesem. A w Krakowie „nie da się”. Dlaczego?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dom i nieruchomości

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

c
czytelnik
Uczciwy dialog!!! ciekwa teoria ! proszę popztrzeć na osiedla PRL

i budowane obecnie- szczyt paranoi to odległości bloków od siebie, brak terenów zielonych a.... trawniki na dachach to kpina z prawa, brak miejsc parkingowych, brak obiektów społecznie użytecznych itd.byle PUM jak najwięcej a reszta w d.... . Który deweloper zamieszka na wybudowanym osiedlu lub jego dzieci? Prawo kreowane przez lobby deweloperów i tyle. Byle wbija łopaty i już przyjmują wpłaty.... może te czasy im dadzą po tyłkach i
G
Gość
7 grudnia, 10:59, Gość:

Tytuł "bandyterzy w Krakowie" brzmiałby jakoś prawdziwiej.

8 grudnia, 11:44, grzeg:

Jak to łatwo rzucić agresywną, obraźliwą inwektywą. A potem jeszcze chwila zadowolenia z samego siebie...

Ta moja uwaga dotyczy zresztą kilku wpisów.

…to przeczytaj sobie akurat ten wpis nad swoim własnym — na który właśnie niniejszym odpowiadam.

G
Gość
Developerzy - kasa. Tyko kasa. Tania działka, tania budowa, klitki nawciskane w to miejsce i sprzedaż. na tym plega ten biznes i nie ma co z tym dyskutować. Zasady? Parkingi, dojazdy, przestrzeń. Szczerze, nie interesuje mnie nic innego. Jak ktoś chce kupić mieszkanie 20m2 za 400000zł - jego wola. Jak chce mieć ciemną kuchnię itp - jego wola. Prawo rynku. ale jak z nowych osiedli problemy przelewają się na istniejące osiedla: brak miejsc parkingowych, brak miejsc w żłobkach w przedszkolach w szkołach, korki na wyjeździe z osiedla, ruch, hałas,... to co można zrobić...? Kochać developerów?
g
grzeg
7 grudnia, 10:59, Gość:

Tytuł "bandyterzy w Krakowie" brzmiałby jakoś prawdziwiej.

Jak to łatwo rzucić agresywną, obraźliwą inwektywą. A potem jeszcze chwila zadowolenia z samego siebie...

Ta moja uwaga dotyczy zresztą kilku wpisów.

:D
„Deweloper” mądrzący się o uczciwości to tak, jakby ślepy rozgadywał się o kolorach.
G
Gość
Tytuł "bandyterzy w Krakowie" brzmiałby jakoś prawdziwiej.
:D
„realny zarobek spada do około 6 procent”

No, tak — w wywiadach to może paniusia takie kocopały opowiadać, pewnie.

Można nawet lepsze: że „przecież deweloperzy efektywnie do swoich biznesów właściwie dopłacają”. A gdyby padło pytanie „to z czego właściwie żyją?”, to odpowiedź jest gotowa: „w soboty i w niedziele biznesy mają zamknięte, wtedy nie dopłacają — i właśnie z tego żyją”.
G
Gość
„Deweloperom” (zbyt uprzejme określenie dla tych …synów) żadna krzywda w Krakowie się nie dzieje — bo gdyby tak było, to nie pchaliby się tu drzwiami i oknami.

Małopolska jest regionem przeludnionym (zawsze była), wiele jest większych i mniejszych miast i miasteczek dookoła — ale przecież oni „muszą do Krakowa”, prawda? Więc nie cackać się z nimi zbytnio, bo i tak tu przyjdą. Nigdzie indziej nie pójdą, choćby nie wiem jak grozili, że się obrażą. :)
g
grzeg
Przeczytałem z zainteresowaniem - rzeczowa rozmowa. Oczywiście można polemizować, ale chociażby na tle tego czasem występującego "anty-deweloperskiego" fanatyzmu jest to pożyteczny materiał.
l
loki
Bo w Krakowie, tonący J....M sponsorowany przez ichniejsze firmy developerskie prawdopodobne rozdaje kontrakty swoim w lipnych przetargach. Ceny są wysokie, bo z kontraktu część kasy musi wrócić do wiadomo kogo.

Póki rządzi "J", tak pozostanie.
Z
Zbigniew Rusek
Deweloperom czas pwoiedzieć; wynocha z Krakowa!!! Kraków nie może bez końca rosnąć (niektórzy niesłusznie ten rozrost nazywają rozwojem), gdyż tak przerośnięte miasto staje się nieprzyjazne dla mieskzańców. Miasto jest przleudnione, więc trzeba doprowadzić do tego, by ludnośc napływowa odpłynęła z Krakowa do swych rodzinnych stron, lub zasiliła te miasta, które się po przemianach ustrojowych wyludniły (Łódź, Katowice, Tarnów, Opole). Kraków nie ma przemysłu, więc jest miastem - pasożytem, który (niestety)_ nieustannie rośnie. Czas zlikwidować przyczynę tego rozrostu miasta - są nią biurowce i rażąco wysokie zarobki w tych biurach. Biurowce trzeba zburzyć!!! Kraków MUSI być mniejszy (zarówno pod względem liczby ludności, jak i powierzchni). Deweloperom i ludności napywowej powiedizeć: WYNOCHA!!!
G
Gość
„chodzi o uczciwy dialog między gminą a budowniczymi. - Tego dialogu w tej chwili brakuje - mówi szefowa PZFD w Krakowie.”

Ta, „uczciwy dialog”. Tzw. „deweloperzy” zostali przyzwyczajeni, że w Krakowie to oni dyktują warunki — i każda próba ograniczenia ich swawoli wydaje im się „nieuczciwością”.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska