Wszystko to, co wymieniłem, napełniało moją kartę tak wolno, że sam w swoje kłamstwo uwierzyłem: że to niemożliwe, że musi być jakiś mnożnik, żeby mi starczyło na garnek albo szlifierkę. A tu, po roku - parasol. W lipcu.
Powiedzieć, że dostałem szału, to wspiąć się na wyżyny dyplomacji. Po tym bolesnym rozczarowaniu musiałem dalej żyć i słuchać irytującego "kartę na punkty poproszę", co padało i pada zawsze z automatu, nawet gdy powiem "bez niczego, bez faktury i bez cholernego parasola".
Oświadczam Wam wszystkim: nigdy nie dostaniecie roweru, nigdy nie będzie wiertarki ani mikrofalówki. To się nie stanie nawet wtedy, gdy pojedziecie tirem na Kamczatkę, ciągle w jednej sieci tego tira karmiąc. Lojalnie zasłużycie wyłącznie na parasol, albo jakiś inny tego typu szajs.