Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do pieniędzy trzeba dorosnąć. Jak ktoś nie dorośnie, to lepiej żeby ich nie miał

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Stanisław Gągała jest też laureatem plebiscytu GK: ,,Silny Człowiek 2013” i „Zasłużony dla Powiatu Limanowskiego 2016”
Stanisław Gągała jest też laureatem plebiscytu GK: ,,Silny Człowiek 2013” i „Zasłużony dla Powiatu Limanowskiego 2016” Stanisław Śmierciak
Stanisław Gągała - prezes firmy Gold Drop w Limanowej. W 2012 r. został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Laureat ,,Osobowości Roku 2016”

Jaka jest recepta na sukces?

Nie ma gotowej recepty. W biznesie nie można siąść i zrobić kalkulację, z której dowiemy się, że za chwilę będzie fabryka, firma i zyski. W biznesie ważna jest wizja, pomysł. W naszej sytuacji, ponad ćwierć wieku temu, zrodził się taki pomysł, żeby produkować środki czystości. Ale droga od pomysłu do roku 2017 była bardzo długa i wyboista. W biznesie jedna rzecz jest najważniejsza: ciężka, codzienna praca.

Przy wejściu do firmy na ścianie wisi napis: Istnieją granice wzrostu, ale nie istnieją granice rozwoju. To przewodnia myśl firmy?

Ta sentencja przyświeca nam od 1998 roku. Kiedy wprowadzaliśmy w firmie program zarządzania jakością ISO. To hasło ma w sobie głęboką myśl. W przyrodzie wzrost jest określony, ale granic rozwoju nikt nie stworzył. Gold Drop to firma, która wyrosła od zera. Pamiętam, jak kupiliśmy tutaj na ulicy Rzecznej pustą, zimną halę i zaczęliśmy tworzyć firmę od zera, z garstką pracowników. W 1991 r. podpisaliśmy pierwszy dokument, w oparciu o który firma zaczęła istnieć. Dziś zatrudnia ok. 200 pracowników i eksportuje produkty do 25 krajów.

W Ameryce sprzątał Pan w hipermarketach. Praca fizyczne nie jest Panu obca?

Nigdy nie ukrywałem, co robiłem w życiu, nie ma się czego wstydzić, bo każda praca jest potrzebna. Ameryka w latach 80-tych była dla nas rajem obiecanym, tam każdy chciał pojechać. Mnie się to udało i zostałem tam szybko zweryfikowany. Pojechałem na wizę turystyczną. Zawsze byłem nauczony pracować. Praca fizyczna nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem, dlatego po przyjeździe zakasałem rękawy i wziąłem się do roboty. Potem udało mi się założyć niewielką firmę sprzątającą, która funkcjonowała aż do czasu mojego powrotu.

Obecnie młodzi ludzie uważają, że w Polsce nie ma żadnych perspektyw. Jedyną szansę dla siebie widzą w emigracji.

Polacy długo czekali na ten moment, kiedy będziemy mogli wsiąść do samochodu i jechać bez czekania na granicy. Dzisiaj zaczynamy to krytykować. Mówimy, że młodzi nagminnie opuszczają kraj za pracą. Ja nie mam nic przeciwko takim wyjazdom, bo żeby coś mieć trzeba pracować. Tak na to patrzę. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, z jakiego poziomu gospodarczego startowaliśmy jako Polska. Musimy pamiętać, że Polska była sprzedana w Jałcie, sprzedana w Poczdamie. Roosevelt, Churchill i Stalin umówili się razem i podzielili Europę, zostawiając nasz kraj po drugiej stronie żelaznej kurtyny, a w tym czasie świat się zmieniał, rozwijał. Od momentu wejścia do UE, Polska wykonała wielki krok do przodu. Jeśli tak dalej będzie się szybko rozwijać, to z pewnością część młodych ludzi zechce tu wrócić. Ale niektórzy tam zostaną. Rozjechaliśmy się po Europie, ale przecież nie tylko Polacy emigrują. Bądźmy obiektywni w swoich ocenach. Młodzi idą za lepszymi warunkami i nie trzeba tego krytykować, że wyjeżdżają… A ile pieniędzy spłynęło stamtąd do Polski dzięki ich pracy? Jak bardzo się zmieniły nasze wioski, domy, ulice? Kiedy teraz jadę np. przez Limanowszczyznę, to przed każdym domem stoją po 2,3 samochody, są piękne ogrodzenia, zadbane ogrody. O tym też trzeba pamiętać.

Bohaterowie filmu ,,Jak zarobić pierwszy milion” wyznają zasadę, ,,że nie ważne kto ma rację, ważne kto ma restaurację”. Pieniądze zmieniają człowieka?

Do wszystkiego trzeba dorosnąć. Człowiek musi dorosnąć do wielu rzeczy, do tego, by mógł jeździć samochodem, by się ożenić, by założyć rodzinę. Do pieniędzy też trzeba dorosnąć. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to lepiej, żeby ich nie miał, bo one mu zaszkodzą, ogłupią go. To nie pieniądz powinien rządzić człowiekiem, to człowiek powinien rządzić dobrami materialnymi. Trzeba się rozwijać, trzeba pomnażać majątek, ale mądrze. Obecny papież Franciszek, na placu św. Piotra przemawiając do przedsiębiorców, zdefiniował pojęcie „przedsiębiorcy uczciwego” - to taki człowiek, który ciężko pracuje, ryzykuje pieniędzmi i pomysłami, by zapewnić pracę sobie i innym. I polscy przedsiębiorcy tacy są. To dzięki naszej małej i średniej przedsiębiorczości, Polska taka jak jest. Do budżetu wpływa rocznie ponad 130 miliardów zł z podatków od małych i średnich firm. To oni tworzą ekonomiczne oblicze tej ziemi, limanowskiej także. My niczego więcej nie oczekujemy od tych, co rządzą lub rządzili naszym krajem, tylko prosimy o stabilność prawa i patriotyzm gospodarczy.

Margaret Thatcher powiedziała: Nikt by nie pamiętał o ,dobrym Samarytaninie, gdyby miał tylko dobre intencje. By przejść do historii, musiał mieć też pieniądze. Gold Drop to też taki współczesny ,,dobry Samarytanin”?

Tak, działalność charytatywna jest wpisana w naszą strategię. Jest kilka takich mądrych myśli: ważniejsze jest być niż mieć, dawaniem - napełniasz swoje serce… i to jest prawda. Próbowałem kiedyś podliczyć te wszystkie drobne i większe akcje, w których firma Gold Drop brała udział. Wyszły z tego grube miliony złotych. Nasze środki rzeczowe i finansowe trafiają mi.in.: do osób najbardziej potrzebujących w naszej okolicy. Do nas przychodzi wiele próśb i to z całej Polski. Pochylamy się zawsze nad każdym listem, zawsze przeczytamy, ale z pomocą w takich przypadkach bywa różnie. Uważam, że jeśli ktoś pisze do nas spod Szczecina, to tam przecież też są firmy, w których można szukać pomocy. Ja natomiast nie wiem, kto kryje się pod listem. W naszym regionie jest mnóstwo nieszczęść, są osoby, których dotknęła klęska żywiołowa, pożary, powodzie, czy osuwiska. Takim ludziom pomagamy. Pomagamy Caritasowi, Polakom za wschodnią granicą, szkołom, przedszkolom, straży pożarnej, domowi dziecka w Żmiącej, klubom sportowym, współpracujemy z archidiecezją lwowską. Ale pomagać też trzeba mądrze. Jedna rzecz mi się nie podoba. Niektóre szkoły organizują wycieczki zagraniczne i proszą nas o dofinansowanie. Można dofinansować wycieczkę jednostce. Jeśli taka klasa wybiera się np. zwiedzać Włochy i w tej klasie jest jedna osoba, której na to nie stać, to oczywiście, że można pomóc, żeby temu dziecku nie było przykro, ale występować o dofinansowanie dla całej wycieczki? Mnie się to nie podoba. Bo są cele szlachetne i ludzkie tragedie, obok których nie można przejść obojętnie. Uważam, że jeśli kiedyś dostało się coś od życia, to trzeba umieć się tym dzielić i firma Gold Drop taka jest. Ale trzeba pamiętać, że my ciężko pracujemy na każdą złotówkę. Dlatego uważam, że mądra pomoc jest odpowiedzialna.

Z zawodu jest Pan też historykiem. Przez jakiś czas pracował pan jako nauczyciel historii. Łatwiej jest uczyć dzieci czy zarządzać dorosłymi?

Jedno i drugie ma swoje uroki. Teraz jak słyszę, jakie problemy są w szkole, to w głowie mi się to nie mieści. Dzieci zawsze rozrabiały, takie jest prawo młodości, ale szanowały nauczyciela, nauczyciel miał autorytet, posłuch. Swoich uczniów wspominam bardzo miło. Pracowałem w szkole średniej w Nowym Targu. Często ta młodzież wstawała o godz. 4.00 rano, żeby dojechać na 7.30 do szkoły i wracała późno wieczór. Trzeba było umieć trafić do tych dzieciaków, zainteresować ich historią, geografią, fizyką, którą także uczyłem. A czy łatwiej być szefem firmy? Szef też poniekąd jest nauczycielem.

A jakim jest Pan szefem?

O to trzeba zapytać moich podwładnych (śmiech). Ja wszystkich traktuję jednakowo. Dla mnie dyrektor finansowy jest tak samo ważny jak przysłowiowy pan Stefan, który dba o porządek na placu. Doceniam pracę każdego swojego pracownika.

Nie mogę nie zapytać też o FC Barcelonę i o to, jak znalazł Pan miejsce w loży na Camp Nou?

Uwielbiałem kopać piłkę już od dziecka. W którymś momencie zainteresowała mnie FC Barcelona jako klub. Na stadionie naprzeciw trybuny widnieje napis: Barcelona to więcej niż klub. I to jest prawda, bo Barcelona to kolebka katalońskiej dumy. Jakiś czas temu firma Gold Drop rozpoczęła współpracę z firmą Lucta z Barcelony. Kiedy otwierali nowe laboratorium, to zostałem tam zaproszony. Jednym z punktów programu był mecz Barcelony. Grali z Walencją. Dzień przed wyjazdem, dyrektor firmy podczas obiadu powiedział: Pan strasznie dużo wie o Barcelonie, nawet więcej od Katalończyka. Ja sam mógłbym się wiele od pana nauczyć. - Bo to jest taki mój klub, który sobie wybrałem i ukochałem. A czy pan wie, z kim Barcelona rozegrała mecz na otwarcie tego nowego stadionu? - zapytałem. Był zaskoczony. - Z niemiecką drużyną? Z angielską? - zgadywał. - Nie, z Polską. Z reprezentacją Warszawy! - Niemożliwe! - odpowiedział. - Tak. 4:2 wygrała Barcelona. Wstał od stołu i gdzieś pobiegł. Przypuszczam, że sprawdzić informację w Internecie. Za chwilę wrócił i powiedział: ma pan rację. W hotelu czeka na pana wino z mojej najlepszej piwnicy i loża na Camp Nou, opłacamy panu także podróż. Okazało się, że firma jest jednym ze sponsorów Barcelony.

Pan rządzi w firmie, a w domu?

Żona. Tak się umówiliśmy i tak jest dobrze.

ZOBACZ POGODĘ NA WEEKEND:

Źródło:TVN Meteo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska