Samorządowy tygodnik "Wspólnota" podliczył wydatki na administrację - pensje, dodatki i premie przypadające na urzędników z urzędów gmin i starostw. Sumę podzielił przez liczbę mieszkańców danej miejscowości. Najdroższe w utrzymaniu są Urząd Miasta w Zakopanem (163 pracowników). Statystyczny mieszkaniec miasta musi miesięcznie "zapłacić" 463,74 zł, aby utrzymać urzędników zakopiańskiego magistratu. To drugi najwyższy wskaźnik w kraju w kategorii miast do 30 tys. mieszkańców. Z kolei na utrzymanie starostwa tatrzańskiego ta sama osoba wyda miesięcznie 108,54 zł. Łącznie każdy góral miesiąc w miesiąc wydaje na urzędników 572,28 zł.
- To oczywiście kwota minimum - podkreśla Bartek Stachoń, pracownik jednego z biur rachunkowych. - W Zakopanem działają także inne urzędy. One też kosztują swoje...
- Staramy się zaciskać pasa jak tylko możemy. Już i tak w porównaniu z poprzednimi latami ograniczyliśmy wydatki na administrację - mówi Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. Dodaje jednak, że równocześnie przed urzędem stanęły nowe obowiązki, którym trzeba sprostać. - To m.in. nowy system gospodarowania śmieciami. Musiałem przyjąć do pracy dwie nowe osoby, które zajmą się rozliczaniem mieszkańców za odbiór śmieci - wylicza Majcher. Burmistrz dodaje ponadto, że Zakopanem może wydaje więcej na administrację niż inne gminy w Polsce, ale z drugiej strony jak mało który takiej wielkości samorząd angażuje się w wiele projektów, jak choćby starania o olimpiadę. - A to wszystko kosztuje - dodaje burmistrz.
O wiele mniej od Zakopanego na administrację publiczną wydają samorządy z Nowego Targu (294 zł na mieszkańca miesięcznie) i Rabki (323 zł na osobę). Tu także nie ma jednak powodów do zadowolenia, bo obie gminy znalazły się raczej czołówce rankingu na najdroższy samorząd. I tak Nowy Targ jest 7 najdroższym pod względem wydatków na administracje miastem w Polsce (z liczbą obywateli od 30 do 40 tys.). - Wydatki nie są małe, ale to nie nasza wina - mówi Marek Fryźlewicz, burmistrz Nowego Targu. - Od kilku lat rząd nakłada na gminę coraz więcej obowiązków, a ktoś musi się nimi zająć - powtarza za burmistrzem Zakopanego.
- Zresztą gdyby nie oszczędności, koszty byłyby jeszcze większe - dodaje Ewa Przybyło, burmistrz Rabki. - Ja np. nie zatrudniam kierowcy czy nie mam służbowego samochodu.
Z analizy raportu "Wspólnoty" nie wynika jednak, że górscy samorządowcy to sami rozrzutnicy. Na brawa za finansową wstrzemięźliwość zasługuje powiat nowotarski, który jest 6 najtańszym (w kategorii powiatów od 90 tys. osób) samorządem w Polsce. - Cieszę się z tego miejsca, choć nie jest tak, że płacę urzędnikom głodowe pensje - mówi starosta Krzysztof Faber. - Po prosu na siłę nie staram się zwiększając zatrudnienia i każdą złotówkę oglądam dwa razy. To procentuje.
Ludzie mówią
Dawid Bryja, student z Bukowiny Tatrzańskiej:
Urzędnicy powinni pracować wydajniej jak obecnie. Zarabiają przecież całkiem dobrze i mają tzw. pewną prace. Niestety, dalej zdarza się, że idziesz coś załatwić, a pani cię wyprasza, bo pije kawę, albo brakuje ci jakiegoś świstka i ona "nic na to nie poradzi". Takie tendencje zauważam jednak raczej u starych urzędników. Ci młodzi mają już do petenta fajny stosunek. Widać, że szanują prace.
Wanda Zborek z Nowego Targu: Czy oburzają mnie kwoty wydawane na urzędników? Oczywiście że tak. Moim zdaniem oni nie szanują bowiem swojej pracy. Gdyby robili u prywaciarza. zrobili by wszystko by petentowi dogodzić.
Daria Balcerzyk z Zakopanego: Dostać pracę w urzędzie to prawdziwe szczęście. Poza naczelnikami, czy burmistrzami to mała odpowiedzialność i duże zarobki. Co więcej oni mogą chorować w nieskończoność bez groźby zwolnienia. Każdy by taką pracę chciał.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
