Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drugie życie po powodzi

Anna Modzelewska
Pani Jola kochała swój dom i ogród. Tu na dwa tygodnie przed powodzią z córką i kotkiem
Pani Jola kochała swój dom i ogród. Tu na dwa tygodnie przed powodzią z córką i kotkiem archiwum prywatne
Jola i Piotr wraz z dwójką dzieci wiedli spokojne, szczęśliwe i ułożone życie w willowej dzielnicy Sandomierza. Mieszkali w piętrowym domu z wiśniowym sadem i kwitnącym ogrodem. Powódź przewróciła im wszystko do góry nogami. Zabrała dom, szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Nie zabiła jednak marzeń. Przenieśli się do Krakowa i właśnie tu rozpoczynają nowe życie. Teraz na walizkach w wynajętym mieszkaniu, ale od wiosny zaczynają budowę domu na Wzgórzach Krzesławickich.

Z nowym rokiem i Krakowem wiążą wielkie nadzieje. Znaleźli tu przyjaciół, którzy ich wspierają. Nauczyli się cieszyć nawet z najmniejszych rzeczy. Jak przyznają, decyzja o przeprowadzce do Nowej Huty była drastycznym krokiem, ale potrzebnym. - Liczą się tylko marzenia, bez nich jesteśmy niczym - to ulubione powiedzenie pani Joli. Zawsze, gdy jest jej ciężko, przypomina je sobie. Rok temu, gdyby ktoś powiedział im, że opuszczą swoją oazę spokoju w prawobrzeżnym Sandomierzu i zaczną wszystko od początku w dalekim Krakowie, nie uwierzyliby w to. Mieszkali w piętrowym domu z pięknym wiśniowym sadem i kwitnącym ogrodem, który pielęgnowali w każdej wolnej chwili.

Stracili wszystko. Zaczęli remontować i osuszać dom, ale zalało ich po raz drugi. Wtedy postanowili przenieść się do Krakowa. Mają już plan domu, na wiosnę rozpoczynają prace. W czasie ciężkich miesięcy tułaczki po wielu miejscach nie stracili optymizmu i chęci walki o lepsze jutro.

Heroiczna walka z czasem

Dzień 19 maja pamiętają z detalami. Nieświadomi zagrożenia, spali w swoich łóżkach. Mieszkali kilka kilometrów od Wisły i lokalnych, małych rzeczek. Ich okolica od blisko stu lat nie była zalana. Nie było też żadnego alarmu do ewakuacji. Władze miasta nie dały znać nikomu na osiedlu willowym, że ich domy mogą zostać zalane. Około godziny piątej rano obudził ich telefon. - Jola, ty śpisz? Idzie wielka woda. Słyszałam w radiu. Uciekaj - krzyczała do słuchawki Jadwiga, przyjaciółka rodziny. Byli w szoku. W ciągu 15 minut spakowali dokumenty, książeczki oszczędnościowe i trochę biżuterii. Zdążyli w ostatniej chwili przed zamknięciem mostu na Wiśle.

Tydzień w zalanym domu w towarzystwie wyłowionego kota

Piotr postanowił zostać i wszystko, co się da, przenosić na wyższe piętro. Wiedział, że to niebezpieczne. Miał tylko godzinę, bo po takim czasie woda wdarła się na posesję. Fala uderzyła w dom z dużą siłą, szybko zalała piwnicę i cały parter. Piotr koczował tydzień w zatopionym domu, pilnując resztek dobytku przed szabrownikami, którzy żerowali na ludzkim nieszczęściu.
W kartonie przypłynął do niego zziębnięty i przerażony kot. Uratował go. Siedem dni siedzieli razem bez prądu, światła, tylko z termosem i jedzeniem dostarczanym przez strażaków. Omal nie doszło do tragedii, gdy woda porwała olbrzymiego tira z naczepą i rzuciła go na drzewa tuż obok ich domu.
To, co udało się Piotrowi uratować, wywoził żonie łódką na brzeg. - To było dla mnie bardzo ważne, bo miałam coś swojego - opowiada Jola. - Inni powodzianie często dostawali brudne, dziurawe i stare szmaty od ludzi - wspomina.

Powódź obnaża prawdziwą naturę człowieka

Pani Jola pomimo całej tragedii, jaka spotkała jej rodzinę, potrafi cieszyć się z życzliwości i pomocy innych. Na moście, gdy uciekała przed wodą, spotkała dyrektora szkoły podstawowej Grzegorza Sochę, który zaproponował jej, by zamieszkała u jego matki w centrum Sandomierza. 85-letnia pani Janina troskliwie zaopiekowała się rodziną. Siedemdziesiąt lat temu, gdy była w łagrach sowieckich, ciężko zachorowała i kobiety z obozu uratowały jej życie. Później obiecała sobie, że też będzie pomagać innym. - To kobieta o wielkim sercu, dzięki niej nie musieliśmy koczować w internacie czy szkole - opowiada pani Jola. - Niektórym zostały tylko piżamy, bo uratowali tylko to, co mieli na sobie - dodaje.

We własnym mieszkaniu rozpoczęły samodzielne życie

Zdaniem powodzian, katastrofa pokazuje prawdziwą naturę człowieka. Każdy zachowuje się inaczej. Pewien mężczyzna, gdy woda zalewała jego dom, chciał jeszcze uratować ukochanego kota. Przypłacił to życiem. Po opadnięciu fali znaleziono go leżącego pod drabiną. - Inny mężczyzna woził żywność własną łódką do zalanych sąsiadów. Pewien chuligan, który wcześniej miał problemy z policją, uratował życie sąsiadowi - opowiada. Takich historii jest wiele. Jeden ze strażaków wskoczył po tonącego człowieka i uszkodził sobie wzrok, gdyż w wodzie płynęły środki ochrony roślin. Starszy pan widząc, że powódź zabiera mu dobytek całego życia, próbował powiesić się w zalanym domu. Uratowano go w ostatniej chwili. Inny sąsiad powiesił się pół roku po powodzi, bo nie potrafił poradzić sobie z odbudową domu i ciągłym życiem w stanie zagrożenia. W tych trudnych dniach byli też tacy, którzy przypływali żaglówkami pooglądać sobie zalane domy i załamanych powodzian. Miejscowi nazwali ich turystami powodziowymi.

Druga fala zabrała nadzieję

Po pierwszej fali powodziowej w maju Jola z Piotrem byli pewni, że wyremontują dom i do niego wrócą. Pełni nadziei i optymizmu przystąpili do porządków. To był straszny widok. Meble, ubrania, naczynia, rodzinne pamiątki leżały wszędzie wymieszane z cuchnącym szlamem. Piękny, kolorowy ogród i kwitnący niedawno sad wiśniowy przypominały wysypisko śmieci. Wszystko przybrało zgniłozieloną barwę. Sprzątali, myli ściany i zaczęli osuszać. Wszystko było nasiąknięte wodą i bardzo ciężkie. Koledzy Piotra, z którymi grywał w brydża, przyjechali pomóc.

- Przerzucali tony śmieci w smrodzie rozmokniętego jedzenia, padliny i szlamu - opowiadają.
Jednak, gdy w czerwcu znów przyszła wielka fala i zalała dom, podjęli decyzję o przeprowadzce. Podstawili wszystko na jedną kartę i przenieśli się do Krakowa. Ich sąsiedzi w większości zostali i próbują odbudowywać swój świat. - Widuję tych ludzi, kiedyś szczęśliwych, teraz załamanych - opowiada Jola. Mieszkają często w strasznych warunkach, zawilgoconych ścianach i z ciągłą obawą, że każdy deszcz może przynieść powódź. Dla Joli, nauczycielki, szczególnie smutny był koniec roku szkolnego. - Łatwo można było odróżnić dzieci powodzian od innych, były smutne, przyszły w ubłoconych trampkach i starych ubraniach - opowiada.

Powódź rozbiła ich rodzinę. Wcześniej w drugiej części domu mieszkała babcia. 78-letnia kobieta nie chciała jednak opuszczać miejsca, gdzie spędziła całe życie. - Starych drzew się nie przesadza - mówiła przeprowadzając się do syna w centrum Sandomierza. Córka na razie też została w Sandomierzu. Postanowiła dokończyć liceum i zdać maturę w swojej starej szkole. Mieszka u przyjaciółki z liceum.

Swoje marzenia realizują w Krakowie

Zdecydowali się na Kraków, bo oboje bardzo lubią to miasto. Pani Jola bardzo często przyjeżdżała tu ze swoimi uczniami na przedstawienia teatralne i do muzeów. Firma pana Piotra właśnie otwiera pod Krakowem swoją filię. Pani Jola jest nauczycielką języka polskiego i szuka pracy w szkole. Na Uniwersytecie Jagiellońskim studiuje chemię ich syn Maciej. Jest teraz na wymianie studenckiej w Saragossie, gdzie prowadzi prace badawcze nad wpływem nanotechnologii na walkę z chorobą nowotworową. Córka Martyna uczy się w klasie maturalnej. - Często ją odwiedzamy, tęsknimy za sobą - mówi mama. Ta powódź to był przyspieszony kurs dorastania, jest samodzielna, dużo się uczy i chce zdać dobrze maturę. Jej marzeniem jest dostanie się na Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie. I wtedy znów cała rodzina będzie razem. Plany nowego domu już mają. Będzie przytulny, nieduży i funkcjonalny. Salon z kuchnią na dole i trzy pokoje u góry. Ogród nie będzie duży, ale kolorowy i kwitnący.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska