Od szóstego roku życia Dustin Nowak grał w piłkę nożną. Najpierw w Dunajcu, później w Sandecji. To był cały jego świat. W wieku 19 lat dostał nawet propozycję kontraktu, ale wówczas też otworzyła się nowa, choć zupełnie mu nieznana perspektywa kariery w innym zawodzie, dla którego porzucił futbol.
- Wszystko zaczęło się od mojego zdjęcia profilowego, jakie ponad sześć lat temu rzuciłem na Facebooka - opowiada 26-letni Dustin Nowak.
Niebawem otrzymał wiadomość od tak zwanego skauta, czyli osoby z agencji modelingowej, która zajmuje się wyszukiwaniem potencjalnych modeli. Zapraszał na casting do Krakowa. Dustin studiował wówczas stosunki międzynarodowe w Wyższej Szkole Europejskiej.
- Pomyślałem, że skoro jestem na miejscu, to się przejdę - mówi, dodając, że gdyby ten casting był wówczas np. we Wrocławiu, nigdy nie chodziłby po wybiegach. Został wybrany i wziął udział w pierwszej swojej sesji modowej, reklamując hinduską firmę odzieżową.
- Spodobałem się, ale najważniejsze, że i mnie się to spodobało. To próżne, ale gdy tyle oczu było we mnie wpatrzonych, to poczułem się jak gladiator na arenie - żartuje Dustin.
Nigdy nie brakowało mu pewności siebie i łatka gwiazdora mu nie przeszkadza. - Kto mnie zna, ten wie, jaki jestem naprawdę i tak jak ja lubi to moje „gwiazdorzenie” - śmieje się.
Po pierwszej sesji natychmiast trafił do agencji, która zadbała o jego profesjonalne portfolio. Trudno brać udział w castingach, nie mając przy sobie choć jednego zdjęcia. - To nie było moim priorytetem, chciałem skończyć studia. Może dlatego, że podchodziłem do modelingu na luzie, wszystko układało się, jak w jakimś serialu - opowiada Dustin.
Sądeczanin spodobał się jednej z największych agencji w Mediolanie, europejskiej stolicy mody. Ten wyjazd był dla Dustina szkołą życia i pokory.
- Na drugi dzień po przylocie do Mediolanu, zgłaszam się do agencji, a tam nikt specjalnie mnie nie wita, tylko dostaję mapę miasta i wykaz castingów, na które mam się tego dnia zgłosić. To był dla mnie szok - przyznaje model.
Z kolejnymi zderzał się każdego dnia na castingach. Wokół niego pełno idealnych mężczyzn i kobiet z całego świata, którzy marzą o realizacji kampanii dla najlepszych marek. Konkurencja była ogromna. Wówczas zdał sobie sprawę, że nie będzie łatwo się przebić.
- Początki były trudne, castingi nie szły po mojej myśli. Już wiedziałem, że to nie bajka, a czysty biznes. Jeśli ja nie zarabiam, to i agencja nie zarabia - mówi Dustin.
Zlecenia na szczęście posypały się zaraz później. Ostatecznie w Mediolanie spędził trzy miesiące. Miał okazję przyjrzeć się mechanizmom, jakie rządzą w branży.
- Modele są młodzi, łatwo nimi manipulować - mówi Dustin, zadowolony z siebie, że zawsze pozostaje wierny wyniesionym z domu wartościom. - W tej pracy, nie mając wewnętrznych mocnych zasad, ze światowych wybiegów szybko można spaść na samo dno - mówi, przyznając, że w Mediolanie niemal na co trzecim castingu dostawał dwuznaczne propozycje.
- Jeden z potencjalnych klientów wyciągnął na przykład kalendarz ze zdjęciami nagich mężczyzn, mówiąc, że udział w tego typu sesji znacznie podniósłby moje szanse na osiągnięcie sukcesu - opowiada.
Po Mediolanie nabrał jeszcze większej pewności, bo zyskał zaufanie do siebie samego. Pracował już w Londynie, gdzie brał udział w najbardziej stresującej dla siebie sesji, pozując w ubraniach wartych kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Był też w Chinach, gdzie mógł się poczuć jak prawdziwa gwiazda. W restauracjach właściciele nie chcieli od niego pieniędzy, tylko prosili, by jak najdłużej w niej został.
- Mówili, że jestem atrakcją dla klientów - śmieje się Dustin.
Teraz zastanawia się, czy na kolejny kontrakt jechać do Tokyo czy Nowego Yorku. - Na szczęście w przypadku mężczyzn w modelingu czas działa na naszą korzyść. Póki więc mi się to podoba, chcę tak jeszcze pracować - stwierdza, dodając, że po zakończonej karierze widziałby siebie w telewizji jako prezentera.