FLESZ - Morawiecki wprowadza ulgę podatkową

Mundurowi użyli fortelu, by nie wywołać paniki.
- W środę około 20.00 przyszli policjanci i powiedzieli, że gaz się ulatnia w bloku, jest niebezpieczeństwo wybuchu i należy opuścić mieszkania - mówi pan Jerzy, lokator bloku nr 45 na os. Piastów, z którego ewakuowano około 100 osób, gdy okazało się, że w jednym z mieszkań są niewybuchy. Rozmawiamy, gdy mężczyzna wyszedł na balkon, bo do bloku policja nie wpuszcza nikogo oprócz lokatorów.
Wyglądał na sportowca
- Zabrałem pieniądze, dokumenty, ubranie. Myślałem, że wszystko potrwa 2-3 godziny, ale ostatecznie noc spędziłem w hotelu na ul. Koszykarskiej, wszystko na koszt miasta. Spałem dobrze, śniadanie tam było wyborne - opowiada pan Jerzy. Kojarzy z widzenia sprawcę zamieszania.
- Widywałem go często, wyglądał na wysportowanego, nosił torbę sportową, myślałem, że to jakiś zawodnik. Mieszka z rodzicami - opowiada. Mężczyzna określa ich słowami „inżynierowie”. Pan Wojciech, mieszkaniec sąsiedniego bloku, chwali działania służb.
- Pojawiło się mnóstwo samochodów, były też autobusy MPK, do których skierowano ludzi po ewakuacji - przypomina sobie. Chętni mogli korzystać z hotelu, ale wiem, że wielu nocowało u rodzin. Na miejscu w czwartek rano byli też pracownicy gazowni.
- W miarę pojawiania się kolejnych mieszkańców odkręcamy zawory i udostępniamy dostęp do paliwa gazowego - mówią. Okoliczni mieszkańcy powtarzają plotki zasłyszane od znajomych.
- Podobno mężczyzna miał u siebie bombę lotniczą. Strach pomyśleć, co ludzie mogą trzymać na półce, a my nie mamy pojęcia, że coś nam zagraża - komentują.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że sprawa groźnego arsenału wyszła na jaw, gdy do jednego ze szpitali trafił mężczyzna z obrażeniami nóg, lekarze nie mieli wątpliwości, że rany są wynikiem eksplozji materiału wybuchowego. Policja zawiadomiona o sprawie weszła do mieszkania i piwnicy rannego i tam odkryto ponad 150 niewybuchów.
Niewybuchy z zapalnikami
- Niektóre miały zapalniki - potwierdza Katarzyna Cisło z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Dlatego na miejsce wezwano saperów, którzy zabrali groźne znaleziska i zdetonowali je na poligonie.
- Wszczęliśmy śledztwo w oparciu o przepisy dotyczące nielegalnego posiadania broni materiałów wybuchowych oraz sprowadzenia niebezpieczeństwa dla wielu osób lub mienia w wielkich rozmiarach - potwierdza Tomasz Moskwa szef Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Nowej Huty.
Ranny jest w ciężkich stanie, nieoficjalnie wiadomo, że jest utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Rannego przywiózł do szpitala mieszkaniec Igołomii Wawrzeńczyc, w tej miejscowości doszło do eksplozji. - 37-latek był sam, nie wiemy, co się faktycznie zdarzyło i co wybuchło. W tym zakresie będą się wypowiadali biegli, których poprosimy o ekspertyzę - mówi Moskwa.
W czwartek wyszło też na jaw, że niewybuchy posiada także sam mieszkaniec Igołomii Wawrzeńczyc, ten sam, który przywiózł do szpitala rannego 37-latka. Jak mówi Cisło, podczas przesłuchania okazało się, że mężczyzna na posesji również ma arsenał, ale mniejszy.
- Tam na strychu ujawniono również arsenał z II wojny światowej. Jest inna skala. Tu mówimy o dużo mniejszej ilości niewybuchów, ale trzeba było ewakuować 8 osób z dwóch posesji - dodaje Cisło. Nikomu nie postawiono zarzutów.
Jest śledztwo w sprawie
- Po analizie zdecydujemy, czy mieszkaniec Igołomii Wawrzeńczyc zostanie przesłuchany tylko w charakterze świadka, czy może jednak w innym. To zależy od ustaleń. Prokurator jest na miejscu i nadzoruje niezbędne czynności - mówi Tomasz Moskwa. Zgadza się, że obydwu mężczyzn można określić słowami kolekcjonerzy.
- Ile niebezpiecznych przedmiotów zgromadzili jeszcze nie wiemy, trwa ich liczenie, bo są ich „setki”- mówi prokurator.