16 marca 1901 roku przypadał w sobotę - podobnie jak 16 marca 2024 roku. 123 lata temu po raz pierwszy na scenie wystawione zostało "Wesele" i to w reżyserii samego autora. W najbliższy weekend do bronowickiej chałupy zabierze widzów Maja Kleczewska, reżyserka m.in. głośnych "Dziadów" Teatru Słowackiego.
W sukces przedstawienia przed 123 laty nie bardzo wierzono przed premierą, ale Wyspiański zaangażował do niego plejadę ówczesnych gwiazd Teatru Miejskiego, na scenie pojawili się, m.in. Wanda Siemaszkowa, Aleksander Zelwerowicz, Józef Kotarbiński, Helena Sulima, a scenografię bronowickiej chaty zaprojektował sam reżyser. Po premierze zaś Józef Kotarbiński, ówczesny dyrektor Teatru Miejskiego donosił: "Na scenie zrobiło "Wesele" wrażenie silne, przygniatające, jak zmora, z której widzowie nie mogli się otrząsnąć. Czuli, że przemówił do nich poeta tak, jak dotąd nikt nie przemawiał", "zdarzył się wypadek w dziejach polskiego teatru wyjątkowy”, "scena pokazała narodowi jakąś głębię jego duszy zbiorowej".
"Tajemnicą "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego jest przede wszystkim sposób jego oddziaływania, bo na Weselu – jak ujął to dowcipnie niegdyś Jan Błoński – polska publiczność nigdy się nie nudzi" - zapowiada Teatr Słowackiego swoją najnowszą premierę. - "Z zawartym w dramacie Wyspiańskiego wizerunkiem narodu zgadzali się niemal wszyscy: socjaliści, nacjonaliści, demokraci i konserwatyści. A przecież "Wesele" przedstawia społeczny i klasowy konflikt, trwający i wciąż się odnawiający, niemożliwy do zażegnania, wielorako antagonizujący pole polityki – podszyty gniewem, wściekłością, poczuciem krzywdy i pragnieniem zemsty".
- "Wesele" jest dla mnie dramatem, który za każdym razem, kiedy się z nim spotykam jest innym dramatem. Kiedy spotykam się z nim, jako mieszkaniec Krakowa, w Bronowicach to jest opowieść o magicznym weselu - mówi Mateusz Janicki, który w przedstawieniu Mai Kleczewskiej wcieli się w postać Poety.
Na scenie "Wesele" AD 2024 - poza wspomnianym Mateuszem Janickim - pojawi się aktorska plejada Teatru Słowackiego. W swoim spektaklu Maja Kleczewska obsadziła, m.in. Dominikę Bednarczyk - słynnego Konrada z "Dziadów" - w roli Racheli, Krzysztofa Głuchowskiego - dyrektora teatru - jako Stańczyka, Andrzeja Grabowskiego w roli Hetmana czy Mariana Dziędziela w postać Upiora. W przedstawieniu zobaczymy również Martynę Krzysztofik w roli Panny Młodej z Mateuszem Bierytem jako Panem Młodym. Ukraińska aktorka Anna Syrbu, która otwiera przedstawienie "Dziadów" Kleczewskiej wierszem "Do przyjaciół Moskali" w "Weselu" pojawi się w roli Wernyhory. W postać Gospodarza wcieli się gościnnie występujący aktor Starego Teatru Juliusz Chrząstowski, któremu tę samą postać powierzył Jan Klata w swoim "Weselu".
"Wielki finał dramatu, zmierzający długimi kadencjami do stanu uśpienia, rozbrojenia, do chocholego tańca, zwykło się odczytywać jako gorzką, wstrząsającą prawdę o społecznej niemocy, marazmie, anomii. A może jest na odwrót?" - pytają twórcy spektaklu w Teatrze Słowackiego. O tym, czy dramat Wyspiańskiego nawiedzany jest przez widma podświadomości narodowej, czy - jak sugerują twórcy spektaklu Teatru Słowackiego - raczej trupy historii przekonamy się już w najbliższy weekend.
W liście do ówczesnego dyrektora Teatru Miejskiego Józefa Kotarbińskiego Wyspiański pisał: „Wesele jest to dramat na którym kochany dyrektor nie traci, teatr bywa wyprzedany, pełno jest ludzi – nie dawajcie biletu darmo byle komu to przyjdą i tak, więc nie nadużywam teatru, jeśli chcę od wieczoru 100 złr". Gdziekolwiek dziś "Wesele" pojawia się w repertuarze teatralnym, widownia jest zapełniona. Podobnie w Teatrze Słowackiego, gdzie już na wiele tygodni przed premierą wyprzedano bilety.
Spektakl zawiera sceny przemocy. Rekomendowany jest dla widzów powyżej 14 roku życia.
Empatia transmitowana społecznie?
