Euroliga: Wisła przegrała z Cras Tarent

Wygrać za wszelką cenę, bez względu na okoliczności - takie było założenie przyjęte na mecz z włoską drużyną. Gra toczy się przecież nie tylko o jak najwyższe miejsce w grupie A, ale przede wszystkim o odniesienie jak największej liczby zwycięstw, gdyż to będzie mieć decydujące znaczenie przy rozstawianiu zespołów w fazie pucharowej.

Otwarcie spotkania nie było jednak dobre w wykonaniu wiślaczek - 0:4 w 2 minucie. Niestety, poza doprowadzeniem do stanu 6:6 (5 min) krakowianek nie było stać na zdominowanie wydarzeń na parkiecie. Przyjezdne spokojnie więc punktowały, a chwilami można było odnieść wrażenie, że czynią to zdecydowanie za łatwo.

Przykładowo, kilka razy trafiały po bliźniaczych akcjach - rozegranie piłki środkiem, podanie do boku i rzut. Nic więc dziwnego, że już w 7 min było 9:16, a za moment 11:20. Ponadto środkowa Kobryn miała na koncie dwa przewinienia, co rodziło określone niebezpieczeństwo...

Zobacz także: Koszykarki Wisły pokonały w Pecsu zespół MiZo 67:57

O ile włoskim koszykarkom rzut przeważnie "siedział", to gospodyniom niekoniecznie. Szczególnie z półdystansu. Próbowały się więc ratować "trójkami", ale i tak po pierwszej kwarcie przegrywały 19:24. Co niekoniecznie było surowym wymiarem kary za popełnione błędy.

W kwarcie drugiej "Biała Gwiazda" na pewno poprawiła się w defensywie. Nie poszło to jednak w parze z progresją skuteczności. W najlepszym układzie wiślaczki trafiały - niestety - raz na trzy oddane rzuty. Na przykład w 15 min doprowadziły do stanu 25:26, ale spudłowały w trzech kolejnych akcjach (dwukrotnie spod kosza, raz z dystansu). Z kolei w 19 min po raz pierwszy objęły prowadzenie (31:30, trafienie Leciejewskiej), by finiszowe niespełna dziewięćdziesiąt sekund przegrać 1:6 i w połowie potyczki mieć cztery "oczka" straty (32:36).

Odsłona trzecia przywróciła jednak nadzieję. Nie tylko pod względem wynikowym (w 26 min odzyskanie prowadzenia, 42:40). Najwyraźniej bowiem krakowianki wreszcie opanowały emocje towarzyszące spotkaniu, a związane z jego stawką. Co ciekawe, choć zaciętości w grze nie brakowało, wiślaczki nie popełniły wówczas ani jednego faulu, a rywalki raptem dwa. A na finiszu kwarty błysnęła Phillips - najpierw "zafundowała" rzut z dystansu, potem z półdystansu (z charakterystycznym dla siebie odchyleniem ciała) i wynik wreszcie zrobił się obiecujący - 49:44 przed decydującą partią.

Było więc jasne, że o rezultacie przesądzą - z jednej strony taktyka, z drugiej taki choćby niuans jak opanowanie nerwowe. Żeby nie zostać posądzonym o gołosłowie - pierwsze punkty w ostatniej kwarcie zdobyto dopiero w 35 (!) minucie; trafiła Kobryn na 51:44. Absolutnie jednak nie był to bezpieczny dystans. I już w 37 min prowadzenie zmalało do minimum - 53:52. Co jednoznacznie groziło finiszowym horrorem.

I tak się stało... 136 sekund do końca - 55:52 po rzucie Phillips. 59 sekund - 55:56 po stracie Jelavić. 36 sekund - 57:56 po trafieniu Gburczyk-Sikory. 21 sekund - 57:58 po rzucie Godin. 1,5 sekundy do ostatniej syreny - rzut Phillips, odbicie się piłki od obręczy kosza, zbiórka Smith i "Biała Gwiazda" przegrała euroligowy mecz w Krakowie po 16 kolejnych zwycięstwach.

[b]Wisła Can-Pack Kraków - Cras Tarent 57:58 (19:24, 13:12, 17:8, 8:14)
Sędziowali:[/b] Siritsa (Białoruś), Susłow (Estonia) i Isaczenko (Ukraina).
Widzów: 1500.
Wisła: Phillips 18 (2x3), Kobryn 14, Gburczyk-Sikora 8 (2x3), Burse 3, Pawlak 2 - Leciejewska 8, Krężel 4, Jelavić. Trener: Jose Ignacio Hernandez.
Cras: Godin 14, Wambe 10, Greco 10, Smith 8, Mahoney 4 - Siccardi 4, Giauro 4, Montagnino 2, Gianolla 2. Trener: Roberto Ricchini.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Rzucił się z nożem na kolegę przy grillu
Najciekawsze świąteczne prezenty, wigilijne przepisy, pomysły na sylwestra - wszystko w serwisie świątecznym**swieta24.pl**