https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Tabasza. Pienik ślinianka

Grzegorz Tabasz
Nie wiem czy lepiej nosić miano pienika czy ślinianki? Może pienika ślinianki? Tak nazywają owady, których larwy chroni gęsta piana. Pełno ich o tej porze roku na młodych gałązkach wierzby, olchy a nawet niektórych ziół.

Niekiedy z drzew obficie spadają mokre krople przypominają deszcz. Sprawcami są larwy pieników. Drobnych i nawet całkiem ładnych pluskwiaków, na które pewnie nikt nie zwróciłby uwagi gdyby nie cykl rozwojowy. Z jaj wyłażą nieurodziwe larwy, które wbijają kłujkę w młode, zielone części roślin.

Potem wysysają olbrzymie jak na potrzeby małego stworka ilości soku tłoczonego przez korzenie. Płyn zawiera minimalne ilości składników pokarmowych i bardzo dużo wody, której owad nie potrzebuje i musi się pozbyć. Zjawisko przypomina wydalanie spadzi przez mszyce, ale ich produkt jest wręcz bezcenny z powodu dużej ilości cukrów. Pienik wodnych wydalin nie marnuje. Dodaje do nich minimalne ilości zmydlających substancji, wydmuchuje nieco powietrza i znika w kłębkach piany.

Nie grozi mu wyschnięcie w upalny dzień i na dodatek jest bezpieczny. Bezpieczny przed wrogami, gdyż żadna mrówka, żaden owadożerny ptak nie będzie grzebał w pianie. Ani to mile, ani przyjemne, choć paru milimetrowa, delikatna larwa jest całkiem okazałym kąskiem. Zresztą sami zerknijcie na gałązki opadnięte przez pieniki. Skojarzenia z brzydkim wyczaję plucia są natychmiastowe…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska