A wokół "wiekuisty parter i postosmański slams: puste butelki, sterty puszek, wyrzucone z jatki baranie trzewia". Taki świat opisuje kilometr po kilometrze w swojej najnowszej książce pt. "Dziennik pisany później" Andrzej Stasiuk.
Jej fragmenty czytane przez samego autora po raz pierwszy można było wczoraj usłyszeć w krakowskim klubie Fabryka. Stasiukowi akompaniował znakomity muzyk, Mikołaj Trzaska. Tym muzyczno-literackim wydarzeniem rozpoczął się Międzynarodowy Festiwal Literacki im. J. Conrada.
Autor "Opowieści galicyjskich" przyznaje, że w "Dzienniku pisanym później" wraca w tereny dobrze już znane czytelnikom jego prozy. Czyli wraca na Bałkany.
- Sam nie wiem, co mnie tam ciągnie. To dość skomplikowana historia. Może to, że Bałkany są tak bardzo niejednoznaczne i piękne. Poza tym w prowadzonym wspólnie z żoną wydawnictwie Czarne wydajemy książki autorów stamtąd. No i na te Bałkany mam tam blisko. To jest dla mnie naturalny kierunek - twierdzi Andrzej Stasiuk. Ciągnie go tam również... wojna, a raczej to, co po niej pozostało. Dlatego znowu pojechał do Bośni.
Mrożek obchodzi urodziny w krakowskiej Łaźni
- Chłopcy tak mają, że lubią wojnę. Będąc dzieckiem chciałem wziąć w niej udział. Nie załapałem się na naszą, to pojechałem oglądać krajobraz po tamtej - mówi Stasiuk, który w swojej książce pisze, że wojna w Bośni urządzona została jakby na pokaz dla Europejczyków. "Jakaś bezinteresowność tkwiła w tej rzezi. Jakaś sztuka dla sztuki. Europa się przyglądała, a oni mówili: Patrzcie, tak to się robi. Przypomnijcie sobie, bo powoli już chyba zapominacie. Tak się to robi" - czytamy w świetnej książce.
Mimo że te Bałkany tkwią w Stasiuku od dziesięciu lat, w żadnym z tamtejszych krajów nie mógłby zamieszkać. - Żeby tam żyć trzeba nauczyć się całej ich kultury. A ja jestem stąd i mi tutaj jest dobrze - mówi pisarz, który od lat mieszka w rodzimym Wołowcu. Nie ukrywa, że na prowincji czuje się najlepiej.
- Mam tam ciszę i spokój. Oglądam tylko tych ludzi, których chcę, a nie tych, do których oglądania jestem zmuszany. Nie muszę uczestniczyć w życiu społecznym. Prowincja daje mi po prostu komfort życia. Surowość miejskiego bytowania jest czymś dotkliwym - twierdzi. Wbrew pozorom, pisarz nie ma nic przeciwko dużym miastom. - Byłem nawet w Nowym Jorku. Pięknie. Albo takie Ułan Bator w Mongolii, też jest przepiękne. To, moim zdaniem, najpiękniejsza stolica świata. Średniowieczne miasto z kamienia, z naroślą komunizmu, a nad tym wszystkim unosi się jeszcze postmodernizm w postaci wyrastających wszędzie banków ze szkła - opisuje.
Pisarz przyznaje, że "Dziennikiem pisanym później" zamyka pewne drzwi - po to, żeby otworzyć kolejne. Nie bez powodu ostatni rozdział jego nowej książki poświęcony jest Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem sanktuarium maryjnego w Licheniu. Obecnie Stasiuk przygotowuje bowiem książkę o Polsce i o Rosji, ale tej komunistycznej. Jednak czytelnicy będą musieli na nią trochę poczekać. Ukaże się najwcześniej za dwa lata. Do tego czasu pozostaje nam więc delektowanie się "Dziennikiem pisanym później". - Co nie zmienia faktu, że na Bałkany będę ciągle wracał - przyznaje pisarz. Mimo że te jego Bałkany bardzo zmieniły się od czasu gdy pokochał je pierwszą miłością. - Czy na lepsze, nie wiem. Nie mnie to oceniać. Moim zadaniem jest to opisywać - mówi po prostu.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Niebezpieczny jamnik grasuje po krakowskich Plantach**
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą.**Wejdź na szumowski.euA może to Ciebie szukamy? Zostańmiss internetuwojewództwa małopolskiegoZobacz co mają do powiedzenia krakowianom**kandydaci na prezydenta