https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie zakony szukają pieniędzy

Marta Paluch
Matka Stefania, przełożona sióstr benedyktynek ze Staniątek, pokazuje zniszczone wilgocią polichromie w klasztorze. Na remont obiektu potrzeba kilku milionów złotych. Na razie ledwo wiążą koniec z końcem
Matka Stefania, przełożona sióstr benedyktynek ze Staniątek, pokazuje zniszczone wilgocią polichromie w klasztorze. Na remont obiektu potrzeba kilku milionów złotych. Na razie ledwo wiążą koniec z końcem Wojciech Matusik
Są zakony, które inwestują - i takie, których członkowie marzną i brak im pieniędzy na podstawowe potrzeby. Co decyduje o tym, że jedne cierpią nędzę, a inne prężnie się rozwijają? - pisze Marta Paluch

Męskie zakony radzą sobie lepiej. Powód jest prosty: tylko jeden z nich - kameduli - jest klauzurowy, więc bracia nie mogą pracować na zewnątrz. A żeńskich klauzurowych jest bez liku. Dobrze też sobie radzą te zgromadzenia, które mają co wynająć lub sprzedać. Bo zakony bez ziemi i budynków na zbyciu mają ciężko.

Tyniec jedzeniem stoi

Klasztor oo. Benedyktynów w Tyńcu, jeden z najstarszych w Polsce (XI w.), kilkadziesiąt lat temu był ruiną. Kardynał Sapieha oddał go w 1939 r. benedyktynom i zaczęła się mozolna odbudowa. W nową, kapitalistyczną rzeczywistość zakonnicy wkroczyli więc bez obciążenia zabytkową ruiną - ich klasztor był już odremontowany.

Dziś mają w Tyńcu restaurację, sklepik ze słynnymi wyrobami benedyktyńskimi (można je kupić w delikatesach w całej Polsce) i potrafią ściągać pieniądze z zewnątrz. W 2008 roku uzyskali z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Ekofunduszu 2,3 mln zł na system pomp i kolektorów słonecznych, które stanęły w ogrodzie. Zastąpili w ten sposób drogie piece elektryczne i gazowe. Dziś klasztorne mury są ciepłe, a kościół w Tyńcu jest jednym z najcieplejszych w Krakowie (+14 st. C w największe mrozy).

Sami włożyli w ogrzewanie około 210 tys. złotych. Starali się o dotację przez dwa lata. Opat, o. Bernard Sawicki, podkreśla, że bardzo ważne jest dobre sformułowanie wniosku o dotację. - Długo szukaliśmy, parę razy się nacięliśmy na firmy, które je przygotowują. Cały czas się uczymy. Wnioski piszą nam osoby z zewnątrz - podkreśla.

Utrzymanie klasztornego kompleksu kosztuje, według jego szacunków, około 2-3 mln złotych rocznie. Zakonnicy składają pieniądze na ten cel z wielu funduszy: dochodów z rekolekcji i wynajmu pokoi gościnnych w odremontowanym budynku tzw. Wielkiej Ruiny, udzielanie posług duszpasterskich - ślubów, pogrzebów i rekolekcji wyjazdowych. Wspiera ich też założona przez nich jednostka gospodarcza Benedicite, która zajmuje się sprzedażą tradycyjnych produktów benedyktyńskich. - Gdyby nie ona, musielibyśmy się zadłużyć. A tak, płacimy rachunki na bieżąco - mówi opat.

Zakonnicy doprowadzili też do odbudowy Wielkiej Ruiny, w której mieści się teraz m.in. Centrum Kultury Benedyktyńskiej i 80 nowoczesnych pokoi gościnnych. - Tyniec to marka. Ludzie lubią tu przyjeżdżać, znają ją - mówi opat. Tłumaczy jednak, że trzeba o tę markę dbać i odpowiednio reklamować. Organizują więc różnorodne rekolekcje w klasztorze - postne, św. Hildegardy (z dietą oczyszczającą na orkiszu) oraz tzw. wakacje dla zapracowanych biznesmenów.

Sponsor albo pielgrzymi

Opat ma swoją teorię na temat funkcjonowania klasztorów. - Mogą to robić albo w ciszy, bez starań. Wtedy niezbędny jest sponsor. Albo muszą próbować wejść w obieg społeczno-gospodarczy, przyciągać pielgrzymów i próbować się z tego utrzymać. My postawiliśmy na ten drugi model - podkreśla opat Sawicki.

Takie wyjście podpowiadają klauzurowym ss. benedyktynkom ze Staniątek, których klasztor znajduje się w tragicznej sytuacji finansowej. Kilka sióstr ma skromne renty, reszta nie ma dochodów. Brakuje im wszystkiego, a zabytkowy obiekt popada w ruinę. Na ścianach grzyb, dach przecieka, ściany się sypią. Ściany podmakają od dołu - klasztor jest zbudowany bez podpiwniczenia, a teren jest podmokły, leży między stawami. - Budynki przez lata nie były remontowane. Wszystko niszczało, siostry łatały tylko to, co najpotrzebniejsze - mówi siostra Stefania, przełożona klasztoru. Przyszła do niego trzy lata temu i próbuje ogarnąć sytuację.

Siostry dostają co prawda pomoc od kilku instytucji na konserwację zabytkowego obiektu, ale to kropla w morzu. - Przez 20 lat zostały odrestaurowane polichromia i ołtarz w kościele, za pieniądze z Ministerstwa Kultury i od wojewódzkiego konserwatora zabytków. W ubiegłym roku przyznał też 100 tys. złotych na remont celki aptecznej z XVII wieku - mówi matka Stefania. Jednak bez potężnej pomocy z zewnątrz się nie obędzie. By obiekt doprowadzić do porządku, trzeba, jak szacuje przełożona, ok. 5-6 mln złotych.

Benedyktyni z Tyńca pomagają siostrom i namawiają do rozbudowania pokoi gościnnych. Na razie siostry mają ich 21, ale większość bez łazienek, więc pobierają opłaty co łaska. Latem zaczęły hodowlę pomidorów i chryzantem w szklarni, zarybiły też staw karpiami. Wyrosną za trzy lata. Oszczędzają na ogrzewaniu. Dzięki wpłatom ludzi, którzy o ich niedoli dowiedzieli się m.in. z mediów, udało im się kupić węgiel na kolejne półtora miesiąca.

Dzięki ofiarom ludzi utrzymują się też klauzurowe siostry klaryski z Krakowa. 36 zakonnic szyje i wyszywa szaty liturgiczne, kilka zakonnic ma skromne renty, pomagają im rodziny. Siostry wynajmują też kilka pomieszczeń na biura. - Grosik do grosika. Najgorzej jest w zimie, brakuje pieniędzy na ogrzewanie, bo to nawet 30 tys. zł miesięcznie. Piszemy prośby o pomoc i często ją dostajemy. Choć czasem musimy pożyczyć pieniądze - mówi siostra Barbara, przełożona.

Ich klasztor, położony przy ul. Grodzkiej, jest w trakcie remontu, do którego dokłada się SKOZK. Do końca roku będą musiały założyć system przeciwpożarowy (300 tys. zł). - Piszemy wniosek o dotację do Ministerstwa Kultury - dodaje przełożona.

Żebraczy sponsoring

Pieniądze z dotacji dostają krakowscy franciszkanie. - Pokrywamy z nich do 30 proc. kosztów remontów - szacuje o. Łukasz Brachaczek, szef ds. remontów w klasztorze. Na sam remont barokowej bazyliki dostali pół miliona złotych od SKOZK, a w latach 2009-10 1,2 mln złotych na renowację XVI-wiecznej części klasztoru. O. Łukasz sam pisze wnioski o dotacje Ministerstwa Kultury i europejskie. - W tym roku dziewięć. Robię to od sześciu lat, przechodziłem w tym celu kursy i szkolenia.

Dziś w klasztorze bez człowieka, który się tym zajmuje, nie da się przeżyć - podkreśla. - Nie uciekamy też od tego, co nazywam żartobliwie "żebraczym sponsoringiem". Pisze się listy do firm, czy nie mogłyby nam podarować np. materiałów budowlanych. Jedne nie odpowiadają, drugie dają, a trzecie sprzedają po niższej cenie - wylicza o. Łukasz. Bieżące utrzymanie klasztoru to ok. 2 mln zł rocznie. W zimie ogrzewanie pochłania ok. 30 tys. zł miesięcznie. - Balansujemy na krawędzi, ale utrzymujemy równowagę - mówi gwardian franciszkanów, o. Stanisław Glista. Ratunkiem jest dla nich parking przy klasztorze, który wynajmują za 50 tys. zł miesięcznie. - Bez niego musielibyśmy chyba zamknąć klasztor - mówi o. Glista.

O tym, że nieruchomości są często ratunkiem w potrzebie, przekonali się również oo. kameduli z Bielan. To zakon klauzurowy, więc możliwości zarobku mają ograniczone. To, że mają wreszcie odremontowane pół klasztoru i są w stanie opłacić rachunki, zawdzięczają dotacjom z zewnątrz i dochodom z dzierżawy 10 ha ziemi wraz z budynkami winnicy Srebrna Góra. - Z pieniędzy, które za to dostajemy, pokrywamy dużą część bieżących wydatków - mówi o. Marek Szeliga, przeor na Bielanach.
Klasztor, który 6 lat temu był w złym stanie finansowym, a budynki nadawały się do gruntownej renowacji, stanął na nogi.

Dzięki dotacjom wyremontowano zabytkowe eremy, tzw. schindlerówkę i dom kontemplacji. Pisanie wniosków o dotacje bracia zlecają na zewnątrz. Ponadto, śladem benedyktynów, urządzają też rekolekcje indywidualne w pokojach dla gości. Na razie za "co łaska".

Wybierz Wpływową Kobietę Małopolski 2012 Zobacz listę kandydatek i oddaj głos!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie

Ferie zimowe 2012. Zobacz, jak możesz je spędzić w Krakowie!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 9

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Kleofas
Benedyktyni jak najbardziej mogą a nawet maja pracować (módl się i PRACUJ) mając oczywiście stwarzane przez siebie miejsca pracy i jak każda firma płaca podatki wg obowiązujacych wszystkie firmy w Polsce przepisów..
k
krzys
niestety firma jak każda inna .
a miało być w tej wierze inaczej
Nie przypominam sobie ,by Jezus pozostawił po sobiej jakiś majątek .Natomiast Jego namiestnicy mogliby się znaleźć na liście 100 najbogatszych POlaków
j
japolko
Nie jest łatwo...
K
Krakowianin
A jak te dochody zakonów mają się do obowiązku płacenia podatków od nich??? Może wypadałoby zacząć płacić od nich podatek, jak wszyscy obywatele Polski?
c
chydy
Niech nie siedza z zalozonymi rekami , tylko do roboty. Niech im daja grubaski tać wspolnotą sa. Maja majatki , kamienice, budynki ziemie itd. Kosciol ma duzooo kaski.A zakonnice.. kątem- pluja bo im sie robic nie chce...
R
Rodek
każdy sobie tylko robi zdjęcia i zwiedza, a jak to utrzymać i ogrzać, to mało kogo obchodzi. Dlatego ja zawsze wrzucam parę groszy do skarbonki.
o
oman
Kiedyś klasztory miały wsie i ziemię ofiarowane przez władców i dobrodziejów. Komuna przyszła, zabrała (np Nowa Huta wybudowana na terenach cystersów) a teraz każe się klasztorom umierać z powodu braku pieniędzy.

A różnego rodzaju mafia czerwona porobiła interesy na tych ziemiach.
t
trutum
A co na to grubasek ubrany w czerwone sukienki? Przeciez moglby pomoc i byc moze sam isc na diete.
a
ala
Niech piszą do Watykanu. W końcu ich szefostwo tam siedzi, to niech utrzymuje sobie kontemplujących.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska