Sprawa wyszła na jaw pod koniec lutego ub.r., gdy jedna z 17-letnich uczennic została zaczepiona przez kolegów po lekcji historii. Z ustaleń gorlickiej prokuratury wynikało, że Sebastian S. miał ją przytrzymać za ubranie, próbował rozbierać, dotykał w miejsca intymne, przewrócił i swoim ciałem dociskał do podłogi. Po chwili przyłączył się Patryk M., który przytrzymywał dziewczynę za nogi. Zajście obserwowali dwaj inni uczniowie Grzegorz K. i Rafał L. - Śmiali się, instruowali kolegów, co dalej mają robić dziewczynie - zeznali świadkowie zajścia. W końcu pokrzywdzonej udało się uciec. O sprawie pierwsza dowiedziała się jedna z nauczycielek, potem szkolny pedagog, a wieczorem dyrektor placówki.
Małopolska: 34 miejscowości nie mają zasięgu telefonii komórkowej
- Następnego dnia powiadomiłam policję - potwierdzała nam po zdarzeniu Grażyna Pabis -Mazur, dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych w Gorlicach. Wezwała rodziców chłopców, którzy po rozmowie zabrali dokumenty synów i przenieśli je do innej placówki. Szkoła, w której doszło do zdarzenia, nie zamiotła sprawy pod dywan. Klasa, do której chodzili wszyscy uczestnicy zajścia, miała zajęcia z pedagogiem. - Pani wytłumaczyła im, co się stało. W spotkaniu uczestniczyłam jeszcze ja i wychowawca. Raz jeszcze podkreśliliśmy, że poczucie bezpieczeństwa uczniów jest najważniejsze - opowiadała dyrektorka. Młodzież dostała też do wypełnienia ankietę. Czy uważasz, że decyzja szkoły o usunięciu chłopców była słuszna? - na takie pytanie odpowiadali uczniowie. Prawie jednogłośnie padło tak.
- W mojej szkole nie było dla nich miejsca. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by w jednej szkolnej ławce siedzieli sprawcy i ich ofiary. Byłoby to niepedagogiczne, gdyby nie ponieśli kary. Trzeba im jednak dać szansę, więc dzwoniłam do paru szkół, aby tam trafili. Nie wszyscy chcieli - mówiła dyrektorka.
Czterech chłopców drugą szansę dostało w Prywatnej Zasadniczej Szkole Zawodowej w Gorlicach. Decyzja o przyjęciu tych uczniów zapadła po konsultacji z kuratorium oświaty. Prokuratura w Gorlicach potwierdzała, że w celu ochrony pokrzywdzonych główny podejrzany miał zakaz zbliżania się do nich. Pokrzywdzonych, bo w trakcie postępowania ustalono jeszcze jedną dziewczynę, która została skrzywdzona przez kolegów - mieli ją kilka dni wcześniej molestować w szkolnej toalecie.
Obie dziewczyny zeznały, że do podobnych incydentów dochodziło już wcześniej, od początku roku szkolnego chłopcy je dotykali rękami, składali wulgarne propozycje, zaczepiali. Sebastian S. przyznał się do winy: ja chciałem się popisać przed kolegami, żałuję tego co się stało. Podobnie mówił Patryk M.
- Ja tylko się śmiałem z tej sytuacji w szatni - mówili z kolei zgodnie Grzegorz K. i Rafał L.W trakcie śledztwa przesłuchano też jedną z uczennic, która poszła do dyrekcji i stanęła w obronie chłopców twierdząc, że incydent w szatni sprowokowała sama pokrzywdzona.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**