Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głowacki: mogę zagrać Korwina

Marta Paluch
Głowacki był gościem tegorocznego festiwalu Off Camera, gdzie wyświetlano "Bogów" i "Disco polo" z jego udziałem
Głowacki był gościem tegorocznego festiwalu Off Camera, gdzie wyświetlano "Bogów" i "Disco polo" z jego udziałem Joanna Urbaniec
Niektórzy twierdzą, że prawdziwy artysta to niszowy artysta. Ja tak nie mam - mówi aktor Piotr Głowacki, znany z filmów "80 milionów", "Bogowie" i "Disco Polo" - w rozmowie z Martą Paluch.

Dobrze wspominasz Kraków?
Doskonale. Trafiłem tu po wielu przygodach, do szkoły przyjął mnie Krzysztof Globisz. Zamieszkałem przy Plantach. I wiodłem krakowskie studenckie życie, ale trochę przewrotnie. Od początku postanowiłem, ze nie będę chodził po knajpach.

Odważnie.
I w związku z tym moje mieszkanko przy Jabłonowskich ciągle było pełne ludzi. Stąd wychodziliśmy na Planty, nad Wisłę, na Kazimierz na zapiekanki. Nieprzerwana rozmowa. Czuliśmy się swobodni, bezpieczni. Nic nas nie gnało.

Było tak, jak w słynnym skeczu Macieja Stuhra: "siedzimy. Nic się nie dzieje"?
Trochę tak. Zgodnie z zasadą, że każda dobra strona jest jednocześnie słabością. Warszawa jest pospieszna, pełna ruchu, a w Krakowie się siedzi. Tu jest większy klimat do wymyślania, a w Warszawie do działania. W Krakowie spotykaliśmy się w szkole i w teatrze z profesorami, czasem w Bunkrze Sztuki, siadało się i rozmawiało. Tu nie ma sztucznego dystansu profesor - student. W Warszawie ten dystans jest spory.

I tak, przypadkiem, spotykasz profesorów do dziś?
Ostatnio, kiedy przyjechałem do Sandomierza na plan "Ziarna prawdy" . Jest druga w nocy, melduję się w recepcji i kogo spotykam? Jerzego Trelę. Właśnie zszedł na dół, bo chciał sobie zrobić herbatę. Byłem świeżo po nagrodzie im. Zbyszka Cybulskiego. Pan Jerzy gratuluje mi i mówi: znałem go. I zaczyna opowiadać, jak to jego wujek był kelnerem w hotelu, gdzie do restauracji przychodził Cybulski. Młody Jurek siadał przy nim, a Zbyszek opowiadał różne historie… Staliśmy koło tego czajnika i gadaliśmy do czwartej rano.

A upomniał się o te dwie stówy, które Ci pożyczył jeszcze w szkole?
W życiu by czegoś takiego nie zrobił. Zresztą ja mu te pieniądze oddałem kilka lat po studiach. Wtedy już mogłem, miałem etat w Starym Teatrze i byliśmy kolegami. Nie wypadało wisieć kasy koledze (śmiech). Poza tym, wiedziałem, że te dwie stówy przydadzą się kolejnemu studentowi w potrzebie, któremu na pewno już je pożyczył.

Podczas festiwalu Off Camera w Krakowie wyświetlano dwa filmy z Twoim udziałem: "Bogowie" i "Disco polo". Nadal umiesz zagrać "Ona tańczy dla mnie" na syntezatorze?
Umiałem. Moja żona, absolwentka liceum muzycznego, uczyła mnie grać wszystkie piosenki, które mój bohater gra w filmie. Zajęła nam ta nauka dwa miesiące. To był duży sprawdzian dla naszej relacji (śmiech).

To prawda, że reżyser, Maciej Bochniak, kazał wam pokochać tę muzykę?
Nie musiał. Te piosenki, zwłaszcza w nowych aranżacjach z filmu i w wykonaniu Asi Kulig, Dawida Ogrodnika i Rafała Maćkowiaka robią wrażenie. Byliśmy całą ekipą na niejednej imprezie disco polo. Świetnie się bawiliśmy, zawsze byliśmy mile przyjmowani… taka polska gościnność. A nawet disco-polska. Uważam, że elementem koniecznym dla rozwoju każdego z nas jest niewyśmiewanie niczego, co nas spotyka. Bezrefleksyjne odrzucanie pozbawia nas ciekawości, ogranicza nam światopogląd. Ten film miał funkcję leczniczą - miał pokazać, że takie zjawisko jak disco polo żyje, czy się to komuś podoba czy nie.

Bawiłbyś się teraz na imprezie disco polo bez poczucia obciachu?
Jeślibym na taką trafił, potrafiłbym się tam zrelaksować bez problemu.

Ten film już jest sukcesem. Warto jest grać dla widzów, czy lepiej siedzieć w niszy?
Niektórzy koledzy twierdzą, że prawdziwy artysta, to niszowy artysta. Są ludzie, którzy cieszą się lub udają, że się cieszą, kiedy mają małą widownię, bo wtedy czują się wyjątkowo. Ja tak nie mam.

Debiut - główna rola, świetne recenzje, i wydawało się, że będziesz miał z górki. Ale potem duża rola Ci się już nie trafiła. Nie jesteś trochę wkurzony?
Nie. Zwłaszcza, że te kilka lat do filmu "80 milionów" upłynęło mi szybko - na intensywnej, wielkiej przygodzie z teatrem. Najpierw TR Warszawa w swoim najgorętszym okresie, a później Stary Teatr , który jest mekką dla pragnących rozwijać myślenie o aktorstwie. Nie jestem wkurzony, bo musiałbym obrazić się na to, co mnie wtedy spotkało. Moje życie wygląda tak, jak ma wyglądać. Patrzę w stronę, gdzie coś mnie inspiruje, daje energię i moje życie takie się staje.

Potrafisz zadzwonić do krytyka i przekonywać go, że nie miał racji?
To się zdarzyło po "Ragazzo dell'Europa", spektaklu w reżyserii Rene Pollesha i urosło do rangi anegdoty. Rene przyjechał do Polski na dwa miesiące, między próbami rozmawiał z recenzentami, mieli możliwość przyjść na próbę. Po czym napisali recenzje, jakby tych rozmów nie odbyli. Jakby opisywali spektakl innego reżysera.

Przekonałeś ich?
Nie o to chodziło. To były ciekawe rozmowy...

Nie poddajesz się bez walki osądom innych?
Chodzi nie o walkę, ale o moje prawo głosu w swojej sprawie.

A propos prawa głosu: przekonał Cię Janusz Korwin-Mikke, z którym siedziałeś na kanapie u Kuby Wojewódzkiego?
To polityczny performer. Człowiek, który traktuje politykę jak teatr klasyczny, oparty na konflikcie. Celem takiego teatru jest budowanie napięcia, a nie rozwiązanie problemu. To interesujące, ale takie działanie niewiele wnosi do naszego świata.

Dla Ciebie ten polityk jest jak aktor?
Uprawia teatr życia politycznego. Zauważ, jak zabawnie zbiegły się w polskiej telewizji dwa fakty: pojawienie się programów typu Big Brother, a potem wejście telewizji informacyjnych, które zrobiły z posiedzeń Sejmu dom Wielkiego Brata. Sala sejmowa jest obstawiona kamerami i…

Posłowie zaczynają się inaczej zachowywać?
Tak. Polityka stała się przez bezpośrednie transmisje spektaklem telewizyjnym.

Mógłbyś zagrać Andrzeja Leppera?
Mógłbym. Mogę nawet zagrać Korwina. Byłoby to ciekawe doświadczenie, zejść na chwilę do polityki. Polityka w piramidzie ważności dziedzin życia podlega sztuce, pełni w życiu społeczeństwa rolę woźnego, który organizuje nam przestrzeń dla ważnych spraw: rozwijania świadomości, korzystania ze sztuki, nauki czy religii. I polityka ma nam w tych procesach nie przeszkadzać, jeśli nie umie pomóc.

To poczekam, aż zagrasz tego Korwina...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska