Równocześnie rozgorzała batalia o ciszę nocną i prohibicję w Krakowie, zakazy, nakazy, pomysły ograniczeń, a przy okazji dostaje się prezydentowi Miszalskiemu, że kiedyś to robił w branży turystycznej i przyciągał jak magnes do Krakowa, a teraz zatrudnia Batmana, który według radnych z pilnowaniem porządku i turystów sobie nie radzi. Że to wszystko układ, pozorowane działania itd. Polityka, a mieszkańcy ulic w centrum mają poważny problem. I ja ich rozumiem, ale rzeczywistość ich nie zrozumie.

Jest kłótnia po krakosku - jak to w Krakowie bywa - więc mało z niej wyniknie. Burmistrz nocny pokazał listę ulic najbardziej uciążliwych dla mieszkańców (po liczbie zgłoszeń), ale skoro na równi widzę w niej Rynek Główny, osiedle Piastów i Kobierzyńską na Ruczaju - to jaki wniosek? No, cały ten Kraków jakiś uciążliwy. Ale miliony turystów (w tym tych niewinnych!) rocznie się tu pchają, zatem równocześnie jest atrakcyjny. Bo w dzień ma Wawel, a w nocy można popić do rana.
I posypały się propozycje zmian na lepsze: zakaz sprzedaży alkoholu rano, nawet do 8 rano (dziś mamy zakaz od północy do 5.30). Biada tym, którzy o 6 mają ciągle portfel i nie zgubili też kluczy do domu. A może żeby nie wolno już było kupić trunków od 23 w nocy (koszmar dla zapominalskich w Sylwestra). A może zamykajmy lokale gastronomiczne w centrum już o 1 w nocy, wzorem niektórych miast w Europie. Ale gastronomiczne czy kluby z muzyką? Czy na pewno wtedy pijani i drący się, którzy o 1 opuszczą imprezę szukając domówki lub ławki na Plantach, rozpłyną się we mgle?
I żeby jakoś, nie wiadomo jak, zakazać imprez typu "pub crawl", kiedy peleton pijanych goni lidera/przewodnika, by obejść wszystkie lokale i napić się jak najwięcej, zaliczając jak najdłuższy spacer po Krakowie, od baru do baru (przynajmniej coś zwiedzają). Ale czy jak zorganizowany 100-osobowy pociąg do alkoholu podzielimy, a raczej sam się podzieli z powodu zakazu na 10 dziesięcioosobowych "pendowódo", to będzie lepiej i ciszej?
No i jeszcze pomysł, by dyskoteki się wyciszyły i np. od północy przeszły na tryb silent disco. A do tych wszystkich nakazów i zakazów - alternatywa - zachęcić do korzystania z oferty kulturalnej Krakowa, by od butelki człowieka odciągnąć. A co jak "Dziady" w Słowaku się przeciągną do północy i trzeba je będzie wyciszyć? Już jedna taka próbowała...
Ale i tak, nawet jak taki jeden z drugim, zachęcony, pójdzie do tego kina, teatru, muzeum to wyjdzie z niego o... 18? 19? może 20, 21? Co tu robić, co tu robić? O pijalnia wódki i piwa! Patrz jak tanio! A jak dojdę z Grodzkiej na ten słynny Kazimierz? Czy tam też można coś zwiedzić? Tylko bądźmy cicho, bo na placu Nowym jest komisariat...jest, taka knajpa.
Mamy jednak pierwsze wdrożone rozwiązanie. Skoro rozdawaliśmy przez lata ulotki "respect Kraków" nie tym co trzeba, to teraz pokażmy je Polakom, by szanowali polskie miasto. Ja też biorę ulotki od tych co je rozdają, by szybciej, pełni satysfakcji z wykonanej pracy, mogli iść do domu (tylko papieru żal). Tak, nie czytam co jest na nich napisane. Ale spokojnie, nikt nie mówi teraz o ulotkach, są już plakaty na przystankach, nie do wyrzucenia.
Co jeszcze wymyślą radni, prezydent i urzędnicy, którzy pochylą się nad problemem? Zobaczymy. Ale jak tylko zakazy i nakazy to uderzy to w przedsiębiorców, osoby zatrudnione w szeroko rozumianej branży turystycznej i rozrywkowej oraz tych co wiedzą jak pić i burd nie wszczynają.
Szanowni decydenci, porządku w mieście pilnuje nie Batman, nie zatrudniony młody city helper, nie plakat. Pilnuje go człowiek w mundurze, a nawet sam jego widok. Wejdźcie sobie w mapę googla, przybliżcie Rynek Główny i postawcie żółtego ludzika u wylotu Szewskiej na rynek. A następnie ruchem myszki poszukajcie posterunku policji. Znajdziecie, ale nie za szybko. Mały, otoczony knajpami i ogródkami, zasłonięty przez parasole z reklamami piwa. To pewien symbol. Posterunek policji miał być też w Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego pod Wawelem, ale CORT za jakieś 20 milionów złotych, to aktualnie pustostan.
W listopadzie pisaliśmy, że w Małopolskim garnizonie policji brakuje ponad 700 policjantów, a ci pracujący mają dosyć niskich pensji, braków paliwa, czy problemów ze sprzętem i szkoleniami. A w momencie gdy strajkują masowymi zwolnieniami lekarskimi na ulice polskich miast pada blady strach. Jednakże właśnie otworzył się nowy komisariat policji na Ruczaju w Krakowie. Kilka razy w roku ktoś z samorządu kupuje policji radiowozy, czy inny sprzęt. Ale czy za chwilę będą policjanci, którzy z tego mają korzystać? No chyba tak skoro kupujemy, są nabory, ślubowania...
A gdyby tak się jeszcze dołożyć skoro jest problem, znaleźć tych dodatkowych policjantów, a może strażników miejskich, którzy nie będą bali się krzyknąć "cisza!" lub długim spisywaniem danych popsuć zbyt wulgarną imprezę, i wysłać ich na te 10 najbardziej uciążliwych ulic wskazanych przez nocnego burmistrza, choćby po dwóch (z możliwością wezwania wsparcia gdy pendowódo nie zatrzyma się na rogatkach), to nie byłoby lepiej? Wiem, od razu się pojawi hasło - skąd pieniądze? No to spójrzmy...
Środki przeznaczone przez miasto Kraków na wsparcie dla policji to w 2024 r.:
156 800 zł na zakupy bieżące ze środków dzielnic
274 000 zł na dodatkowe patrole realizowane w ramach działania dzielnic – bez budżetu obywatelskiego
500 000 zł na dodatkowe patrole Wydziału Ruchu Drogowego
250 000 zł na dodatkowe patrole w ramach realizacji zadań, dotyczących bezpieczeństwa i porządku publicznego
160 000 zł na współfinansowanie zakupu trzech radiowozów.
Do tego dorzucę informację, że właśnie podpisano porozumienie między policją a miastem dotyczące współpracy w zakresie wykorzystania miejskiego systemu monitoringu. Czyli, że policjanci będą mogli podglądać Kraków z większej liczby kamer. Dziwne, że dopiero teraz podpisano, ale jest. I stawia się tam głównie na... bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Wiadomo - powiecie, więcej mandatów chcą wystawiać, bo tam kasa. Możliwe, ale patrząc na powyższe liczby, może będzie można z tych 500 tys. na drogówkę zrobić 250 tys., a z tych 250 tys. na dodatkowe patrole porządkowego zrobić pół miliona? I drodzy Czytelnicy, przypominam, że ławka na placu Biskupim kosztowała 228 tys. zł, a 11 ławek na placu Axentowicza 1,2 mln zł... A wiadomo co się robi na ławkach w tym strasznym Krakowie. Pije!
Może ktoś policji nie lubi, a sam jej widok psuje mu imprezę, ale ja wolę policję na ulicach niż wprowadzenie godzin policyjnych w życiu nocnym Krakowa, tylko dlatego, że nie potrafimy upilnować mniejszość spośród większości ludzi imprezujących w mieście.