Gdyby nie dociekliwość Bożeny Wrony, dyrektorki szkoły w Stańkowej, pewnie nikt nie wiedziałby, że Kołodziejom trzeba pomóc. Po pierwsze dlatego, że ich małe gospodarstwo stoi z dala od innych, wysoko w przysiółku Pod Jaworze. Niby bliżej nieba, ale, jak mawiają ludzie, diabeł mówi tam dobranoc.
- Zimą nie ma szans dojechać. Trzeba zostawić samochód i iść około dwóch i pół kilometra w górę - dodaje Bożena Wrona.
Po drugie, Kołodziejowie to skromni ludzie. Nie mają w zwyczaju skarżyć się na los. Nawet gdy jesienią 2011 r. dowiedzieli się, że trzeba dźwignąć krzyż ciężkiej choroby Jana, chcieli radzić sobie sami.
Diagnoza: stwardnienie rozsiane. - "Narasta niedowład kończyn dolnych i zaburzenia chodu" - czytamy w szpitalnym opisie choroby. Przydałaby się rehabilitacja.
- Nie pojadę na żadną rehabilitację - upiera się twardy góral. - Nie zostawię żony samej z dziećmi i gospodarstwem na głowie. Śnieg zejdzie i będzie mi łatwiej chodzić, samo chodzenie to też rehabilitacja.
Ma 44 lata. W skromne progi domu Kołodziejów radość wnoszą dzieci - najmłodszy trzyletni Andrzejek, sześcioletnia Ania oraz Rafał i Paweł - 13 i 14 lat. Sześcioro ludzi musi przeżyć za 542 zł i 18 groszy. Tyle wynosi renta rehabilitacyjna przyznana Janowi na rok. Żona na razie nie pracuje.
- Opiekuje się dziećmi i czuwa nad moim bezpieczeństwem - opowiada mąż. - Pracuje też w gospodarstwie, żeby nie brakło nam środków do życia. Wiem, że nie mam szans na wyzdrowienie, ale chciałbym pożyć dla swoich dzieci.
Nie rozczula się nad sobą. Cieszy go to, co ma. Gdy dyrektorka szkoły zorientowała się, że ojciec jej uczniów zmaga się z ciężką chorobą, zaczęła namawiać, aby pozwolił sobie pomóc. Nie było to łatwe.
- Wyrzucam sobie, że rok czekałam, zanim mnie oświeciło, że nie można dłużej zwlekać - przyznaje. - To wyjątkowi ludzie. Życzliwi innym i ogromnie dzielni.
Najbardziej ją ujęło, że mimo problemów Kołodziej zawsze powtarza, że jest szczęśliwy. Ma przecież żonę, dzieci i to jest dla niego najważniejsze. - I mam jeszcze takiego anioła jak pani dyrektor - uśmiecha się ojciec uczniów.
Z pierwszą pomocą pospieszyli parafianie kościółka w sąsiednich Żbikowicach i ksiądz proboszcz Antoni Marek. Na leczenie i rehabilitację Jana zostanie niebawem ogłoszona zbiórka jednego procenta podatku. Góral cały czas upiera się, że nie to jest najważniejsze.
- Jeśli pomóc, to dzieciom - przekonuje.
Każdy, kto chce pomóc dzielnym ludziom ze Stańkowej, niech kontaktuje się z tamtejszą szkołą pod numerem telefonu 18 444 80 23.
Word Press Foto 2012 - Najlepsze zdjęcie prasowe 2012 r. [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+