Do wtorku z powiatów gorlickiego, limanowskiego, nowosądeckiego i z Nowego Sącza zgłosiło się na ochotnika do NSR zaledwie 71 osób. Tymczasem miejscowa WKU liczyła przynajmniej na trzy razy więcej chętnych. Mieszkańców naszego regionu - zdaniem komendanta nowosądeckiego WKU ppłk. Grzegorza Dobosza - najbardziej zniechęcają do NSR duże odległości do jednostek wojskowych, w których ochotnicy mieliby służyć (nierzadko na drugim końcu Polski). - Wzorem innych państw NATO, żołnierze pełniący służbę w ramach Narodowych Sił Rezerwowych przeznaczeni są głównie do zwalczania klęsk żywiołowych, przedsięwzięć z zakresu zarządzania kryzysowego i realizacji zadań poza granicami kraju - mówi ppłk Dobosz.
Nowy Sącz: śmiercionośna szczepionka zabiła cenne ptaki
Służba w NSR kusi przede wszystkim tych, którzy chcieliby później wstąpić do zawodowej armii. Bez jej odbycia nie można zostać na stałe w wojsku. Niewielu jednak ma tyle samozaparcia w dążeniu do tego celu co Krzysztof Wieczorek z Nowego Sącza. 28-letni kapral rezerwy zawsze marzył o tym, aby zostać żołnierzem zawodowym. Po ukończeniu Uniwersytetu Rzeszowskiego odbył szkolenie wojskowe najpierw w Szkole Podchorążych Rezerwy, a następnie w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. - Starałem się o pracę w Straży Granicznej - opowiada Wieczorek. - Nic z tego nie wyszło, więc w październiku zeszłego roku zgłosiłem się do WKU, aby przyjęto mnie do Narodowych Sił Rezerwowych.
Podpisał trzyletni kontrakt z jednostką wojskową w Wałczu (woj. zachodniopomorskie). Teraz czeka na wezwanie na ćwiczenia. Każdego roku musi zaliczyć 30 dni takich szkoleń. - Dla mnie Wałcz nie jest daleko - deklaruje z uśmiechem. Spośród 71 ochotników zaledwie 24 podpisało dotychczas takie kontrakty jak Krzysztof Wieczorek. Trafili do jednostek w Poznaniu i Krakowie. Z pozostałych 47 tylko niektórzy mają jeszcze szansę na przydział. 11 odpadło na badaniach lekarsko-psychologicznych, 13 zrezygnowało po wstępnych kwalifikacjach, a ośmiu nie przyjęto do jednostek wojskowych. Ostatnich 15 czeka na badania. - Nie każdy jest tak uparty jak ja, żeby iść do NSR, a potem do wojska. Większość woli nie podpaść w pracodawcom tym, że każdego roku będą wyrywani na 30 dni ćwiczeń - uważa Wieczorek.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**