W siedzibie Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie odbyła się uroczystość podsumowująca XIII edycję programu „Ognisty Ratownik - Gorąca Krew”. Na drugim miejscu, wśród 144 jednostek OSP z całego kraju, w kategorii Najaktywniejsza, znaleźli się krwiodawcy z Moszczenicy.
- Rok 2018 był dla nas wyjątkowy - mówi Przemysław Wszołek, prezes wyróżnionej OSP, jak również inicjator powstania klubu HDK przy jednostce. - Z jednej strony tytuł zdobyliśmy tytuł najlepszej OSP w Małopolsce, a z drugiej miano najaktywniejszej OSP w Małopolsce. Oczywiście mowa tu o krwiodawstwie. W naszej remizie zebrano w tamtym roku ponad 120 litrów krwi. To drugi wynik w kraju i stąd ta nagroda - dodaje.
Klub HDK przy OSP Moszczenica od samego początku istnienia bierze udział w programie „Ognisty Ratownik - Gorąca Krew”. Do tej pory zawsze plasowali się tuż za podium szczebla wojewódzkiego. Był jeden wyjątek, w 2014 roku jeden z moszczenickich krwiodawców, Bartłomiej Zastępcą, wskoczył na drugie miejsce podium najaktywniejszych strażaków w Małopolsce.
Przełomowy dla nich okazał się rok 2017. Wtedy to, tak zupełnie przypadkiem ustanowili swój pierwszy rekord na skalę powiatu. Wówczas krew w remizie w Moszczenicy oddało 76 krwiodawców. - Nasze akcje krwiodawstwa, które cieszą się bardzo dużą popularnością - stwierdza Adam Bryła, krwiodawca i strażak w jednej osobie. - Aby oddać krew, przyjeżdżają do nas goście z całego powiatu. Wielu jest też z tych ościennych - dodaje.
W ubiegłym roku było jeszcze lepiej. - Pobiliśmy poprzedni rekord i to bardzo znacząco - mówi Przemysław Wszołek.- W ciągu jednego dnia w moszczenickiej remizie pobrano krew od 112 dawców. Aż strach pomyśleć co będzie w tym roku - dodaje z szerokim uśmiechem.
Mamy krwiodawcę, który niemalże za każdym razem jest odprawiony w kwitkiem - opowiada prezes. - Ma bardzo niski poziom hemoglobiny. Nie podaje się. Wraca do domu i je na okrągło buraki. I od czasu do czasu udaje mu się oddać krew
Sam prezes kluby, Przemek Wszołek jest żywym przykładem tego, że krew każdemu z nas może być potrzebna w momencie, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Sam oddawał krew przez kilka lat, uzyskał nawet tytuł zasłużonego dawcy, a potem sam tej krwi potrzebował, gdy walczył z ciężką chorobą. - Mamy krwiodawcę, który niemalże za każdym razem jest odprawiony w kwitkiem - opowiada prezes. - Ma bardzo niski poziom hemoglobiny. Nie podaje się. Wraca do domu i je na okrągło buraki. I od czasu do czasu udaje mu się oddać krew - dopowiada z uśmiechem.
W Moszczenicy praktykują też zasadę, że ten, kto oddaje u nich krew, nie może wyjść z pustym brzuchem. To znaczy, że każdy krwiodawca oprócz torby pełnej klubowych gadżetów otrzymuje duży, pożywny obiad.
Moszczenica. Oddali blisko 34 litry krwi
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Strajk nauczycieli. Egzaminy i matury zagrożone