Tam ze względów finansowych ograniczona została działalność, pacjenci zaś trafili do Gorlic. Trzeba było dostawić dziesięć kolejnych łóżek. - Dzwoniła do mnie pewna kobieta. Prosiła na wszystko, by jej pomóc, bo czuje, że zaczyna się z nią dziać coś niedobrego. Zwracała się do różnych szpitali, wszystkie jej odmówiły przyjęcia na oddział. Ja nie mogłam, kazałam przyjechać. Okazało się, że naprawdę potrzebuje pomocy - opowiada lekarz medycyny Joanna Polak, szefowa oddziału psychiatrycznego w gorlickim szpitalu.
W ten sposób tylko z rejonu Straszęcina na oddział psychiatryczny w gorlickim szpitalu trafiło już około 20 osób. Zdarzało się, że przywoziło ich pogotowie, bo ich stan był już poważny. Napływ pacjentów z zewnątrz i niski kontrakt sprawiły, że oddział zaczyna być na przysłowiowym minusie. Spodziewana roczna strata w tym roku to około 590 tysięcy złotych.
Jak dowiedzieliśmy się w NFZ, poziom finansowania w pierwszym półroczu 2010 roku został ustalony na poziomie wykonania w roku 2009. - Takie działanie wynika z racjonalnego gospodarowania ograniczonymi środkami finansowymi. Bezzasadne jest kontraktowanie kwot wyższych niż faktyczne wykonanie, dochodziłoby wówczas do ryzyka niepotrzebnego zamrażania środków finansowych.
Warto przy tym mieć na względzie, że szpital w Gorlicach otrzymał wyższe finansowanie, ponieważ zwiększyliśmy stawkę za punkt, która w 2009 roku wynosiła dziewięć złotych i trzydzieści groszy, obecnie szpital otrzymuje 9,50 - przekonuje Aleksandra Kwiecień z biura rzecznika Prasowego Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Krakowie.
Tyle tylko, że kwota 9,50 jest niewystarczająca. Poza tym NFZ zakłada ramy czasowe - ile pacjent z daną dolegliwością powinien przebywać na oddziale. O ile można przewidzieć w jakim czasie, jeśli nie dojdzie do powikłań, powinien wrócić do formy pacjent np. po operacji czy zawale, to w psychiatrii określanie kiedy chory wyzdrowieje jest jak wróżenie z fusów. Zwłaszcza gdy niektóre leki stosowane w leczeniu depresji zaczynają działać po kilku tygodniach regularnego przyjmowania. Jeśli kuracja nie przyniesie efektów i trzeba włączyć inne leki? Takiego wariantu fundusz nie przewidział.
- Będzie kontraktowanie na drugie półrocze. Wystąpiłem do funduszu z wnioskiem, by ten finansował leczenie co najmniej na sześćdziesięciu łóżkach i podniósł wartość punktu - przypomina dyrektor szpitala Marian Świerz. Niestety, z informacji, które uzyskaliśmy, raczej nie należy na to za bardzo liczyć.
- Zarówno w szpitalu w Gorlicach, jak i ośmiu innych szpitalach stawki za punkt zostały podniesione w stosunku do ubiegłego roku. Z uwagi na obowiązujący plan finansowy, którego ustawowo nie możemy przekroczyć, nie moglibyśmy podnieść obecnie obowiązującej ceny 9,50 zaakceptowanej przez świadczeniodawców w trakcie negocjacji i potwierdzonej podpisaniem aneksu - dowiedzieliśmy się w krakowskim oddziale NFZ.
Sposobem na polepszenie kondycji finansowej byłoby uruchomienie tak zwanego oddziału leczenia alkoholowych zespołów abstynencyjnych. Pacjenci z Gorlickiego najczęściej korzystają z nich w Tarnowie, Nowym Targu i Krakowie. Potocznie nazywa się je oddziałami detoksykacyjnymi.
Inaczej mówiąc, to etap leczenia, który alkoholik musi przejść, by uwolnić się od uzależnienia. Długotrwałe picie sprawia, że w organizmie zaczynają działać pewne zależności chemiczne. Podczas detoksykacji, czyli odzwyczajania od alkoholu, może wystąpić ciężka depresja, bezsenność, omamy. Taki człowiek musi przebywać pod stałą opieką lekarską.
Teraz ci pacjenci trafiają na łóżka ogólnopsychiatryczne. Uruchomienie odrębnego oddziału detoksykacyjnego, które notabene są zdecydowanie lepiej finansowane przez NFZ, pozwoliłby na poprawę kondycji finansowej. Mamy ku temu najlepsze warunki - bazę lokalową i świetnie przygotowany do opieki personel.
